Cześć Kochaniutkie!
Natalka, masz rację, niedługo nas zamkną za propagowanie pijanstwa

Wiec ja juz sie uspokajam i uroczyscie oswiadczam, ze jestem dzis trzeźwiutenka jak wzorowy czlonek AA!
Wiem o czym mowicie, ja dzis normalnie mam wrazenie, ze cos we mnie krzyczy: Ja chce mieć dziecko!!!!! A rozum podpowiada i nakazuje inaczej. I jak mówi Natalka, krąg się zamyka. Ale chyba w sumie nieźle sobie z tym radzę. Zwlaszcza, ze wpadam do Was i gęba mi się śmieje

Wiadomo, są lepsze i gorsze dni, każda z nas zna to z autopsji. Czytam Was i tak czesto czuję to samo, że już pozostaje mi przytaknąć, żeby się nie powtarzać. Fajna sprawa, bo nie czuję się z tym wszystkim tak bardzo osamotniona.
Myślę często o adpcji, ale na to chyba też nie jestem gotowa. Być moze jeszcze nie. Ale jakies powołanie w tym kierunku czuję. Ja bardzo długo nie chciałam mieć w ogóle dzieci. Wydawało mi się, że będę złą matką (cholera wie, dlaczego tak myślałam, nie wiem!). A później zaczął się budzić instynkt. I teraz aż we mnie wrzeszczy. I teraz, o dziwo, z kolei jestem przekonana, ze byłabym fajną mamą... Człowiek to skomplikowana istota z tym swoim pofałdowany mózgiem

A w ciążę zaszłam przy pierwszej świadomej próbie. I nagle zmienił się cały mój świat. A później, kiedy usłyszałam "wyrok" od lekarza, poczułam jakbym dostała z piąchy w nos. I znów się świat zmienił. Normalnie karuzela. A teraz dałam sobie czas na wyhamowanie i dojście do ładu z tym wszystkim. Podziwiam w pewnym sensie dziewczyny, które decydują się od razu, przed pierwszą @ po zabiegu łyżeczkowania na kolejną ciążę. Ale ja bym się nie odważyła. Moze jestem za bardzo bojąca?
Ale sobie pogadałam, ufff, tak mnie coś naszło na refleksje.