Witam serdecznie!!
Urodziłam córeczke siedem miesiecy temu 30 wrzesnia 2005. Termin mialam na 15 ale Kingusia nie spieszyla sie na swiat wiec wylądowalam na patologii. Tam coraz bardziej sie denerwowałam slyszac przestraszone kolezanki z sali i krzyki z porodowki. Na szkole rodzenia bylam zaledwie kilka razy. W czawartek o 22 zbadal mnie ginekolog i powiedzial ze mam rozwarcie i pojechalam na porodowke. Zadzwonilam po meza byl bardzo szybko. Skorcze dostalam tylko jak pojawialm sie na porodowce...moze strach?? Ale nie byly to mocne skorcze wrecz przeciwnie

Mala zaczela sie pchac na swiat a polozna kazala mi isc posiedziec pod prysznicem to mialo zlagodzic bol albo przyspieszyc porod. W głowie caly czas krazyly mi slowa ze szkoly rodzenia ODDYCHAJ JAK BEDZIESZ MIALA SKORCZE! Poszlam na sale porodowa razem z mezem bo zdecydowalismy sie na porod rodzinny i moze tez dodawalo mi to sil. Przyszla godzina 00.45 i mialam skorcze parte a o 1.05 urodzilam Kingusie 3700 i 55cm wiec spora babka

Nie przecze torszke bolalo ale gdy polozyli mi mała do piersi cały ból przeszedł i zapomnialam o wszystkim. Kazdy czlowiek przezywa wszystko indywidualnie i na pewno tez jest tak z porodem jedne kobiety placza z bolu i rodza po kilkanascie godzin inne zas rodza podobnie jak ja. Ale o tym sie zapomina jak sie ma swoje szczescie kolo siebie. Jak mozna popatrzec przytulic czy pocalowac. Wiec powodzenia i GRATULACJE!!