Dzisiaj jest śr wrz 10, 2025 1:23 pm


Forum ciąża

» Forum ogólne » Psychologia

Strefa czasowa UTC [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 81 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna
Autor Wiadomość
Post: śr paź 15, 2008 12:26 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw paź 04, 2007 9:27 am
Posty: 7655
Lokalizacja: Lublin/Dartford UK
Cóż ... choć jestem osobą patrzącą raczej optymistycznie na świat, to i mi zdarzają się takie momenty, ze nie radzę sobię z codziennością ...
Utworzyłam ten temat po to, aby móc się w nim wyżalić, a nie po to by ktoś mi doradził, bo są sytuacje, w których rada nic nie da, nic nie jest w stanie zmienić biegu zdarzeń. A wiem, że są takie osoby, które myślą, ze ich położenie, to największa katastrofa ..., a może okazać się, ze inni mają większe rozterki i kłopoty...

Zacznę od siebie ...

Czy ktoś może mieć większego pecha????

Cały wrzesień i pierwszą połowę października zaliczam, do najgorszych miesięcy w tym roku Smutny
A tak było kolorowo ... tak fajnie się wszystko układało.

Zaczęło się od tego, że zepsuł mi się telefon .... a potem zgubiłam dokumenty mojego interesu. Wszystko oczywiście trzeba przeliczać na pieniążki. Bez telefonu nie bardzo mogę funkcjonować, po pierwsze muszę mieć kontakt z domem gdzie moje dziecko przebywa z nianią, po drugie muszę być pod telefonem dla klientek, więc to jest potrzebne jak rybie woda.
Następnie moje dziecko zgubiło świeżo, bo w lipcu zakupioną mp4 z uzbieranych pieniążków z komunii. no i znowu w plecy. Następnie był ogromny wydatek na Ewelinki szkołę. Wydałam przeszło 800 na podręczniki i nową odzież. W między czasie dowiedziałam się o chorobie moich dziadków. Oboje mają raka i bardzo złe rokowania. Aby nas jeszcze dobić w między czasie odbyły się dwa pogrzeby w rodzinę mojego męża. Następnie pożyczony telefon od moich przyjaciół również się zepsuł. Tylko w łeb sobie strzelić normalnie.
No i w sumie słów by mi zabrakło, gdyby nie to, że chciałam się wyżalić do końca ... wczoraj moje niania zostawiła mnie na lodzie ... to znaczy nie z jej winy, ale jednak ... czy to pech .... chyba się upiję .... Smutny
Finansowy krach ... dół jesienny ...
Ale dzięki dziewczynom tym które pamiętają o mnie na tym forum i cierpliwie czekają i upominają się o moja obecność. Tylku tu odżywam dzięki. staram się wrócić, ale kiepsko mi idzie ....

Dziewczyny piszcie ... mi naprawdę pomogło ...

_________________
Obrazek 06.09.2007
Obrazek 13.07.1999
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 8:20 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt gru 12, 2006 2:16 pm
Posty: 7570
Lokalizacja: leszno
No ja tu napewno będę często zaglądać, wkurza mnie to, że małż musi tak pracować, że wyjeżdża, że tej cholernej polsce jest tak, że aby żyć to rodziny muszą być od siebie daleko. I wczoraj mi powiedział, że nie zostaje do piątku a do soboty, ja wiem to jeden dzień, ale dla kogoś kto czeka to aż jeden dzień.
Normalnie dół mnie dopada jak pomyśle, że jak nie dostanie zlecenia to będzie musiał wrócić do pracy a wtedy z jedenj wypłaty nie wyżyjemy. Ja wracam do pracy, ale ja zarobie 1200 zł muszę odjąć żlobek lub nianie to jest koszt od 250zł do 400zł musze odjąć przynajmniej 400zł na dojazdy i co mi zostaje nic, bo zaplace czynsz za który płace 400zł i co na chusteczki mi nie starczy. Małż musi zarobić reszte.
Jakby nasze mamy żyły by było inaczej, wszystko się powaliło i ciągnie się to za nami cały czas.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 8:49 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw sty 18, 2007 11:16 am
Posty: 1375
Lokalizacja: warszawa
Mnie tez dopadl jesienny dół.... Mam juz wszystkiego dosc!!! Począwszy od tego ze moj P pracuje od switu do nocy, do tego ze dzieci sa strasznie niegrzeczne i juz nie daje sobie rady!! Moja najlepsza przyjaciolka wyjezdza za granice, kazdy zajmuje sie swoim zyciem a ja siedze jak ten kocmluch w domu bo nie moge sama wyjsc z tymi szatanicami!! Jak mi sie uda zlapac kogos kto wyjdzie ze mna na spacer to jest swieto.

Dom jest juz dla mnie jak wiezienie, jedynie w weekend moge gdzies wyjsc, te wstretne szatany non stop sie drą, nie chca w dzien spac a ja mam ich po dziurki w nosie!!! Staralam sie zawsze podchodzic do wszystkiego z dobrą miną, ale jak pomysle ze bede tak wegetowac jeszcze rok, az pojda do zlobka to mam ochote skoczyc z mostu.

Do tego 24 wrzesnia zmarl moj tata, mama snuje sie po domu i jest bardzo drazliwa, siostra chce rzucic szkole w wieku 18 lat i non stop stroi fochy, wszystko jest na mojej glowie a ja chciala bym choc na chwile nie myslec o niczym i zeby NIKT ODE MNIE NIC NIE CHCIAL.

