Witam
Wraz z mezem od 1.5 roku staramy się odziecko.Z tego wzgledu,ze juz tak dlugo nie mogę zajść w ciaze postanowilam zrobić badanka, u mnie wszystko oki, w sierpniu mialam laparoskopie by sprawdzić drożność jajowodów oraz usunac male cysty. Przyszla kolej na mezusia i tak od czerwca ubieglego roku zbieral sie za oddanie zolniezyków do badania, na poczatku grudnia- stalo się maz zanósł nasienie do labolatorium,ale do dzis wynikow nie mamy (dluga historia). Mimo wszystkiego ja nadal chce walczyc i nawe sie leczyc jesli to bedzie potrzebne. problem w tym, że w tej całej walce o potomka ja wcale nie mam wsparcia w moim mężu. Każda próba nawiązania rozmowy na temat leczenia kończy się kłótnią. Mąż uważa, że żadne leczenie nam nie jest potrzebne i że ja przesadzam. Nikt nie wie, nawet nasi rodzice oraz przyjaciele,że mamy problem z poczęciem dziecka, bo mąż zabronił mi mówić o tym komukolwiek. Dla świętego spokoju zgodziłam się, ale jest mi z tym strasznie zle bo muszę mój smutek dusić w sobie . Jak mam rozmawiać z mężem skoro do niego nie docierają żadne argumenty? Wiem, że nasze starania mogą trwać jeszcze bardzo długo, ale chciałabym żebyśmy byli razem w tych ciężkich dla nas chwilach i się nawzajem wspierali.Co mam robić? Ja jestem spokojna, ale pomału już tego wszystkiego nie wytrzymuję Proszę o radę
_________________

|