Witam!
b]Alchemiczka[/b] dziękuję za założenie tematu
Pauletta_24 nie będę powielać tematu bo tu będą opisy a w galerii są same zdjęcia
A więc zaczynając od początku, przez całą ciąże czułam się fatalnie... Zawsze byłam osobą dość aktywną a tu od początku ciąży tylko bym spała i jadła w hurtowych ilościach do tego dochodziły ciągłe problemy z ojcem Mateuszka, nerwy i łzy... Przez co zarówno psychicznie jak i fizycznie było ze mną nienajlepiej... Miałam termin na 11 Grudnia ale od 19 października leżałam w szpitalu. Był to piątek, tego dnia tata zaczynał remont w moim pokoju a mnie coś kuło w brzuchu a, że jestem panikara wolałam jechać to sprawdzić choć byłam pewna, że wszystko jak zwykle będzie ok i odeślą mnie do domu. Znali mnie już w szpitalu z panikarstwa bo zawsze z byle powodu przyjeżdżałam ale lepiej dmuchać na zimne... Tak więc zostałam zbadana i lekarka mówi - rozwarcie na palec więc muszę zostać

Mama pojechała mi po rzeczy do domu bo nie byłyśmy na to przygotowane a ja siedziałam na korytarzu, cała się trzęsłam i ryczałam ze strachu o Mateuszka. Poszłam do sali, dostałam kroplówku z fenoterolem i zastrzyki na rozwój pęcherzyków pułcnych u Malucha. Przez całą noc nie mogłam spać tylko płakałam. Potem był już fenoterol w tabletkach 4 razy dziennie i leżenie plackiem. A w sobote znowu przeżyłam dramat - skurcze dchodziły do setki na ktg, znowu kroplówa, zastrzyki rozkurczowe i nieprzespana noc. Potem już nie dało się zejść do mniejszej dawki niż 6razy dziennie fenoterol bo i na tym skurcze cały czas się utrzymywały. 13 Listopada kiedy skończył mi się 36tc leki zostały odstawione a skurcze jak były tak były ale do porodu nie prowadziły. Robili mi tylko co jakiś czas testy z dźwiękiem pod ktg... Tydzień po odstawieniu leków pytam ordynatora podczas wizyty czy będę mogła jeszcze do domu ( szpital był przepełniony ). A On na to gdzie Pani mieszka więc mu mówie, że tu niedaleko 3 min samochodem. No to On, że moge iść, oddali mi już karte ciąży, mama ubrania przywiozła ale położne wołają jeszcze na ktg. I mówią, że skurcze dość regularne i musi zbadać mnie lekarz, zbadał mnie ordynator i mówi, że rozwarcie na palec ale szyjka całkiem już zgładzona i muszę zostać... Byłam taka wściekła po tylu tygodniach w szpitalu. Zresztą wtedy kirdy brałam leki to było zrozumiałe, że muszę leżeć a potem leżeć i czekać aż się poród zacznie to przecież mogę w domu... Na drugi dzień w środe miał dyżur mój lekarz, zbadał mnie, pogadałam z nim i sam mi polecił wyjść na własne żądanie i tak też zrobiłam. W piątek byłam u niego na wizycie, strasznie puchłam i ciśnienie wysokie - początki gestozy, w poniedziałek kolejna wizyta i skierowanier do szpitala. Ale byłam szczęśliwa, że chociaż te kilka dni w domu spędziłam. W nocy z 26-27.11 dostałam jakieś plamienia i skurcze były bardziej odczuwalne. Rano znowu zlecili mi testy. Przyszła lekarka mnie zbadać po ktg i jeszcze sobie żartuje - "No my się już znamy z tych skurczy, takie duże ale do niczego nie prowadzą". Jednak po zbadaniu mówi, że mam iść na sale po rzeczy i na porodówke... Zrobili mi lewatywe i całe to przygotowanie i dali piłke do skakania, była godzina 13sta i ja prawie do 15stej na tej piłce, skurcze nie były jeszcze zbyt męczące. Po 15stej zaczęły się naprawde mocne skurcze leżałam na łóżku i miałam się przekręcać z boku na bok. Ale przy tm bólu nie byłam w stanie leżeć, poprosiłam położne aby otworzyły okno, One w kurtkach a mi było tak gorąco. Rodziłam kucając lub klęcząc na ziemi bo tak było mi wygodnie, nie wyobrażam sobie leżeć w tym momencie, tylko pytałam czy długo jeszcze to potrwa... Co jakiś czas musiałam się położyć do badania i tu mi położna ttłumaczy gdzie jest główka Maluszka i mówi, że ma czarne włoski a ja na to czy mogę dotknąć, jakie to było dziwne lecz wspaniałe uczucie... Po 16stej skurcze nie były już takie silne, leżałam na łóżku i miałam przeć przyszedł lekarz i o 16:40 wyskoczył Mateuszek, niesamowite uczucie a ja zdziwiona pytam czy to już tak szybko

Położyli mi Malucha na piersi a potem wzięli do badania - ur. w 38tc, ważył 3550g, 54cm, obwód główki 34cm, obwód klatki piersiowej 34cm - 10pkt w skali Apgar. Lekarz zabrał sobie taborecik i zaczął mnie zszywać a ja zdziwiona pytam czy byłam nacinana czy sama poękłam bo nic nie czułam, okazało się, że mnie nacinali. Położna podała mi telefon i podczas szycia rozmawiałam sobie z mamą, która zaraz przyjechała i siedziała zemną 2h w pokoju poporodowym. Ogólnie po porodzie świetnie się czułam ( o wiele lepiej niż podczas ciąży ), zaraz chodziłam, siedziałam i od samego początku sama zajmowałam się synkiem...
A tutaj moja metamorfoza od początku ciąży:
8tc - podobno było już coś widać choć to pewnie zasługa tego, że na początku dumnie wypinałam brzuszek;)
13tc
img]http://img521.imageshack.us/img521/2049/dsc04648br4.jpg[/img]
2.VII.2007 - 16 tydzień, 6 dzień ciąży
20 tygodniu, 1 dniu ciąży
27tc
29 tc i 1 dzień
31tc, 1dc
31tc, 4dc
34tc, 2dc
37tc
I 8 tygodni po porodzie:
A tu Mateuszek w 22tc:
Tutaj buźka
Synek pokazuje bicepsa ( mówi, że odda jak się urodzi za to, że pan doktor tak nim trzęsie

)
Tutaj chyba się uśmiecha:
Płeć:
Macha sobie nóżkami:
Tu widać jak zasłania buźke rączką:
Tu już w 4D moje uparte słoneczko nie chce mamusi pokazać twarzyczki:
W ułamku sekuny jednak udało się zobaczyć buźke

:
Bo za moment obraz wyglądał już tak:
I tak:
Tu mój synek dwie godziny po porodzię:
I pierwsze chwile w domu:
Jeżeli ktoś byłby zainteresowany to więcej zdjęć z pierwszych dni życia Mateuszka znajhduje się w galerii, link w moim podpisie. A tu już najnowsze zdjęcia:
Z babcią:
