Witajcie.
Postanowiłam zacząć żyć dla siebie. Kim jestem teraz? Otóż siedzę sobie w dresach, włosy ulizane w przedziałek - fryzjera nie widziały od dwóch lat, jestem w ciąży z dzieckiem mojego męża, który postanowił mnie ignorować w każdej sprawie, przy czym przy dziecku zamienia się w słodkiego tatusia, do którego przecież nie można się przyczepić, nie mam znajomych, mieszkam na wsi i jestem całe dnie z dzieckiem. Lekarz wypisał mi zwolnienie z pracy, prosiłam go o to, bo już miałam wszystkiego dosyć. W ogóle nie wiem już kim jestem, zatraciłam się w domostwie, robieniu co trzeba jako żona i matka, zapomniałam, kim byłam kiedyś i ta pamięć nie chce do mnie wrócić..
Dzisiaj prawie się załamałam, ale otrzeźwiła mnie siostra. Powiedziała, żebym go olała i pokazała, że jestem niezależna, że nie jest mi do niczego potrzebny. Ale żeby mnie robiła tego, bo on, bo jego, bo przez niego, tylko wyłącznie DLA SIEBIE. Ach, jak ciężko to wchodziło mi w głowę.. Utarte schematy, przyzwyczajenie, wygoda... Takie słowa nie trafiają tak łatwo do takiej skorupy.. Zmusiła mnie, bym odświeżyła sobie prawo jazdy... Przestałam jeździć, bo po długiej przerwie wsiadłam za kółko i miałam drobny wypadek, któremu towarzyszyły "słowa pocieszenia" męża, że źle, nie powinnam tak trzymać sprzęgła itp itd, co było "bardzo" wspierające. No więc zapisałam się na 10 godzin jazdy, trochę wbrew sobie, bo nie chciałam ruszać mojej skorupy. Ale teraz jak dobrze się z tym czuję! Zamierzam robić coraz więcej! Wyjdę ze skorupy i będę sobą, czy się to podoba mojemu mężowi, czy nie:)
Dziękuję, jeśli ktoś doczytał to do końca. Jeśli którejś z Was też jest coś takiego potrzebne, niech napisze. Może zdołamy się nawzajem zachęcić do życia? Może którejś z nas to pomoże?
Napiszcie i Wy, ja będę się dzielić każdym DZIAŁANIEM ,które podejmę.
|