Ah jeszcze skradziony wozek, zepsuty telefon, ktorego mi nie naprawili, zgubili go a ja chodze jak ten pedzel z zastepczym, zlamana reka jakis czas temu, .... jakies fatum???

eh... lzej mi.... dzieci zasypiają... cud :D

Zasnęły :D :D :D moze powinien to byc odczyniacz zlych urokow a nie narzekalnik?? :wink:

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 9:42 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt paź 16, 2007 3:21 pm
Posty: 11119
To i ja się pożale

Ten rok też nie jest dla nas ciekawy ani łatwy

w styczniu otwarłam działalność gosp.która niestety nie zarabiała nawet na mój zus więc żeby jakoś ja podtrzymać co miesiąc dokładaliśmy z pensji m doszlo do tego że nie było już z czego dokładać i w czerwcu zamknęłam ale trzeba było wziąść kredyt żeby oddać kase siostrze (pożyczałam na otwarcie 10tys) więc spłacamy 400zł miesięcznie kredyty + 250 rata za laptopa który wzięłam na firme
teraz był roczek mojego chrześnika więc znowu nas szarpnęło a dodam że od zamknięcia firmy szukam pracy :( i wcale nie jest tak łatwo

wczoraj się dowiedzieliśmy że m ma być chrzesnym u siostry w stanach więc do końca pazdziernika musimy kupić prezent i podać przez teściową i kolejne stówki w plecy

za misiąć urodziny drugiej chrzesnicy m na które zawsze zaprasza więc chocby 50zł ale dać trzeba
no a na dodatek nasze ciągłe starania o fasolke nie przynoszą efektów
a żeby było ciekawiej rozkraczyło mi się auto w niedziele i musimy oddać do mechanika bllle silnik do remontu i coś tam jeszcze i nie odpali głupia kupa złomu :evil: :evil: :evil: :evil:

mam nadzieję ze uda mi się znalezć prace w tym roku bo inaczej szubienica

_________________
"Najważniejszą decyzją w życiu jest to, kogo poślubisz. Choćbyś zsumował wszelkie inne decyzje, jakie podjąłeś i tak nie dorównają ważnością tej jednej."


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 12:19 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr sty 03, 2007 1:58 am
Posty: 1585
Lokalizacja: daleko, daleko, chyba za daleko
dla mnie rowniez ten rok nie jest najlepszy, ciagle cos sie psuje samochod, piekarnik, pralka. Ciagle gdzies trzeba dzwonic i prosic , zeby mi naprawili.... Namietnie szukam pracy, jakos znalezc nie moge, co prawda pracuje, ale za takie sobie pieniadza, a praca do przyjemnych nie nalezy. Sotatnio, gdy za 3 razem zdalam prawko myslalam ze fatum przeszlo, pojechalismy na komunie do Polski, wszystko bylo ok, zadnych wpadek z samochodem. W lipcu znowu do Polski, tym razem do mamy, ktora glupi lekarze przez swoja rutyne, o malo mi nie zabili :twisted: Przez to nasze plany na wspolne swieta poszly sie ..... znowu swieta bez rodziny, nienawidze takich swiat :twisted: Do tego wszystkiego jesien, ktorej tez nie lubie, jakas podatna na depresje sie robie..... no i dziecko, ktore czasami sprawia, ze bez problemu przyjeli by mnie na psychiatryczny oddzial. Chyba wystarczy......
dobrze ze powstal taki temat, mozna wyrzucic z siebie to i tamto
dzieki mirtula

_________________
Obrazek
Obrazek
Obrazek
aniolek 2009*


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 12:26 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt paź 16, 2007 3:21 pm
Posty: 11119
No właśnie Miritula świetny pomysł z tym tematem :)

_________________
"Najważniejszą decyzją w życiu jest to, kogo poślubisz. Choćbyś zsumował wszelkie inne decyzje, jakie podjąłeś i tak nie dorównają ważnością tej jednej."


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr paź 15, 2008 1:09 pm 
Dobre Serce
Dobre Serce

