Mam mysli samobójcze,boje się ,że to moja wina....Oto moja historia.Mam 17 lat ponad 1,5 roku temu poznałam mojego chłopaka ,który jest moim życiem,chociaż teraz nie umiem mu tego okazać i nie wiem co się ze mną dzieje .Nasz pierwszy raz przeżyliśmy w naszą rocznicę,potem kochaliśmy się jeszcze dwa razy.Za trzecim razem naszego cudownego zbliżenia,mojemu chłopakowi zesunęła się gumka, a on w chwilii uniesienia nie zdążył przed wytryskiem....mogłam iśc do lekarza po tabletke awaryjną ,ale ja uważam mimo wszystkiego iż to środek wczesnoporonny a nie antykoncepcyjny!po dwóch tygodniach byłam pewna -ciąża,było to dwa miesiące temu.Na początku bałam się,chciałam by to okazała się nie prawdą,miałam tylko mamę tata zmarł w wakacje ledwo strczało nam z miesiąca na miesiąc,ona ciężko pracuje fizycznie całymi dniami.ale Patryk okazał się taki dojżały przytulał mnie pocieszał,nawet zaczął przenoszenie na zaoczne studia by iść do pracy,złożył już papiery w kilka miejsc,mówił że sobie poradzimy ,że na jego mame możemy liczyć , jest krawcową ma swój zakład w domu więc przełoży funkcjonowanie zakładu na popołudnie i będize mogła pomóc z maluszkiem,że jestem zdolna więc napewno skończe liceum i zdam maturę.Moje kochanie poprosiło mnie o ręke...i naprawdę zaczęłam być szczęśliwa...pokochałam naszą fasolkę jak nikogo naświecie...uwieżyłam że będzie dobrze...to był owoc naszej wielkiej miłości kochałam naszą dzidzę całym sercem i kochałam jej ojca a on kochał nas całym sercem.Na poczatku lutego odczuwałam dziwne bóle...postanowiłam zapisac się na wizyte...nie zdążyłam w nocy dostałam krwawienia tak jak okres,zadzwoniłam bo moje kochanie pojechalismy na pogotowie,mamy nie budziłam na 6 miała do pracy....wierzyłam że się uda ,że nie jest za późno,że da się podtrzymać ciąże ...teraz tak chciałam tego dziecka ,najbardziej ,jak nigdy dotądt....Samoistne poronienie usłyszałam...dalej nic nie pamietam zyłam jak w amoku....nie jadłam,nie spałam ,z nikim nie chciałam rozmawiać ,wciaz płakałam .zawieziono mnie po paru dnaich do szpitala psychiatrycznego dla młodzierzy w Gdańsku,byłam tam 3 tygodnie,wypisali mnie bez żadnej poprawy na psychice,poprostu nie było miejsc dla chorych na choroby psychiczne np.schizofrenie.Wciąż się obwiniam,że na początku nie chciałam tego dziecka a ono to wyczuło,że nie potrafiłam go od początku pokochac jak powinnam..najgorsze jest że odrzucam mojego chłopaka,on tak bardzo mnie kocha a ja mam jakieś dziwne lęki i nie chce go nawet przytulić chodź tak go kocham on nie wie co się dzieje ja też nie wiem.Przecież on to też przeżywa kocha mnie,kochał dziecko ,widze jak się męczy , ja czuje się pusto,bezradnie,brzyde się siebie,swojego brzucha,ciała.Co ja robię ,co się dzieje ze mną z naszym związkiem...przecież to nie jego wina??jak już to moja!!ona kochał aniołka od samego początku....
|