Witajcie dziewczyny też chciałam się trochę wyrzalić
Jest to moja druga ciąża pierwsze dziecko tez straciliśmy
Był 35 tydz. c.27.11.2006 wszystko przebiegało przez całą c. ok dobrze się czułam wszystko mogłam robić.Mąż wrócił z nocki gdzieś przed 4 jak zwykle poranna rozmowa w łóżku(zawsze dawaliśmy sobie relacje co i jak)odwróciłam sie aby zasnąć prawie zasnęłam i mówię do M. chyba się "zsikałam" M. zapala światło i patrzymy to chyba nie to pobiegł po swoją mamę aby przyszła ja w tym czasie wstałam,mama mówiła że to wody odeszły i aby jechać do szpitala szybko sięubrałam spakowałam trochę moje rzeczy i jechaliśmy wody mi prawie bez przerwy odchodziły w szpitalu kolejka mówię im że mi wody odchodzą proszę poczekac na korytarzu więc czekam siedziałam na ręczniku który wzięliśmy z domu bo byłam mokra.Wkońcu weszłam wywiad oczywiście musi być,na fotel lekarz mnie bada pyta się czy mam skurczę mówię że nie czuję nic a on po chwili mówi a to co przecież to skurcz ja mu nato że nic nie czuję a on a chodziła pani do szkoły rodzenia mówię że nie on znowu do mnie a mało czasu pani miała aby tam chodzić, już się z nim nie spierałam bo to niemało sensu. Wzięli mnie na oddział około godz.6 miałam zrobione ktg,chyba pielędniarka mi powiedz. że bedzie cesarka bo mały jest ułożony pośladkowo więc czekałam, akurat tego dnia był nawał ciężarnych wszystkie chciały rodzic po kolei wychodziły, a ja leżałam i patrzyłam co sie dzieje wokoło mnie.Około godziny 13 wzięli mnie na salę salę do cesarki lekarze już byli tylko musieliśmy poczekać na panią anestezolog(coś takiego)przyszła jakoś o 13:30 zrobili mi zastrzyk w plecy potem ta pani sprawdzała igłą czy coś czuję (mi było wszysto obojętne już) mówię że raczej nie więc dla lekarzy był to znak że mogą zacząć robić swoje jeden wziął skalper jak ja im zaczęłam krzyczeć to odfrazu chyba zrozumieli że znieczulenie jeszcze nie działało.Obudziłam się na sali a mały leżał obok w tych szpitalnych łóżeczkach niemogłam się ruszą wszystko mnie bolało przyszła pielęgniarka zapytałam jak mały powiedz. że dobrze i poszła.Przyszedł mój M. miał go na rękach przez chwilę,potem musiał jechać do pracy na noc, przyszli rodzice i siostra mały w tym czasie dziwnie postękiwał przyszła pielęgniarka chciał małego przyłożyć do piersi aby się napiła ale niechciał więc go położyła obok mnie po chwili przyszła lekarka i wzięli nam go aby zbadać.Przyszła powiedz. że mały bedzie w inkubatorze i pod obserwacją,gdzieś około godz. 22 przyszła pielęg. i pyta się czy chcę ochrzcić dziecko pytam się dlaczego a ona tak dla pewności bo jest trochę słaby to mówię że chcę tylko zadzwonię po M. aby przyjechał.do szpitala.Dali mi zastrzyki abym mogła jechać na wózku do małego.Dłużyła się ta noc strasznie rano tak samo zastrzyki abym mogła go zobaczyć,gdzieś przed 9 przychodzi lekarka i się pyta czy wyrażamy zgodę aby przewieść nasze maleństwo do Akademi do Gdańska, bo tam bedzie miał lepszą opiekę.Przyjechali do nas rodzice M. o moja siostra byli zemną a mój M jechał z ojcem do Akademi.Po jakieś godz. przewieźli mnie na inną salę abym była sama i powiedzieli że w czasie drogi do Akademi moje maleństwo zmarło,zadzwoniłam do M. aby wracał z powrotem.Bardzo ciężko nam było ale to dzięki mojemu mężowi bo mógł być przymnie w szpitalu cały czas wytzrymałam.Dopiero sekcja zwłok wykazała że miałam paciorkowca i to była przyczyna śmierci dziecka,pogrzeb był tylko na cmentarzu na początku nie chcieli mnie puścić na pogrzeb ale nie dałam za wygraną dali mi tyle tabletek i zastrzyków i puścili niby na 2 godz. ale wróciłam chyba po 3 godz.nic niemówili(jak by mnie tam niebyło to niewiem penie bym sobie tego nigdy nie darowała) wyszlam ze szpitala po tygodniu po jelita nie chciały pracować.
Miałam jeszcze 2 razy zapalenie szwów od cc ropa się z nich sączyła musiałam jeździć aby mi to wyciskali (jaki to bół znowu bół)pytałam się kiedy możemy znwu starać się o dziecko jak wszystko bedzie ok to około 3-4 miesiącach, więc próbowaliśmy i po 3 miesiącach się wkońcu udało w czerwcu nie dostałam @ więc szybko do lekarza.
W tej ciąży Robiłam badanie prenatalne, wymaz/posiew z szyjki macicy(czy jest paciorkowiec)wszystkie badania wyszły dobrze i tym razem wierzymy się nam uda
Gdyby nie mój mąż to bardzo ciężko byłoby zemną niewiem skąd miał tyle sił aby być zemną w szpitalu przez tydzień spał na krześle a pod koniec położył się na łóżku obok
trochę się popłakałam jak to pisałam ale wyrzuciła to z siebie
Trzymacie się dziewczyny