Rejestracja: ndz cze 29, 2008 8:23 am
Posty: 1401
w zasadzie to piszę tylko po to żeby się wyżalić więc nie musicie na to nic odpowiadać. Chodzi o męża oczywiście. Ja już nie umiem z nim rozmawiać. W zasadzie to chyba rozmowy nigdy nam nie wychodziły. Zawsze kończyły się kłótniami, później próbowaliśmy się dogadać przez gg lub sms i dopiero na końcu znów rozmową w cztery oczy. I tak naprawdę to chyba nigdy naszych różnic nie staraliśmy się zatrzeć raczej odkładaliśmy drażliwe tematy. I teraz to wychodzi.
Ja już dawno powiedziałam mężowi że nie chcę mieszkać w mieście. A ponieważ dostałam działkę od babci to logicznie taniej nam wyjdzie budowa domu niż kupno mieszkania. Od zawsze o tym wiedzieliśmy. Z kredytem czekaliśmy tylko aż mąż dostanie umowę na stałe. No i dostał. I co? On nie chce brać kredytu. On się boi. On się nie chce zadłużać na kolejne 30-40 lat żeby go spłacać.
Rozumiem. Tylko jest jeden problem. Gdzie w takim razie będziemy mieszkać? Teraz mieszkamy w mieszkaniu taty który na trochę przeniósł się do mamy (są po rozwodzie), ale wiadomo że zrobili to tylko dlatego żebyśmy nie musieli tracić kasy na wynajem i dzięki temu mogli wziąć kredyt i wybudować jak najszybciej dom. To było wiadome od początku że to jest wyjście tymczasowe i im szybciej się pobudujemy tym lepiej. Także tak czy inaczej na dłuższą metę w tym mieszkaniu nie zostaniemy. Mój mąż z moją mamą mieszkać nie zechce (zresztą ja też bym już nie mogła zwłaszcza jakby mój mąż i mama byli pod jednym dachem), tak samo jak po pierwszych poślubnych doświadczeniach ze swoją teściową też nie zamieszkam.
Ja naprawdę rozumiem że gdybyśmy mieli bardzo ciężką sytuację finansową i nie mielibyśmy możliwości podjęcia kredytu czy jego spłaty to sytuacja wyglądałaby inaczej, ale tak nie jest. Wiem że sobie jakoś poradzimy, a jak nie to zawsze rodzice nam jakoś pomogą. Poza tym działka jest spora i już wymyśliłam że oddam część działki pod hipotekę żeby kredyt dostać i jak nie będę w stanie spłacać to niech bank sobie część działki zajmie i już, a częsci z domem nikt mi nie ruszy.
Poza tym naprawdę tyle ludzi młodych bierze teraz kredyty. Wiadomo że jakoś trzeba zacząć żyć na swoim. Gdyby tak nie było wszyscy byśmy u rodziców na garnuszku do końca życia byli.
I tu jeszcze się jedna sprawa rozchodzi. Mianowicie że oczywiście w przyszłości jak nasi rodzice przejdą na emeryturę to trzeba będzie im jakoś pomóc jak samo nie dadzą sobie finansowo rady zz tej nędzy którą przyznaje państwo. Tak już jest w przypadku mojej teściowej. Co prawda na razie problemu nie ma bo ma dodatkową pracę, ale jeśli ją straci lub już nie będzie mogła pracować to z samej emerytury nie wyżyje. I ja sobie zdaję sprawę że trzeba będzie jej jakoś pomóc. Ale czy to jest powód dla którego ja mam nie budować domu o którym marzę od lat? Czy jeśli za 5-10 czy 15 lat moja teściowa zostanie na samej emeryturze to znaczy że ja na dzień dzisiejszy mam nie mieć gdzie mieszkać żeby oszczędzać pieniądze na jej przyszłe utrzymanie? I znów wychodzi na to że jeśli kazdy by tak myślał to wszyscy byśmy do końca życia żyli z rodzicami pod jednym dachem. Ja nie mówię oczywiście że nie pomożemy teściowej czy moim rodzicom jak będzie taka potrzeba. Ale też zdaję sobie sprawę że przez zaciągnięty kredyt mogę nie mieć później takiej możliwości. I co robić? Już sama nie wiem.... Jak już powiedziałam ja u teściowej nie zamieszkam. Mój mąż nie zamieszka u mojej mamy. Tu gdzie mieszkamy teraz to tylko wyjście tymczasowe. Jak na to tak patrzę to zostaje mi ewentualnie rozwód i niech każde do swojej mamusi wraca...
Poza tym co mnie jeszcze wkurza...
jakbyśmy zamieszkali w tym domu (nasza działka jest oddalona od warszawy o 40 km) to oczywiście chciałabym dziecko posłać do szkoły w pobliskim miasteczku. My nadal pracowalibyśmy w warszawie, ale mały przynajmniej nie miał by tak daleko do szkoły. Wiadomo że później zaczynają się wyjścia do kolegów, czy pójście do nich po szkole czy siedzenie u nich do wieczora, czy w przypadku choroby to trzeba do kolegi zajrzeć po zeszyty itd. i dlatego chcę żeby mały miał do kolegów jak najbliżej - czyli jakieś 10 min samochodem od domu a nie 50 minut w razie gdyby chodził do szkoły w warszawie. Co na to mój mąż? Nie, on się nie zgadza, bo w takiej szkole to same wiochmeny się uczą i on nie będzie dziecka do takiej szkoły posyłał. Mały ma chodzić do szkoły w warszawie. Wielki miastowy pan się znalazł Twisted Evil Moi rodzice też nie pochodzą z warszawy. czy to znaczy ze są wiochmenami? a poza tym w warszawskich szkołach wcale nie jest lepiej. ze tak brzydko powiem chamstwo i buractwo wszedzie jest. a w malej szkole gdzie jest mniej uczniow to i jakas lepsza atmosfera moze byc. przynajmniej tak mi sie wydaje.
No i najlepszy tekst mojego meza to swojej mamy: to jak ci praca nie pasuje to ją żuć. my ci będziemy płacić za opiekę nam małym jak żona (czyli ja) wróci do pracy :roll:
mam ochotę w ogóle pozostawić to bez komentarza ale nie umiem. Po pierwsze takich ofert się nie składa bez porozumienia z drugą połową (czyli ze mna). Chociaż fakt że później mi się tłumaczył że to było niezobowiązująco powiedziane. Ale mojej teściowej pomysł się spodobał. Nie rozumiem tylko jak można brać pieniądze za opiekę nad własnym wnukiem. Jak juz pisałam jak będzie trzeba finansowo w ten czy inny sposób pomóc to przecież pomożemy, ale żeby np. celowo rzucać pracę i żyć z opieki nad wnukiem? nie wiem, może się mylę ale to nielogiczne. Nawet moja mama była zdziwiona - a właściwie to się śmiała z tak idiotycznego pomysłu.
Ja też bym w życiu nie brała kasy za opiekę nad wnukami. Tzn już wyjaśniam o co mi chodzi: gdybym miała pracę i emeryturę i jeszcze czas żeby siedzieć z wnukiem to oczywiście bym nie brała. W takiej sytuacji jest własnie moja tesciowa. A ona doskonale wie ze chcemy miec dom. tzn wie ze ja chce miec dom. Nie wiem, moze to bylo celowe zagranie zeby synek mogl wrocic do mamusi i nie wyprowadzac sie gdzies na wies. Tymczasem opieka nad wnukiem to powinna być taka "niezobowiązująca" pomoc. Tak jak np mój mąż niezobowiązująco pomaga mamie: wozi ją na zakupy, do siostry i od siostry ją przywozi, pomaga jej przy cięższych porządkach jakie trzeba w domu u niej zrobić.
A może on też powinien od niej za to ciągnąć kasę? Nie, oczywiście że nie. Bo przecież ona go wychowywała więc on się jej teraz odwdzięcza. Logiczne. Przeciez wiadomo ze gdyby sobie nie radzila to bysmy jej pomogli tak czy inaczej. A jesli sobie radzi, i wie ze my mamy przed soba duze wydatki to powinna chyba dzieciom umozliwic jakis latwieszy start w nowe zycie. Tak przynajmniej mi się wydaje...
Tylko tak sobie myślę że biorąc tok rozumowania mojego męża to w ogóle ludzie nie powinni zakładać rodzin, no bo przecież musimy pamiętać że ma nas być stać jeszcze na utrzymanie rodziców na starość, a mając rodzinę i dzieci - no to w końcu kosztuje - możemy sobie nie dać później finansowo rady.

