U nas nie mówią tak, że "jeszcze nie mamy", bo my w ich oczach nie jesteśmy z sobą jakoś szczególnie długo, bo my się z tym tak nie odnosiliśmy, bo nie było za bardzo kiedy, bo to praca, to ja gdzieś tam, on gdzie indziej, i w sumie mieliśmy dla siebie naprawdę minimum czasu, więc jak się pojawiliśmy wspólnie u moich znajomych na chrzcie takiego okruszka, to nieco byli zdziwieni. Co prawda zapraszali mnie z osobą towarzyszącą, ale sądzili, że przyjdę z kimś kogo znają, z kimś z kim się spotykałam i oni o tym wiedzieli, czy z jakimś przyjacielem co też go już widzieli. Reakcja u rodziny mojego partnera była podobna. Stąd oni nie mówią "jeszcze nie macie dziecka, szybko, szybko, śpieszcie się", a bardziej "co tacy sami będziecie, zróbcie sobie maluszka, by mój Kacperek miał się z kim bawić, bo on taki najmłodszy, biedulek i wszyscy go przeganiają". Tak więc nie mają takich pretensji i zdziwienia, bardziej żartem nas tak poganiają, ale bez spinania

Córka mojego partnera ma 14 lat.
Oczywiście, że możesz pytać, ja się tam nie obrażam przy pytaniach o wiek, jak to niektórzy. Uważam, że jak między ludźmi jest różnica wieku i jest widoczna, to ci ludzie też zdają sobie sami z tego sprawę i nie powinni być oburzeni przy pytaniach typu "a was dużo lat dzieli" czy "przed 40 czy po 40". Życie różnie się układa, jedni decydują się iść razem w wieku 18 lat i już wtedy są gotowi na dzieci, śluby, pracę, rezygnacje z większości imprez, a inni decydują się na to po 30, a nawet po 40 roku życia. Są też ludzie co zmieniają partnerów jak rękawiczki i inni co kilka lat są niekiedy sami, po nieudanym związku. Dlatego ty też mogłaś się tak nie spinać przy pytaniach innych o dzieciaczka, ja wiem, że to może drażnić, robić przykrość, ale jednak ja takie rzeczy często biorę na dystans.
Choć raz mi się zdarzyło, ale to z byłym partnerem jak byłam. W sumie wtedy byłam jeszcze gówniarą bo ledwie 18 lat miałam, tylko my ze sobą byliśmy długo bardzo, bo od wakacji, przed moim gimnazjum, więc ładnych 4-5 lat wtedy to już było. Padły słowa z ust dziewczyny, której nie lubiłam "Mieszkacie już razem pół roku, a ty w ciąży nie jesteś, nie możesz mieć czy co?". No to jej odpowiedziałam "A dasz mi na to dziecko? Utrzymasz je za mnie? Wychowasz? Ty będziesz wstawała w nocy? Nie, więc się zamknij i nie decyduj za mnie. Będę chcieć mieć to będzie, albo nie będę chcieć i nie będę mieć, a może się też tak zdarzyć, że będę chciała, a nie będę mogła, życie, moje własne, a tobie gówno do tego, bo ja się nie interesuję, że twojego małego matka bawi dzień w dzień, a ty łazisz po klubach, dlatego nie wpier... do mnie". Więc z perspektywy czasu, patrząc na tamto wydarzenie to też cię rozumiem trochę, bo zależy kto pyta i w jaki sposób pyta.
A co do choróbska, to ja jakieś grypsko chyba złapałam, choć już mi lepiej, ale katar i ból gardła mi zostały. Ale przynajmniej dzięki temu się mogę bezkarnie obijać i łazić cały dzień w piżamie. Dziś może nawet porządki porobię, bo w sumie by się przydało w szafie poukładać...