
Nie wiem nawet od czego zaczac....pragnelismy pelnej rodziny od kad pamietam....jestem 8 lat z mezem(znamy sie 8 lat:) )....wkoncu udalo sie....prowadzilo mnie 2 lekarzy...kazdy mowil idealnie, ksiazkowy wyniki badan...wszystko dobrze....po prostu mam myc spokojna....nic nie czulam, nie zwracalam....jedynie bolaly piersi a poza tym bylam tak bardzo bardzo szczesliwa z mezem....az do wczoraj....
O 12...BADANIE juz na USG widzialam glowke, zalazki nozek raczek....cos pieknego jednak brakowalo najwazniejszego GDZIE SERDUSZKO?Badanie przez powloki brzucha....spocona dlon meza....cisza lekarza....glucha cisza i nagle slowa MAM ZLA WIADOMOSC.....dokonczylam sama, nie ma serduszka, tak?....Nie wiem co bylo dalej....wiem,ze wiele slow, ile to kobiet itd ale nie pamietam....potoczylo sie pozniej szybko....szpital na Kaminskiego, gllobulki by wywolac krwawienie...ale nie zadzialaly....kolo 20 podato mi "usypiacz" obudzialam sie juz po wszystkim....ponoc plakalam strasznie....mowili ze bede spala, maz poszedl....a ja cala noc lezalam i plakalam, zakrwawilam lozko, cierpialam....cierpie...wlasnie 2 godz temu weszlam do domu....i postanowilam tu napisac.
Nie wiem jak bedzie, nie umiem zapomniec tego obrazu USG wiem,ze to wczesna ciaza....sa wieksze tragedie ale dlaczego akurat mnie to dotknelo...czemu nas?Tak dbalam, tak pragnelismy....
Wczoraj bylo badanie bo chcialam "swieze" zdjecie USG moja mama miala urodziny....tak cieszyla sie ze bedzie babcia....a skonczylo sie w szpitalu....wyczyscili...a kto wyczysci to co czuje?