Naprawdę czasem się zastanawiam jak myśmy oboje ze sobą tyle wytrzymali. To już będzie 8 lat. W tym rok po ślubie. Ale zawsze były między nami takie różnice nie do pogodzenia, że zastanawiam się jak na tym zbudujemy małżeństwo. Już w ogóle przestaję widzieć na to jakąś szansę. Mam wrażenie że z każdą chwilą coraz więcej nas dzieli niż łączy. Najgorsze jest to że do takie kłótnie i takie wnioski przychodzą teraz kiedy jestem w ciąży. :cry:

No dobra. Wyżaliłam się i pragnę tu na forum solennie obiecać, że moim dzieciom nie będę przeszkadzać w ułożeniu sobie zycia. Jak trzeba będzie to pójdę do domu starców żeby nie być dla nich ciężarem - jeśli faktycznie już sama nie będę dawała sobie rady finansowo i zdrowotnie.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 11:21 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr maja 28, 2008 9:01 am
Posty: 1635
Lokalizacja: Wrocław
Fineczko nie bardzo wiem jak ceibie pocieszyć , bo nie rozumiem twojego meza za nic na swiecie. macie działke wiec juz macie lepszy start. nic tylko brac i sie budowac. rozumiem ze kredyt to wrzód na du..., ale na nieruchomosciach jeszcze nikt nie stracił. my z rzepem(mezem) tez wzielismy kredyt. dom jest po dwoch latach warty dwa razy tyle. weic nawet jesli podwinie nam sie noga (mam nadzieje ze tak sie nie stanie, bo tak jak ty nie chce mieszkac z tesciami ani moja rodzinka), to zawsze mozemy sprzedac i kombinowac. mozemy niby wrocic albo do moej rodziny albo meza. szczerze nie wypbrazam soebie takiej sytuacji. mieszkalam juz z tesciami i wyszlo mi to bokiem. z mama i babcia nie wytrzymał by moj rzep. a tak mamy swoje 4 katy i bezcenny świety spokoj. rozumiem ze twojemu mezowi jest wygodnie tak jak jest. bo mieszkac macie gdzie, tylko wiadomo to nie wasze. wydaje mi sei ze gadanie o utrzymywaniu tesciowej na starosc to głupota. w koncu nikt nie moze od was wymagac takich rzeczy. po pierwsze dlatego o ze nie wiadomo czy bedziecie miec prace i fundusze. po drugie chyba nikt nie rodzi dzieci tylko po to zeby go na starosc utrzymywały. a branie pieniedzy za opieke nad wnukiem to dla mnie okrutne. z drugiej strony ja przerbiałam taką "niezobowiązującą" pomoc babci i poweim szczerze koszotwało mnie to morze nerwów i łez. teraz wolałabym zapłacic komus obcemu, ale zaufanemu niz oddac dziecko do babci. to bylo najgorsza decyzja w moim zyciu niestety pokierowana przymusem wrocenia do pracy. teraz dziecko jest w żlobku i to jest najlepsza opieka dla niego.

