Witam.
W sobote po nocy corka obudzila sie chciala wstac ale niestety, nie mogla.
Prawa nozka odmawiala posluszenstwa. Zginala sie w kolanie i koniec i stopka sie wykrzywiala. Myslalam ze albo skurcz, albo stluczenie.
No, ale zadnych obrzekow, boli, zadrapac.
Przeczekalam godzine z nadzieja, ze moze minie.
Trafilysmy do szpitala- chirurgia dziecieca, RTG - rozpoznanie ze zdjecia zapalenie stawow biodrowych.
Z tego co wyczytalam na internecie to bierze sie z przezebienia, angina inne choroby po 2 tyg. sie to ujawnia.
Tyle, ze corka zdrowa jak ryba.
Ma lezec dzien i noc, 30 minut dziennie mozna ja uwonic z wyciagu (kamaszki tak mowia).
Z lezeniem jest roznie. Corka to zywe srebro, ja nic nie boli i trudno jej wytlumaczyc ze musi i koniec.
Dopiero wczoraj udalo sie ze od 10 do 19 przelezala, siedziala z tymi kamaszkami. W nocy problem bo budzi sie zdejmuje to.
Wczoraj w nagrode wzilam ja do swietlicy aby sie pobawila, tam nie bylam w stanie ja upilnowac w 100%, ale juz w sekundzie wstaje i biega nawet. Nie pozwalam jej oczywiscie, no ale
Moje pytanie bo troszku utyka tak jakby.
Czy naprawde minie, czy bedzie sprawna ruchowo

Boje sie bo to nozki
Czy choroba nie zostawi jednak jakis sladow
I czy faktycznie az 2 tygodnie musimy byc w szpitalu
Dostaje tylko ibum przeciwzapalny lek 3 razy dziennie, pozatym nic innego.
Wyniki krwi OK, reszty jeszcze nie mamy.
Licze na odpowiedz bo sie martwie
