Kurcze jak ja Was czytam to nie rozumiem. Dziś moje dziecko obudziło się po 9

) A spała od 20:30 poprzedniego dnia

)
A zeby wprowadzić trochę innego nastroju tutaj to napiszę, ze w sobotę byłam na weselu

awiłam sie fajnie, wesele nie było duże, bo na jakieś 50 osób. Alkohol się lał litrami, a ja w takich ilościach pułam wodę mineralną.
Moja kuzynka jest po szkole muzycznej, dodatkowo śpiewa w jakimś chórze, więc w czasie mszy świętej to ona spiewała, a jak wychodzili z kościoła to jej przyjaciółka (nota bene kompozytor i dr czegoś od muzyki) śpiewała Ave Maryja … ślicznie naprawdę. Ja w mszy słabo niestety uczestniczyłam, bo w moje dziecko wstąpiło „coś” i nie usiedziała dwóch minut. Spodobał się jej czerwony dywan pośrodku kościoła i biegała po tym dywanie w jedną i drugą stronę a ja za nią. Musiałam pilnować, zeby na przykład suknia czy welon Panny Młodej się jej za bardzo nie spodobały. Na szczeście oprócz tego był cicho …
Poem czas na wesele, pierwsze wrażenie na sali weselnej – gorąc jak nie wiadomo co, wszystkie grzejniki porozkręcane do granic możliwości i nie da się ich skręcić. Przez to miałam uczucie zapchanego nosa. No ale początek wesela …
DJ fajny, fajnie prowadził, ale … stanowczo za głośno jak na taką salę. Kilka razy był proszony o ściszenie ale to dawało efekt na max 15 minut i spowrotem to samo.
Za duzo nie potańczyłam, do jakieoś kółeczka sie z Hanią wkręciłam, potem poszliśmy z mężem do Zorby, więc zamiast w kankanie w zorbie nogi podnosiłam
Potem pojechaliśmy Hnaię położyc spać do mjej chrzestnej, zostawiliśmy dziewczyny i wrócilśmy, akurat w czasie powrotu trafiliśmy na torta. Fajnie wyglądał, ale miał na wierzchu warstwę marcepanową i był straszliwie prez to słodki … swój kawałek oddałam meżowi

POtem pożegnanie rodziców i oczepiny. W czasie oczepin wiedziałam, że MUSZĘ wziąć udział w konkursach, bo chciałam wygrać wódkę weselną

Ja oczywiscie na weselu jedna z grubszych
No i pierwszy konkurs taneczny – odpuściliśmy sobie, bo nie wiedzieliśmy dokładnie o co chodzi, drugi jak DJ powiedział, że krzesła to poszlismy z mężem. No i wiadomo – jedna osoba więcej niż krzeseł

I za kazdym razem – proszę przynieść coś tam. W drugiej rundzie trzeba było przynieść korek od burelki i kieliszek wódki. Ja chwyciłam kieliszek pierwszy z brzegu (jedyny pełny) a moja mama podała mi korek, bo już wcześniej przewidując odkręciła

) A mój mąż musiał lecieć po swój kielise, bo tez był pełny, a że siedzieliśmy daleko to nie zdążył usiąść

) Potem trzeba było przynieść 30 zł. Ja już wcześniej miąłam odłożóne pod talerzem pieniądze po 10 zł na zbieranie wózka, więc się porzez stól gibnęłam, sięgnęłam pod talerz i miałam. Potem pasek męski. Tu mój mż mnei zadziwił, bo nie zdążyłam pomyśleć a on już miał zdjęty pasek, więc pierwsza byłam. Potem było ze trzeba przynieść część garderoby Państwa młodych, ja zapamiętałam że na początku Pannie Młodej zdjeli welon i na krzesle położyli zobaczyłam, ale wczesniej dorwałam bolerko

Potem, ze przynieść papier toaletowy. Byliśmy we tgrójkę, lecimy do łazienki, moja kuzynka z jakimś chłopakiem do męskiej, w drzwiach sie nei zmieścili, nim się dorwali do papieru to ja w damskiej na podłodze znalazłam kawałek zmocoznego papieru i go przyniosłam

(nie było powiedziane czy suchy czy nie

Szczegół, ze jak biegłam to spodnie o mało mi nie spadły (bo na gumce i lejacy materiał)
No ale potem była damska torebka, moja mama nie mogła swojej chwycić i nim mi podała to juz krzesełka nie miałam ale oczywiscie były dla mnie wielkie oklaski, ze ja z balastem z przodu dałam radę dojść tak daleko. Jako nagroda pocieszenia nalezy mi się pól litra wódki weselnej

Przekazałam grzecznie mężowi
Potem było zbieranie na wózek, ja wszystkie swoje miedziaki wycisnęłam (nie mniej niż 2 zł) i co chwila do Pana Młodego go tam obtańcowywać

No i jak już była sekunda do końca to z moja kuzynką wrzuciłyśmy i naraz dobiegłyśmy do Pana Młodego

Tańczyliśmy we trójkę (z Tosią czwórkę)