dziewczyny przeczytałam wasze zale i naprawde serce mi krwawi. naprawde takiej ilosci nieszcześc w jedej paczce nikomu nie zycze. mam nadziej ze jutro i dla was zaświeci słonko i jakos wybrniecie z problemow finansowych i sercowych.
mocno przytulam Astrid i Kabaczka. widze ze cieżko macie. szkoda ze w tym zachlapanym kraju jest taka suerowa polityka prorodzinna ze człowiek nie wie do czego łapy włozyc zeby jakos zwiazac koniec z koncem. Kabaczku rozumiem, ze jest ci ciezko z dwojką małych dzieci i nikąd nie widac pomocy. widzisz mi tez brakuje kogos z kim mogla bym pogadac czy wyjsc na spacer z dzieciaczkiem. masz mniej wiecej dzieci w podobnym wieku co moj. wiec doskonale rozumiem przez co przechodzisz i to podwójnie. na pocieszenie powiem ci ze z kazdym rokiem bedzie lepeij.niedugo zajma sie dziweczyny sobą i bedzie ci łatwiej. znam to z autopsji. potem to bedziesz prosic zeby chcialy sie z toba pobawic. zamkna sie w pokoju i tyle bedziesz dzieci widziec. :lol:
ja nie ponarzekam,bo w porowniaiu z wami to nie bardzo mam na co a na tesciowa to juz biadole w watku tesciowa :D . nie mniej bede do was zagladac. moze pojawia sie jakies dobre wiesci.
trzymjcie sie ciepło


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 12:25 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr gru 12, 2007 10:09 am
Posty: 3719
Dziewczyny, temat rewelacja! Zaraz cos napisze od siebie :D


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 5:08 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt paź 16, 2007 3:21 pm
Posty: 11119
Finka bardzo mi przykro że tak się u was dzieje na ogół najlepsza na problemy jest szczera spokojna rozmowa my z m też czasem się kłucimy i to o pierdoły zresztą z moim jest taki problem że on nie lubi i nie pokazuje co czuje co myśli jest bardzo skryty

_________________
"Najważniejszą decyzją w życiu jest to, kogo poślubisz. Choćbyś zsumował wszelkie inne decyzje, jakie podjąłeś i tak nie dorównają ważnością tej jednej."


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 6:21 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw paź 04, 2007 9:27 am
Posty: 7655
Lokalizacja: Lublin/Dartford UK
Już trzeci dzień jestem z dziećmi w pracy. To jest normalnie katastrofa :( :( :( :( Starsza przychodzi po lekcjach pilnować małej gdy pracuję, ale często mi się buntuje ... w końcu to tez dziecko :oops: Ale co mam zrobić??? Po dzisiejszym dniu mam wszystkiego dość. Multum klientek i rejwach robiony przez rozbieganego szkraba i goniącą ją Ewelinkę :?
Jestem wykończona :( chce mi się wyć. I na totalne dobicie zadbał mój mąż. Zapytał czy może jutro iść na pracownicza imprezkę. No tak ja z dziećmi cały dzień w pracy się użeram, a tu jeszcze perspektywa pilnowania ich cały wieczór :evil: Nie odpowiedziałam mu porostu przestałam się odzywać ....
Nie mam już sił :cry:

_________________
Obrazek 06.09.2007
Obrazek 13.07.1999
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 7:10 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt paź 16, 2007 3:21 pm
Posty: 11119
Mritula współczuje

a szukacie niani??


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 7:45 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw paź 04, 2007 9:27 am
Posty: 7655
Lokalizacja: Lublin/Dartford UK
neci82 Już wszędzie dałam ogłoszenie (spójrz na opis gg :wink:) . Poruszyłam niebo i ziemię i na razie nic pozostaje tylko czekać :roll: :wink:

_________________
Obrazek 06.09.2007
Obrazek 13.07.1999
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 8:06 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt paź 16, 2007 3:21 pm
Posty: 11119
na gg właśnie widziałam

to faktycznie nie masz wesoło :-{: miejmy nadzieje że niania szybko się znajdzie

_________________
"Najważniejszą decyzją w życiu jest to, kogo poślubisz. Choćbyś zsumował wszelkie inne decyzje, jakie podjąłeś i tak nie dorównają ważnością tej jednej."


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw paź 16, 2008 9:22 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt gru 12, 2006 2:16 pm
Posty: 7570
Lokalizacja: leszno
Nie możesz znaleść niani? A ja myślałam,że jest łatwo taką osobę znaleść.

Małż przyjeżdza jutro ok 21, a o 9 wychodzi znowu na kolejne i wraca w sobote wieczorem, no i dzisiaj mnie dobił, że nie wyjedzie jak zawsze we wtorek rano tylko w poniedziałek. :( :( :(
Zyć nie umierać.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt paź 17, 2008 7:27 am 
Dobre Serce
Dobre Serce

