kassina, dobrze trafiłaś, to jest wątek "nie poddających się"

Trzymamy kciuki za ciebie i witamy!
Andzia, mieszkanie na odległość i "odpoczywanie od siebie" to zdecydowanie zły pomysł. Problemy w tym czasie nie maleją, nie znikają ani nie rozwiązują się same a w międzyczasie mogą jedynie stworzyć się nowe - dzięki setce życzliwych doradców. Bardzo dobrze, że postanowiliście jednak być razem. Mieszkanie z twoją mamą, która do niczego się nie wtrąca też nie jest idealną sytuacją ale życie w końcu nie jest idealne. Teraz tylko kwestia czy obojgu wam to (w miarę) pasuje. Dla twojego męża jest to bądź co bądź obca osoba. Zróbcie sobie prosty test - usiądźcie razem i każde z was osobno niech wypisze wady i zalety mieszkania w tym mieszkaniu. Część z tego, co napiszecie na pewno się pokryje. To, co się nie pokryje musicie omówić - plusy i minusy (z patrzeniem sobie w oczy, bo wtedy trudniej jest na kogoś krzyczeć). Warto walczyć o swoją miłość
Anusia, patrzę i własnym oczom nie wierzę. Ty już w każdej chwili możesz jechać na porodówkę

Trzymamy kciuki za pomyślny poród. Przekonasz się jakie to cudowne przeżycie. Już następnego dnia nie będziesz pamiętać, że coś cię bolało, za to do końca życia zostanie ci w pamięci obraz kiedy po raz pierwszy zobaczyłaś swoje maleństwo
Marcelek dziękuje wszystkim ciociom za komplementy
Egoistycznie pozostając w temacie NAS - wczoraj wróciliśmy ze szpitala. Było dobrze ale w poniedziałek przyplątał się katarek i znów żyję w stresie, bo poprzednia infekcja zaczęła się właśnie od katarku

Badanie BERA (Badanie potencjałów wywołanych z pnia mózgu - brzmi kosmicznie ale chodzi o uszka Marcelka) musieliśmy przełożyć. Mimo, że robią je w tym samym szpitalu (piętro niżej), to dziecko musi być zdrowe (minimum tydzień po zakończonej infekcji). Na szczęście dogadaliśmy się, że jak synek będzie zdrowy, to przyjdziemy bez kolejki. Teraz musimy czekać aż skończy się katar
