Witam
Ja na moją Maleńką czekałam w szpitalu 2 tygodnie. Codziennie miałam robione 4x KTG, co jakiś czas USG, ponadto 1x amnioskopię. Na każdym codziennym badaniu lekarskim słyszałam, że do porodu jest bardzo blisko, a przez ostatni tydzień, że może zacząć się w każdej chwili. A mnie nic nie bolało, Maleńka była ruchliwa, KTG nie wykazywało skurczów. Dopiero 15 wrzesnia pojawiły sie skurcze, najpierw co 7 minut a wieczorem co 5 minut. W nocy około 1 odeszły mi wody. Po prostu chlusnęło, wyskoczyłam z łóżka i byłam bardzo zdziwiona kałużą na podłodze. Poszłam do siostry i od razu przeniosłam się na salę przedporodową. W sumie do 4 nic nie dziaało sie wielkiego. Gdyby nie odejście wód to byłabym jeszcze na swojej sali

:):) Po 4 zaczęły się mocniejsze skurcze, cudownie pomagała piłka. Nadal odchodziły mi wody(rano jak salowa przyszła sprzątać z uśmiechem przyznałam ze kałuża na podłodze w sali porodowej to moja sprawka

:):).Podobno poród "na sucho" bardziej boli, niż wtedy kiedy wody odchodzą w trakcie. Położna była cudowna, taka z powołaniem. W przyszłości chciałabym aby była przy narodzinach mojego drugiego dziecka. Niestety to nie ona odebrała poród, bo przyszła inna. Ból był silny, do tego masowanie szyjki. Ale wszystko można przeżyć. Bole parte nie są takie straszne, bo trzeba skupić się na parciu, ja robiłam to w pozycji półsiedzącej.Oczywiście nacięto mi krocze, ale nie było to bolesne. Kiedy położna powiedziała, że widać już główkę z czarnymi kręconymi włoskami nagle dostałam ogromnej energii. Potem parę parć i poczułam coś cudownego, jak wysuwa się ze mnie moja Maleńka i jej natychmiastowy krzyk. Była 7.35 rano, za oknem świeciło piękne słońce. Powiedziałam wtedy, że to cudowny dzień na tak cudowne wydarzenie. I pomyślałam, żeby przez całe życie mojej Małej świeciło tak słoneczko. Pamiętam jak mi Ją wtedy od razu pokazano, całą w mazi płodowej i jak Jej dotknęłam ze łzami w oczach, a potem mogłam Ją ucałować. Naprawdę cudowne uczucie, nie da się go z niczym porównać. Trudno znaleźć właściwe słowa aby opisać moment przyjścia na świat tego małego człowieczka, owoc miłości dwojga ludzi. Zapomina się od razu o całym wysiłku, bólu. Potem jak lekarz szył mnie nie pczułam bólu tylko ogromne szczęście, nawet żartowałam sobie. Potem mówili o mnie, że jestem "wesołek". Ale trudnio nim nie być kiedy czuje się taką radość, doświadcza takiego szczęścia i cudu narodzin ukochanej małej istotki. I muszę powiedzieć, że kiedyś wrócę do tego szpitala aby po raz drugi doświadczyć tego cudu.
pozdrawiam serdecznie i zyczę szybkich porodów