Ja rowniez przezylam strate - 23 sierpnia 2006. Bylam wtedy w 9 tc, a serce dzidziusia przestalo bic w 7 tc i 3 d. Mniej wiecej wiem, kiedy to sie stalo. Przestaly mnie bolec piersi i czulam sie jak "nie w ciazy". Podswiadomie wiedzialam, ze cos jest nie tak. Do lekarza wybralam sie, jak zaczelam plamic w niedziele i poniedzialek. We wtorek lekarz, w srode poronienie, w czwartek zabieg oczyszczajacy.
Mialam szczecie, ze zobaczylam swoje dziecko - wyplynal ze mnie woreczek plodowy, caly, nietkniety. To widok, ktory zapamietam do konca zycia. Nie galaretka, tylko malutki czlowieczek. Pozegnalam sie i to naprawde duzo dalo. Lekarze i obsluga traktowali mnie, jak kolejna pacjentke, bez specjalnej troski. Na sali lezalam z jeszcze jedna dziewczyna, a jak wychodzilam, na sali pojawily sie dwie - dokladnie w tym samym celu. To bylo strasznie przykre. Wiedzialam, ze zadne slowa im nie pomoga, ale staralam sie, jak moglam, aby choc troche ulatwic im ten straszny poczatek.
Moj lekarz polecil przeczekac jeden cykl i starac sie. Wyszlo nam w pazdzierniku. Dzis jestem w ciazy w 7tc i 3 d. Jak zobaczylam dwie kreski, rozplakalam sie ze strachu. Nie czulam zadnych objawow, oprocz tego, ze nie mialam @. Pomyslalam, ze czekam mnie znowu to samo. Od razu umowilam sie na wizyte. Lekarz zapisal badania i zapobiegawczo Luteine. Okazalo sie, ze slusznie, bo poziom progesteronu mialam za niski. To bylo ponad dwa tygodnie temu. Na USG lekarz cos tam juz w pecherzyku widzial, ale bylo to mikre. Od tamtego czasu staram sie myslec pozytywnie, ale wszelkie objawy lub ich brak to od razu czerwone swiatlo. Niewiele osob z otocznia wie, ze jestem w ciazy. Mysle, ze ja sama nie do konca to zaakceptowalam, choc ciesze sie bardzo i tak bardzo chcialabym, aby bylo dobrze. Modle sie o to.
Co do pytania Dlaczego - nie zadaje go sobie. Tak widac musialo byc. Widac Bog potrzebowal Aniolka i wybral wlasnie moje dziecko? Nie wiem i pewnie nigdy sie nie dowiem, ale modlac sie, mysle ze moze Aniolek bedzie sie opiekowal swoim bratem lub siostra.
Czas leczy rany - to prawda, ale piszac to mam gesia skorke i lzy w oczach. Nie wiem, co mnie czeka. W najblizszy czwartek idziemy na USG. Okarze sie. Jednak z dystansem podchodze do slow, ze na pewno bedzie dobrze. Nic nie jest pewne. To nie chodzi o to, ze jestem czarnowidzem. Raczej realistka, ktora przezyla ogromna strate. Mysle, ze takie przezycie odbiera radosc o beztroske. Po poronieniu czujnosc i poziom stresu jest wyzszy, przynajmniej u mnie. To prawda, ze musimy sobie same z tym poradzic. Oczywiscie jest latwiej, jak jest wsparcie bliskich i przyjaciol. Ja takie mialam i mam nadal. I bardzo sie ciesze, ze jest taki temat na forum. W sierpniu nie bylo, a ja nie chcialam takiego zakladac. Nie wiem, czy napisalam skladnie czy nie. Jestem w pracy i co chwile sie odrywam, ale wazne jest dla mnie, ze moglam to napisac. Badzmy razem i wspierajmy sie.
|