Rejestracja: ndz cze 29, 2008 8:23 am
Posty: 1401
no i znów mnie dopadło... ledwie się przedwczoraj wieczorem pogodziliśmy, a ja znów dziś wszczełam od rana awanturę. Tzn nie wszczełam ja awantury. Ja tylko złapałam doła i na prośbę męża zaczełam mówić co mi na sercu lezy:
Zaczeło się znów od budowy domu.
Mieliśmy kiedyś z mężem umowę że skoro ja chcę mieć dom to on chce motor i mieliśmy wziąć kredyt na obydwa te cele. Nie protestowałam, bo rozumiem że każde z nas chce realizować swoje marzenia.
Wczoraj doszło do tematu że tata coś wspomniał kiedyś o sprzedaży tego mieszkania gdzie teraz mieszkamy żebyś mieli pieniądze na dom. No i mąż oczywiście że i na motor z tego też by poszły pieniądze bo inaczej on się nie zgadza.
I teraz jak to dla mnie wygląda: działkę dostałam od moich dziadków, jest szansa że kasę na dom dostanę od moich rodziców a mój mąż jeszcze stawia wymagania że on chce na motor. trochę to dla mnie chore. Bo moi rodzice i dziadkowie nie dają nam tego wszystkiego żeby nas rozpieszczać tylko żeby nam pomóc, a mój mąż zamiast się cieszyć że być może nie będzie miał kredytu na głowie tylko będzie mógł sobie spokojnie na motor odłożyć to jeszcze wymaga takich rzeczy. Przepraszam. Nie chcę wyjść na materialistkę, ale może teraz jego mamusia coś od siebie da? Ja wiem że jego mamy nie stać na to żeby nam pomóc i ja wcale tego nie oczekuję, ale moi rodzice i dziadkowie też kokos nie mają. I też się poświęcają żeby nam było dobrze. Przecież babcia działkę którą mi przepisała mogła sprzedać i żyć sobie do końca życia na karaibach w luksusie. Ojciec też się poświęca że chce sprzedać swoje mieszkanie bo to znaczy że będzie musiał pozostać z moją matką, albo zamieszkać z dziadkami. Obydwie perspektywy na pewno nie są dla niego ciekawe. W końcu nie po to rodzice brali rozwód żeby teraz sie ze sobą męczyć, a mieszkanie z dziadkami też jest uciążliwe. Ja po jednej niedzielnej wizycie u babci mam dosyć na miesiąc.
To tyle w kwestii domu.
A teraz jeszcze cała reszta.
Generalnie nie wiem czego się chcę przyczepić do męża za jego stosunek wobec mnie, bo wiem że teraz przesadzam, ale...
- denerwuje mnie to że po przyjściu z pracy jest tak zmęczony że nie chce mu się odnieść głupiej szklanki do zlewu. Nie mówię tu absolutnie o zmywaniu, ale mógłby chociaż czasem sprzątnąć po sobie ze stołu
- ja wiem że to ja siedzę w domu i ja mam czas i jeszcze siłę na to żeby sprzątać, ale byłyby miło gdyby czasem mnie wyręczył np. w wyrzuceniu śmieci, czy odkurzeniu
tymczasem nic nie robi. W ogóle rzadko pomagał w sprzątaniu jeszce przed ciążą, wtedy to wyglądało tak: ja szorowałam łazienkę: wannę, zlew, kibel itd, a on w zamian za to podlewał kwiatki.
Owszem na początku ciąży zaczął bardziej mi pomagać zwłaszcza przy takich wysiłkowych pracach, ale teraz znów mu się odwidziało.
Fakt że ja mam siłę sprzątać ale idzie mi to dwa razy wolniej i bardziej sie męczę niż dotychczas.
Do tego mój mąż jest seksocholikiem. Nie przeszkadzało mi to nigdy. Sama bardzo lubię seks. Czasem zdarzało się że nie miałam ochoty, ale z reguły później ta chęć wracała ze zdwojoną siłą więc było git.
Teraz po prostu nie chcę. Z brzuchem jest mi nie wygodnie, niezależnie od pozycji, więc jeśli uprawiamy seks to bez żadnej przyjemności dla mnie, do tego od pewnego czasu mam takie uczucie jakby członek mojego męża był owinięty drutem kolczastym - dosłownie tak mnie w czasie stosunku boli.
Oczywiście on tego nie rozumie. Mam wrażenie że ma o to do mnie pretensje. Ciągle mi niby w żartach wypomina ten brak seksu. Jakby to teraz bylo najważniejsze!.
Nie mówię że seks nie jest ważny. Bo jest. Tyle że mam się teraz na siłę zmuszać? Ja rozumiem że gdyby to trwało parę miesięcy to moglibyśmy to traktować jako problem. Ale kilka tygodni i to w okresie ciąży? No myślę że w najlepszym związku może się to zdarzyć.
W kazdym razie: siedzę w domu i sprzątam, gotuję, wstaję rano żeby mężowi do pracy kanapki zrobić, chodzę na zakupy, dzwigam w sobie dziecko i robię wszystko żeby mężowi było jak najlepiej, a tymczasem czuję że go bardzo zawiodłam przez ten seks. Do tego on jeszcze zamiast mi więcej czułości okazywać to ciągle mi coś dokucza - wkłada mi palec do pępka, albo łapie mnie za sutki - robi to dla żartu, ale mnie to naprawdę boli i żadnej frajdy mi to nie sprawia. Tłumaczę mu, a on dalej swoje. No ale skoro zamiast jakiegoś czułego gestu on mi tak dokucza to neich się nie dziwi że taka oziębła jestem. I w ogóle się mną nie interesuje. Nie pyta jak się czuję, albo jak tam dzidziuś. Ja wiem że on się cieszy z dziecka bo bardzo chcieliśmy je miec, ale jakoś teraz w ogóle zainteresowania nie okazuje. Taki fajny to robi się dopiero po seksie. I znów jak bumerang wraca seks. Wtedy sie robi czuły, dotyka brzuszka, przytula się w nocy. Może on tego nie zauważa, ale ja widzę tą różnicę w jego zachowaniu i to mnie jeszcze bardziej boli.
ja naprawdę się staram, ale czasem mam wrażenie że tylko ja z siebie coś w tym związku daję. On się skupia na tym, żeby albo cieszyć się sukcesami w pracy, albo narzekać. A jak wraca to też jest albo telewizor, albo komputer. Nigdy nie usiądzie obok mnie na kanapie i się nie poprzytula tylko zawsze siada na fotelu. Fakt że wtedy czasem prosi żebym mu na kolanach usiadła i się przytula itd, ale zdarza się to za rzadko - najczęściej po kłótni.
W ciągu dnia też się mną nie zainteresuje. Nie zadzwoni, albo nie przyśle sms z pytaniem "co słychać". Tak jakby go to w ogóle nie interesowało.
Najbardziej jest mi przykro że o innych się troszczy i o innych pamięta.
Pamiętam taką sytuację dawno temu, jeszcze jak miał inną pracę. Była tam taka dziewczyna która samotnie wychowywała dziecko, a jego ojciec go nie chciał uznać. Taka przykra sytuacja. I co mój mąż? Oczywiście nie był w stanie jej pomóc, ale żeby jej było miło to pamiętał o jej urodzinach i kupił jej kwiatek, żeby jej miło było.
Albo teraz: mamy znajomych, gdzie on jest chory na białaczkę. Mój mąż bardzo się zaangażował w zbieranie krwi dla niego. I super. Bardzo mnie to cieszy bo przynajmniej nie jest samolubem i myśli o innych. Jest mi tylko przykro że o mnie tak nie myśli jak o innych. Bo naprawde w stosunku do osób trzecich jest pomocny. tylko dla mnie nic nie robi.

