W ciszy...w ciszy i w ciemności...tak Cię pożegnałam moje maleństwo...przytuliłam mocno i oddałam własne serce gdy Twoje przestało bić, już go nie chcę, Tobie przyda się bardziej tam gdzie teraz jesteś...
Te dwie kreski zmieniły cały mój świat, postawiły na głowie, pomieszały razem wszystkie możliwe uczucia...a potem zrodziły siłę i miłość, szczęście i lęk...
Proszę brać leki i wszystko powinno być dobrze, wszystko wygląda dużo lepiej niż ostatnio, krwawienie się zatrzymało, proszę być dobrej myśli
niech nikt nie wie..bądź moją słodką tajemnicą synku..wiem że to ty...moje szczęście, marzenie, największy sen, który właśnie się spełnia, wiem już, czuję to całą sobą, wszystko jest takie inne niż dotąd, wiem że jesteś ze mną...każdy dzień z Tobą jest jak dar mimo lęku i trudności...
zrobimy im wszystkim niespodziankę...
proszę tu mamy serduszko..a tu główeczka i rączki, nózki...proszę popatrzeć, rusza się, o widzi pani?
skąd ten lęk? Przecież to już było...była krew były leki, szpitale, zastrzyki, kroplówki...i jest mała śliczna dziewczynka...skąd te złe myśli...
czy takie rzeczy można czuć już wcześniej? piersi bolą tak bardzo, brzuszek powoli się zaokrągla...co mi jest? biorę leki, przecież powinno być dobrze...
krew.
niemożliwe...skąd ta krew? położę się, nie będzie dzisiaj posprzątane, jeden dzień bałaganu więcej jeden mniej...
jakoś tak....boję się...
znów krew..coraz więcej..
jadę
najwyżej poradzą sobie chociaż raz beze mnie...
najwyżej położymy się kochanie w szpitalu tam Cię dopilnują będę Cię częściej widywała...wszyscy mówią że będzie dobrze...
odkąd pani tak krwawi? a pani nie wie że można podjechać rano na szpital? mamy tutaj także oddział dziennej opieki nad ciężarnymi...no coż, proszę się położyć, tak, pięści pod pośladki proszę, wyżej...
kochanie pan doktor Cię własnie mierzy...zaraz powie że wszystko dobrze..może nawet pozwoli iść do domku...o, drukuje zdjęcia, jedno po drugim...zaraz Cię zobaczę..pewnie urosłeś...
tak strasznie długo to trwa...czemu nic mi nie pokazuje?
no niestety, bardzo mi przykro ale serce dziecka przestało bić...proszę popatrzeć...proszę, niech pani nie płacze...nic już nie da się zrobić...
nic nie widzę synku, łzy leją się jak szalone, w głowie otępienie...jakaś pielęgniarka tuli mnie i głaszcze pogłowie, gdzieś mnie prowadzą...chcą żebym tutaj została..ale twoje siostry..muszę do nich pojechać...
Musimy tutaj wrócić wiesz?
tulę twoje zdjęcie...jesteś taki piękny, przytuliłeś się do mnie od wewnątrz...podkuliłeś nóżki, rączki przytuliłeś do policzka...Ty śpisz...
Tylko śpisz....
czeka panią zabieg...pod pełną narkozą, zrobimy jeszcze badania i to stanie się jutro...proszę spróbować się położyć
kochanie ale ja Cię czuję..wyraźnie...ruszasz się we mnie, jesteś tam, wiem, Ty nie umarłeś...to na pewno jest pomyłka...przecież czuję!
Noc mnie schowa, nikt mnie nie widzi, nikt nie słyszy...jesteśmy razem...bądź ze mną...jutro mi Cię zabiorą...i już nigdy nie oddadzą..co oni z Tobą zrobią synku? Co się z Tobą stanie? Nie mogę znieść myśli, że Cię skrzywdzą...nie oddam Cię...co mam zrobić? Kochanie wróć do mnie...to na pewno moja wina...na pewno, skrzywdziłam Cię, zrobiłam coś nie tak...tak Cię kochałam, tak chciałam, dlaczego...
Już czwarta...wciąż nie śpię...w końcu oczy się zamkną...
przyszedłeś do mnie....z mroku. Patrzysz na mnie swoimi wielkimi, szarymi oczami...w rączce trzymasz białą różyczkę...przytulasz się do mnie, czuję Twój zapach, Twoje ciepło...szepczesz mi do ucha...
Mamusiu...przepraszam...teraz muszę już iść, ale wrócę....
budzi mnie płacz...
synku, to Ty?
poczekaj....
nie, to tylko sen...