) No i DJ – owi się nie spodobało, ze dwie baby mają wygrać, więc przedłużył, jako ze mi sie drobne skończyły to mój mąż mnei poratował i dał 2 zł – wrzuciłam, lecę do Młodego, tańczymy, a ktoś mnie odbił, a DJ mówi, ze dwa ostatnie takty, mama mie poratowała i dała 5 zł, wrzuciłam i wygrałam kolejne pół litra wódki weselnej. Tym razem poprosiłam, zeby przekazali mojemu mężowi, bo ja dziecka nie chce rozpijać

No i przekazali. Wróciliśmy z wesela zaopatrzeni w litra ódki weselnej. Śmieliśmy się, ze jak tak obskoczymy całe moje kuzynostwo to do 10 rocznicy nasego slubu uzbieramy wódkę na imprezę

)
Wróciliśmy do domu o drugiej w nocy, musiałam po oczepinach trorche ochłonąć, bo tym bieganiem i tańczeniem zgrzałam sie trochę. Poslziśmy spać.
Rano wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i jedziemy po Hanię do mojej chrzestnej, Hania popatrzała, ze przyszlismy i przyjęła do wiadomości, nie było wybuchu entuzjazmu.
No i przyjechaliśmy, bo teśiowa ma urodziny, po drodze kupiliśmy kosz z kwiatami i daliśmy jej. Potem ja się szybko zdrzemnęłam i teściowa poprosiła nas na torta. Poszliśmy do niej, bylli szwagry z kuzynką Hani o 4 miesiące starszą. Wprawdzie tamta przyszła pierwsza, ale wszystkei zabawki, które są u teściów są zabawkami Hani … czasami tamra coś ze sobą przyniesie. Więc Hania przyszła i wzięła jakąś małpkę, jak się okazało małpka była tamtej, co tamta oświadczyła wyrywając Hani tą małpkę. Hania zaskoczona wzięła inną zabawkę (juz swoją), tamta znowu ciach i wyrwała. Nosz się zaczęłam wkurwiać, bo oczywiście szwagry słowa nie powiedzieli. Za trzecim razem uż zaczęłam robić szum. Szwagier do mnie ze złoscią – weź wytłumacz takiemu dziecku, ze ma nie wyrywać (dziecko rok i 8 miesięcy), ja mówię – Twoje dziecko, sam tłumacz. Oni to skomentowali – taa. Teściowa chcąc załagodzić powiedziała – one się pogodzą, Szwagierka na to – one tak. Uznałam, że nie słyszałam, bo nie mam zamiaru się domyślać, a szwagierka jest dobra w tym, żeby mówić coś na zasadzie – reszty się domyśl. Nie jestem wróżką i się nei domyślam i cześć.
Potem wkroczył teściu zaczął stoswać swoje sztuczki na zasadzie – a zainteresuj się czymś innym, juz mnie to do szału doprowadza. No ale nic, z Hania zainteresowałyśmy sie książęczkami, usiadłyśmy w małym pokoju i przeglądałyśmy książeczki. Teściową musiałam opierdzielić, bo Hania sie bawiła, a ta Hani wciskała jedzenie do dzioba. POwiedziałam, zę ma tak nie robić, bo albo zabawa albo jedzenie. Nie ma zabawy i jedzenia. Nic nie powiedziała, ale chyba dotarło, bo przestała.
Potem jeszcze jedna akcja z teściem … teściu dał Hani jej wózeczek dla lalek i tłumaczył, zę to jest jej i że ma go pilnować i nikomu nie dawać. Ja mówię – Haniu ale jesli dasz Matyldzie pobawić się wózeczkiem na chwilkę to ona Ci odda. Hania zaprzeczyła głowką na nie, na co tesciu – nie, to jest Twój wózeczek. Czego on *** tu było przekleństwo *** ją uczy?? Tego, ze nie można się dzielić?? To ja się nie dziwię, ze mój mąż ze swoim bratem jak mieli po 6 – 7 lat wyrywali jeden drugiemu zabawki, jak się nei dzielić to się nei dzielić.
Potem mi jeszcze mówili teście, ze u takich dzieci „to normalne” zachowanie, ja mówię – tak zaczyna się od tego „to moje”, potem nie ruszaj, bo po ryju, a potem wychodza takie jak 12 – latki wpierdzieliły dziewczynie za supermarketem. A moja teściowa – ale takie dziecko nei zrozumie. Ja powiedziałam – rozumie więcej niż nam się wydaje, ale tego nie mówi. Zamknęli się, Kurde szkoda, że na swięta będę w terminei porodu bo bym w pizdu pojechała do rodziców i nikt by mi nie mówił takich głupot, bo mnie wkurwiają.
Potem będzie, zę tamta tak sie zachowuje, bo jedynaczka, a moja nie jedynaczka i się inaczej zachowuje. Gówno prawda. A poza tym kto zabrania szwagrom dorobić rodzeństwo dla tamtej, zeby była mniej rozwydrzonym bahorem.