Hej hej:)
Przepraszam,ze dopiero teraz pisze,ale mam ostatnio mniej czasu
a poza tym ciezko mi siedziec normalnie
ale postaram sie jakos ten swoj porod opisac...
zaznacze na wstepie,ze to byl KOSZMAR!!!
to dopiero 5 dni minelo,ale ja wciaz pamietam ten bol..
no,ale od poczatku...
4.09 czyli w dniu, w ktorym wypadal mi termin porodu zglosilam sie do szpitala (do dzis nie wiem po co tak wczesnie...

) pani doktor mnie zbadala...powiedziala,ze mam rozwarcie na opuszek i poza tym wszystko pozamykane,wysoko itp.
pomyslalam sobie,ze moze cos sie na dniach ruszy...jeszcze tego samego dnia mialam robione usg,ktore wykazalo,ze jestem w 38 tygodniu ciazy

i mam termin na 16.09...troche sie podlamalam,bo o powrocie do domu nie moglo byc mowy...
zostalam wiec na tej patologii ciazy i meczylam sie tam strasznie jeszcze kilka dni...mialam codziennie badania i zadnych zmian w rozwarciu itp. nie bylo...wiec wciaz czekalam...
i wreszcie nadeszla sobota, 8.09 godzina 1.09 w nocy

nagle sie obudzilam i poczulam,ze zrobilo mi sie bardzo cieplo...wstalam i zobaczylam wielka kaluze wody...bylam w szoku
szybko obudzilam pielegniarke,ktora zrobila mi wielka łaske,ze wstala...zrobili mi lewatywe (brrr...) i kazali sie spakowac....
ok. 2.15 lezalam juz na prodowce podlaczona do ktg...mialam jakies skurcze,ale oczywiscie ktg nic nie wykazalo...i tak lezalam i lezalam bez zmruzenia oka do 8 rano
wtedy przyszedl lekarz i podlaczyli mi ta okropna oksytocyne w kroplowce...skurcze poczulam juz po minucie,.ale takiego potwornego bolu nie czulam nigdy!!!to byl koszmar...skurcze podwojne co 5 minut,potem chwila wytchnienia i znowu...probowalam wstac,.cwiczyc na materacu..ale w pewnym momencie zrobilo mi sie slabo i stracilam przytomnosc...na kilka sekund...szybko podlaczyli mi tlen...a skurcze wciaz sie nasilaly...
o 11 mialam juz 7 cm rozwarcia...a bol byl coraz silniejszy...niestety nagle wszystko ustalo...do 14 nic sie nie ruszylo...a skurcze sie nasilaly i nasilaly...dostalam nowe leki,po ktorych tez nic...dopiero potrojna dawka oksytocny przyniosla rezultaty...mnie bolalo tak potwornie,ze zrobilo mi sie wszystko jedno..myslalam,ze zaraz umre...wtedy nadeszly bole parte...ja ju jednak nie mialam sily przec...dlatego lekarka mocno nacisnela mi na brzuch (POTWORNY BOL) i Julek wyskoczyl...ale nie plakal,wiec bardzo sie przestraszylam...okazalo sie,ze tez byl przemeczony porodem...dlatego troche niedotleniony i dlatego dostal 8 punktow...ale pozniej juz bylo wszystko ok.
Moje malenstwo mialo 50 cm i wazylo 3100 g a ja bylam wykonczona...przepraszam,nie moge juz wiecej pisac...poryczalam sie
Moj synek naprawde jest dla mnie calym swiatem,ale jak pomysle o tym bolu i mekach,to...moze zapomne z czasem