Tobie nigdy nie będzie dane do nikogo się przytulić...
Wciąż jesteś ze mną...nie mają czasu...dobrze, jeszcze Cię mam...
proszę pani, to już...
Boże, jak tutaj strasznie...leżę na tym stole i patrzę na nich...przygotowują się żeby nas rozdzielić....narzędzia, zastrzyki, przypinają nogi pasami...maleńki, ucieknę...nie zgodzę się, nie zabiorą mi Ciebie...
zastrzyk...boli...boże lekarz już tam siedzi, niech on tego nie robi...
dygotam cała, trzęsę się jakbym umierała z zimna..tak strasznie się boję synku...serce mi pęka..
każą oddychać przez maskę, pielęgniarka, mówi spokojnie i głaszcze mnie po ręce...ma takie ciepłe oczy...
nie skrzywdźcie go...
wszystko rozmazuje się i powoli znika
Ciemność...
widzę Cię biegniesz w ciemność, poznaję Twoja postać...
synku poczekaj, zabierz mnie ze sobą...
pierwszy niż powrót do świadomości jest ból...uderza podwójnie...
ciałem wstrząsają skurcze porodowe, serce umiera...jeszcze jestem w ciemności, jeszcze nic nie widzę on już jest
Boli tak bardzo...boli...gdzie jest moje dziecko? gdzie? boli...proszę..gdzie jest mój dzidziuś...tak bardzo boli...
Nie, nie dam rady przejść na łózko
nie, nie mogę się przesunąć
nie nie chcę, gdzie ono jest?
jakieś ręce unoszą mnie jak szmacianą lalkę, jadę korytarzami ląduję na innym łóżku, wciąż krzyczę i płaczę...dostaje jakieś leki, kolejne skurcze są potworne...ktoś pyta czy chcę żeby przyszedł mąż, krzyczę że nie chcę, znów płaczę...kolejne leki, kroplówki...jestem jak w amoku, jak pijana rozglądam się naokoło...Skurcze powoli mijają...
Przychodzi D., pielęgniarka daje mi jakieś dokumenty do podpisania... D. siedzi przy mnie...ma taką dziwną twarz...dygota....
Kochanie pochowamy nasze dziecko
słyszałeś maleńki? tatuś mówi że nie pozwoli cię oddać ani skrzywdzić...
Moje ciało nie rozumie że cię nie ma... w sobotę znów odwiedziłam tamten fotel...drżę na samą myśl o nim..musieli wszystko otwierać bo zamknęło się żeby nie pozwolić ci odejść...w poniedziałek znów...a przecież Ciebie już nie ma...gdzie jesteś?
odebraliśmy dokumenty...znam tę białą kartkę...widziałam ją już dwa razy...
N. "syn" ... waga 18 gram, długość 9 cm... urodzone martwe...14.10.2011.r.
Miał być Kuba...kochanie wiem, całe życie wiedziałam jak mu dam na imię, ale on powiedział że wróci...jeśli damy mu na imię Kuba to wiem że już nie przyjdzie...obiecał mi...
Od teraz jesteś Mateuszkiem..nadaliśmy Ci imię i nazwisko...mam twój akt urodzenia....
kupiliśmy Ci z tatą białą trumienkę, schowałam do niej maleńkiego misia i błękitne skarpetusie, pierwsze, które miałeś nosić...kupiliśmy błękitne kwiaty i znicze z aniołkami...twój tata płakał podczas modlitwy...ja płaczę praktycznie bez przerwy...
pochowaliśmy Cię synku na małym cmentarzu pod lasem...
teraz będę mogła Cię odwiedzać...
Już zawsze będę przy Tobie....
Łzy lecą wciąż same...
sen przychodzi bardzo rzadko a jeśli przychodzi to z koszmarami
Jedzenie odrzuca, wciskane na siłę zaraz wraca...
Całe ciało boli...
Nawet oddychanie sprawia trud...
Wargi całe pogryzione do krwi gdy chciałam powstrzymać się od płaczu...
Ręce podrapane od paznokci, które na nich zaciskam...
Chora z bólu, pokonana, zniszczona, półżywa...
Z jednym wielkim poczuciem winy zamiast duszy...
z dziurą zamiast serca...
Oto ja... Twoja mama...
Kocham Cię Mateuszku... [*]
_________________ Magdalenka 23.11.2002 r. Wiktoria 26.06.2008 r. [*] Mateuszek 14.10.2011 Jakub Jacek 14.08.2013 r.
|