Kaffa
przy pierwszym dziecku, a był to wcześniaczek, miałam nacinane krocze. Było to podyktowane tym, że niestety miałam bardzo słabe skurcze parte i nie miałam już siły przeć, główka maluszka wychodziła prawie do połowy, a potem cofała się. Po kilku lub klikunastu próbach i po zebraniu lekarskiego konsylium nad moim przypadkiem podjęto decyzję o nacięciu krocza. Ja zgodziłam sie, byłam już tak zmęczona, że pragnęłam tylko urodzić. Dobrze, że mój maż był wtedy ze mną...
Lekarze powiedzieli mi, że w związku z tym, że to wcześniaczek, a organizm nie zdążył jeszcze przygotować się do porodu najlepszym rozwiązaniem będzie nacięcie. I teraz uważam, że faktycznie tak było najlepiej. Maluszek urodził się momentalnie po nacieciu krocza. Lekarze pomogli mi też lekko poprzez przyciśnięcie brzuszka, aby mały nie mógł już sie cofnąć. Potem przeczytałam, że to nie koniecznie popularna metoda, ale uważam, że akurat u mnie była skuteczna.
Krocze goiło mi się dosyć długo, z tego co pamietam chyba ok 2 tygodnie, miałam szwy rozpuszczalne, wiec bez problemu wszystko się potem zgoiło. Chyba najgorzej było mi przełamać barierę seksu po tym porodzie, bo wydawało mi sie, że jeszcze nie do końca się zrosło itp, idt. Niemniej jednak wszystko było w porządku, tylko to taka bariera psychiczna.
Przy drugim porodzie urodziłam córcię z wagą 4050, czyli całkiem sporą, krocze pękło mi samoistnie w dwóch miejscach, ale nie w kierunkach nieporządanych. Były to dość duże pękniecia, bo i dziecko było duże. Pomimo dużej opuchlizny po tym porodzie, zgoiło się wszystko dużo szybciej i mogłam siadać normalnie w przeciwieństwie do sytuacji po nacięciu krocza.
Podsumowując myślę, ze wszystko tak naprawdę dzieje się w głowie, bo fizycznie dosyć szybko wraca się do sprawności. Słyszałam tylko, że lepiej mieć nici, rozpuszczalne, aby potem nie chodzić na ich wyciąganie, bo to nie jest zbyt przyjemne.
Ale napisałam... pa
Ostatnio zmieniony śr maja 17, 2006 2:27 pm przez eva, łącznie zmieniany 1 raz
|