Mój synek Antoś odszedł od nas ponad 4mies. temu...
Miał zaledwie 23tyg i żadnych szans by przeżyć...
Mam20 lat i niemały bagaż doświadczeń - jestem osoba niepełnosprawną jednak moja choroba nie była przeciwwskazaniem do ciąży porodu i dalszego macierzyństwa - wiedziałam że mogę mieć zdrowe dzieci... Ciąża była dla mnie niespodzianką, mimo że nie planowałam pojawienia się Dzieciątka to razem z moim partnerem bardzo się z Niego cieszyliśmy.Ciąża przebiegała prawidłowo bez żadnych problemów i zakłóceń -wszystko zapowiadało się jak najlepiej Synuś dawał o sobie znać a ja niemal unosiłam się nad ziemią ze szczęścia...
w nocy 15 lipca długo nie mogłam zasnąć. Nic nie zapowiadało zbliżającego się porodu(żadnych bóli, upławów...) Antoś poruszał się tak jak zwykle więc uważałam, że może po prostu nie jestem wystarczająco zmęczona by zasnąć.Poszłam do toalety i nagle zaczęły odchodzić mi wody... Krzyknęłam do narzeczonego - niemal natychmiast pojechaliśmy do szpitala gdzie usłyszałam,że już musze urodzić bo porodu nie uda
się wstrzymać.
Po dluższym czasie pojawił się Antoś - najbardziej upragnione szczęście...Od razu zostałam poinformowana że będą próbować Go ratować ale szanse są naprawdę niewielkie...Antoś został ochrzczony... po ok 40minprzyszla pielęgniarka powiedzieć, że jest bardzo źle... Powiedziałam że chcę przytulić swoje dziecko... od pielęgniarki usłyszałam że lepiej nie bo się przyzwczaje mimo wszystko domagałam się tego i w końcu dostałam Synka by móc Go przytulić... po ok 15/20 min zasnął mi na rękach (odszedł) następną rzeczą która równie bardzo mnie boli jest to że szpital nie "wydaje" ciał tak małych dzieci do pochówku... aż boję się pomyśleć co z Nim zrobiono...
(dziś już wiem, że mój ból i bezradność w dniu w którym urodziłam Antosia została wykorzystana przez personel szpitala...
Szpital NIE MIAŁ PRAWA odmówić mi wydania ciała dziecka do pochówku, a miał wręcz obowiązek na prośbę/żądanie rodziców je wydać bez względu na czas jaki trwała ciąża - takie są przepisy, a moje prawo zostało złamane bez żadnych skrupułów!)
Od innej Anielskiej mamy dowiedziałam że jedna z użytkowniczek tego forum "odzyskała" ciałko swojego synka ze szpitala po 3 mies i pochowała. Pomyślałam, że może i mi się uda - ze ściśniętym gardłem lecz i wielką nadzieją w sercu udałam się do szpitala, ale nic z tego. Dowiedzieliśmy sie że już wtedy było po kremacji i ze "pochówek" odbył się na cmentarzu szpitalnym ale tam na tabliczkach nie ma nazwisk tylko "zwłoki numer (jakiś tam)" no to pytam czy po tym numerze można rozpoznać kto gdzie jest pochowany (tak sobie pomyślałam że nie powinno być problemem przeniesienie urenki na zwykły cmentarz a dla mnie byłaby to ogromna ulga) a oni do mnie że nie wiedza (choć na pewno wiedzą) - jak to zwykle urzendasy wiedzą lepiej a i tak juz głęboko zranione uczucia Rodziców się nie liczą - to jest bardzo przykre ale prawdziwe niestety...
Te kilka minut spędzone z moim Aniołkiem były dla mnie bardzo cenne, choć chciałoby się więcej...I choć serce ściska ogromny ból to dziękuję Bogu a szczególnie mojemu Synkowi za ten krótki czas...
Kocham Cię Kruszynko i bardzo za Tobą tęsknię.

_________________
Karolina-mama Aniołka Antosia +16.07.2008 (23tydz)
http://antos-aniolek.blog.onet.pl
