Mritula teraz już rozumiem.
Chociaż szczerze mówiąc, nie wiem, jak tu wytrzymam, dopóki nie staniemy na nogi, niby nie jest źle, a jakoś niedobrze, nie mam się do kogo odezwać, nic nie mogę po swojemu. Mieliśmy taki plan, że pójdę do pracy, dopiero jak Marysia pójdzie do przedszkola, nadal bym tak chciała, ale życie zaczyna weryfikować nasze decyzje i coraz bardziej myślę o tym, żeby już zacząć szukać, w każdym bądź razie jak coś się nawinie, to pójdę do pracy.
jagodynka U nas też jest tak samo, mój mąż jest najmłodszy i dla jego starszego rodzeństwa jest logiczne, że będziemy tu mieszkać i dopóki mój mąż mnie nie poznał, to było tak, że dla nich to było pewne, ale teraz zaczął myśleć o sobie i o swojej rodzinie, a nie o nich, żeby im było wygodnie i już nie jest im tak po drodze, niestety, my nie chcemy tu mieszkać, bo się zwyczajnie nie da, teść ma problem alkoholowy, teściowa też jest nie w porządku. I tak dla brata mojego męża, jedynym sensownym wytłumaczeniem, było, że nie możemy mieszkać sami, bo ich rodzice nam nie pomogą finansowo ( my tej pomocy nie chcemy, bo woli y wszystko sami osiągnąć, żeby nie usłyszeć, że gdyby nie oni, to nic byśmy nie mieli.), a po drugie to uważa, że narodzę niewiadomo ile dzieci i teściowa będzie musiała mi pomagać. I nie będzie dojeżdżać niewiadomo ile km do nas. Tak, tylko, ze ja też mam mamę i w razie czego, to jak pójdzie na emeryturę, czyli za jakieś 6- 10 lat, to mi na pewno pomoże, i nie z taką łaską jak teściowa, a narazie dzieci nie planujemy więcej, no chyba, ze za te właśnie 6 czy 10 lat. No i sprawa zasadnicza, nie chcemy się wyprowadzać poza naszą miejscowość, tylko ulicę albo dwie dalej, to moim zdaniem nie jest taka odległość, która sprawiałaby problemy. Oczywiście, w razie czego to będziemy się nimi zajmować, ale nie w tym samym domu. na pewno nie. Prawda jest taka, ze każdy robi tak, aby jemu było wygodnie, żeby w razie choroby nie musiała się zajmować rodzicami i nie był uwiązany 24 h na dobę i ja się wcale Wam nie dziwię, ze nie chcecie mieszkać z teściami i porzucać własnego życia. I bądźcie twardzi, nie bierzcie tego na siebie, my już jasno powiedzieliśmy, nie będziemy mieszkać w tym samym domu. I tego się trzymamy
A u nas jest tak, ze niby każdy mówi, ze jesteśmy tu siebie, że to wszystko to mojego męża, a każdy zachowuje się jak u siebie. Mi to zwisa, ale to taka małe nawiązanie. Jagodynka, mają rączki to niech koło siebie robią, nie daj sobą pomiatać, aj nie daję i nigdy nie dawałam pomiatać sobą rodzinie męża, bo nie są ode mnie lepsi.