A ja widzę w lustrze że przytyłam, zbrzydłam i myślę sobie że on też to widzi i że już mnie tak nie kocha...

Pamiętam mojego byłego dyrektora - facet był w sumie fajny, ale potrafił być nieprzyjemny i złośliwy. Tymczasem dla żony był jak anioł. dosłownie na rękach ją nosił - zwłaszcza jak była w ciąży.
Jak jest u mnie? Dokładnie odwrotnie. I dlaczego? Bo mój mąż boi się że ktoś pomyśli że jest pantoflarzem.
Szkoda że jak ja daję mu do zrozumienia że jest maminsynkiem to się tym tak nie przejmuje i nie próbuje tego zmienić.
Bo jak jego mamusia wraca z mweekendu z siostrą i jej mężem w niedzielę o północy to mój mąż grzecznie czeka żeby ją od siostry odebrać i zawieść do domu. Jakby teściowa nie mogła siostry poprosić żeby ją podrzucili bo jest późno a mąż przecież rano na 7 do pracy chodzi!!.
Tymczasem jak ja proszę męża żeby do rodziców po mnie podjechał to zawsze z taką łaską to robi że aż mi głupio że go o to poprosiłam. A jeszcze nie raz mu się zdarza stwierdzić że mu się nie chce i żeby ojciec mnie przywiózł.
A jak już po mnie przyjedzie to jaka afera jest jeśli musi 5 minut na mnie poczekać. I powiem szczerze że czasem nie mam ochoty od rodziców w ogóle wychodzic. Ale jak na teściową musi czekać, jak ona u siostry siedzi to nie ma problemu.
Albo na zakupach. Jak ja za długo chodzę to jest afera. Jak teściowa - to nie ma żadnego problemu. A ona jest taka że naprawdę chodzi długo i powoli i przy każdym stoisku się zatrzymuje.
Albo mąż nie widzi problemu żeby mamie pomóc w domu, umyć okna, czy w jakichś innych cięższych pracach pomóc, czy pomóc w gotowaniu przed świętami. Szkoda że mi nie pomaga... wczoraj normalnie czułam wyrzuty sumienia bo go poprosiłam żeby usmażył placki ziemniaczane. Wszystko było już przygotowane przeze mnie. Chciałam tylko żeby je usmażył bo mi ostatnio jak smażyłam to nie wyszły.
I kiedyś z rozmowy wywnioskowałam że mąż jest dla teściowej taki bo jej się odwdzięcza. Bo sama go wychowała, bo nie było jej lekko itd. Super. Tylko co ja mam zrobić żeby sobie też na to zasłużyć? Bo jak widzę sam fakt prowadzenia domu i bycia w ciąży nie wystarcza.
Ja wiem że w dużej mierze przesadzam i wszystko wyolbrzymiam. Bo przecież na codzień się super z mężem dogadujemy. Być może to ja zaczynam za dużo od niego wymagać...

