dziś był pogrzeb Wujka...pojechałam razem z Małym...i nie żałuje...był spokojny...nie płakał...jak ludzie śpiewali on również po swojemu śpiewał...miałam wątpliwości do samego końca jak będzie reagował na to wszystko dookoła...jak się okazało były one niesłuszne...jestem z niego dumna.
na stypie ładnie zjadł obiadek i pomimo wielu nieznanych twarzy szedł do wszystkich na rączki, ale musiałam być niedaleko Wink
czuję się jakaś wypalona...mam pustkę w duszy

tak dobry człowiek odszedł, że nie potrafię się pozbierać z tego wszystkiego...non stop bije się z myślami czy Bóg naprawdę istnieje skoro Nam zabrał Go? ehhh...gdybym zadała to pytanie Wujkowi pewnie by mnie pogonił za zwątpienie w wiarę.
Co do samej uroczystości Pogrzebowej...było 100księży...Parafianie z dwóch kościołów...rodzina..znajomi...Został pożegnany w cudowny sposób...spoczął obok swoich rodziców ukochanych...Sad