Ale naprawdę ostatnio zdarzają mi się takie ponure chwile.
I jak dzisiaj rano obudziałam się z takim dołem i zaczełam mu mówić co mi jest to zamiast jakiegoś słowa pociechy, czy nawet pośmiania się ze mnie że jestem psychol i przesadzam to usłyszałam że mnie powaliło.
Więc jak usłyszałam że mnie powaliło, to tak mnie to otrzeźwiło że postanowiłam więcej przez niego nie płakać. Po prostu nie jest tego wart, żeby przez niego tak rozpaczać i jeszcze to mi sie na dziecku odbije.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt paź 17, 2008 7:49 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw lis 08, 2007 11:56 am
Posty: 1337
Lokalizacja: Bukareszt
Śmieszny ten Twój mąż.
Działka jest na Ciebie mam nadzieje?
Wiec i dom (za pieniądze Twoich rodziców) niech będzie na Ciebie a nie na Was, albo lepiej na Twoich rodziców ;).
To powinno załatwic sprawę motoru. Bo kredyt mieliście zaciągnąc na dom i i motor (razem wspólnie).

A ile on ma lat?

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt paź 17, 2008 10:23 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw sty 18, 2007 11:16 am
Posty: 1375
Lokalizacja: warszawa
Wpadlam znowu sie wyżalić :roll: I chce tez jakiejs porady...

Moj P ma 2 siostry ( starsze ode mnie jakies 19 lat). Jedna jest blisko nas, pomaga czasem przy dzieciach. Druga mieszka na drugim końcu warszawy. Problem jest taki. Otóż siostra numer 2 w ogóle mnie nie zna, widziala mnie raz w ciazy i potem po porodzie. Jedyne co sie o mnie dowiaduje to informacje od swojej corki, siostry nr 1 i kolegi mojego P z pracy. Jestem uwazana za jędze i sukę bo nie pozwalam mojemu P pić alkoholu w tygodniu, ze zabraniam mu prawie wszystiego a sama chodze na imprezy itd. Obgaduje mnie tak ze az mi czasem ucho puchnie, pomimo jak juz pisalam w ogole nie zna mnie ani relacji moich z P.
Przezyla bym to wieczne obgadywanie bo mam ją serdecznie w powazaniu,ale posunęła się jeszcze dalej. Zaprosila mojego P na swoje urodizny zaznaczjac ze ma mnie tam nie byc!! To samo zrobila wobec mojej przyjaciolki ktora jest z bratem mojego P. I zeby bylo smieszniej ma zamiar urządzac Święta.... i zaprosila samego P!!!! Szczerze, urazilo to moją dume, bo jestesmy z P jak malzenstwo, mamy dzieci, mieszkamy ze soba i ona mysli ze tak poprostu w swieta zostawi mnie z dziecmi i pojedzie do niej??? Po moim trupie. Wykrzyczlam to wczoraj mojemu P i zdecydowal ze dzis do niej zadzwoni i powie ze nie zyczy sobie takich zaproszen w pojedynke, poniewaz jestesmy rodziną... Troche mi ulzylo ze mnie rozumie , ale zastanawiam sie czy nie wywowlam kłótni i wiecej obgadywania... moze powinna sama do niej zadzwonic i jej nawsadzac?? Boszeee stara baba a glupia...

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt paź 17, 2008 10:40 am 

Rejestracja: pt lis 02, 2007 12:18 pm
Posty: 5859
Cytuj:
moze powinna sama do niej zadzwonic i jej nawsadzac?? Boszeee stara baba a glupia...

nie, nie rob tego. ktos musi zachowac klase. :wink:


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: pt paź 17, 2008 2:44 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt gru 12, 2006 2:16 pm
Posty: 7570
Lokalizacja: leszno
Nie sądze,abyś zmieniła siostrę męża, więc i telefon z Twojej strony nic nie da.
Twój mąż może tu dużo zrobić, mówiąc właśnie, że On, dzieci i Ty to rodzina, więc jeśli zaprasza ciebie to powinna i was, jeśli nie On nie przychodzi.


Finka no z tym motorem i kredytem to napisze, tyle,że faceci nie myślą takimi kategoriami jak my, nie przewizują aż tak przyszłości, jak o tym czytałam to przypomniałam sobie naszą sytuację jak niedawno braliśmy kredyt i mąż wpadł, że skoro z tego kredytu nie starczyło na silnik to może by wziął jeszcze jeden kredyt, no szczęka mi opadła. Oczywiście jak już ją pozbierałam
:wink: to definitywnie odmówiłam, po prostu rozplanuj sama kredyt tak jak ja to zrobiłam, wszystko dokładnie wydatki+ prowizje no wszystko rozplanuj Ty i weź kredyt i tyle. Jeśli natomiast macie dostać piniądze, to powiedz, że obiecujesz mu, że jeśli coś zostanie to dasz mu na motor i tyle.
Co do opieki on uważa, że jeśli Ty jesteś z nim i on (tak myśli) dba o ciebie przychodzi do domu, sypia z Tobą to po co ma jeszcze się pytać, u faceta jest tak skoro nie mówisz znaczy, że wszystko gra. Sama to przerobiłam już :wink:
Co do sexu tu nie pomogę, mój pod tym względem mnie zawsze rozumiał.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 81 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna

Forum ciąża

» Forum ogólne » Psychologia

Strefa czasowa UTC [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
Antykoncepcja - Bezpłodność - Planowanie ciąży - Objawy ciąży - Test ciążowy - Ciąża - Ciąża bliźniacza - Termin porodu - Objawy porodu - Poród - Laktacja - Niemowlę - Karmienie niemowląt - Macierzyństwo - Psychologia - Przepisy kulinarne - Uroda
Friends Pliki cookies forra