No to my się w końcu zgłaszamy
Długo nas nie było ale dopiero w piątek nas wypuścili i po przyjeździe okazało się, że internet szlag trafił

dopiero dziś naprawili więc opowiemy co i jak i pokażemy się bo mała ma już mnóstwo zdjęć

co było do przewidzenia
Co do samego porodu to było strasznie ale chyba spodziewałam się, że będzie jeszcze gorzej

o 7 rano odeszły mi wody ale nie byłam pewna czy to wody więc czekałam aż zacznie boleć

o 10 lekarz stwierdził że rozwarcie jest już na 5 cm ale skurcze nieefektywne choć częste

może i nieefektywne ale za to bolało jak cholera

nic to... pokręciłam się po korytarzu... posiedziałam pod prysznicem i na badanie... skurcze bez zmian więc lekarz stwierdził, że nie będzie mnie męczył i podał oksytocynę z jakimś drugim lekiem żeby mi serducho nie padło... na wszelki wypadek ściągnęli lekarza i na 14 zaplanowali cięcie

po pół godzinie machałam tyłkiem na wszystkie strony ale nawet nie pisnęłam bo skoro ma boleć to boli a ktoś mi powiedział że to ma być ból nie do wytrzymania więc czekałam aż nie będzie można wytrzymać

całe szczęście że położna myślała inaczej bo okazało się, że rozwarcie jest już na 10 cm i pędem powiozła mnie na salę porodów rodzinnych... no i tu się zaczęło

przysiady, wymachy biodrami i cholera wie co jeszcze... mała nie mogła się wydostać bo miałam skurcze mocne ale krótkie dopiero później okazało się że to nie wina skurczy tylko pępowiny którą była okręcona 3 razy no i rączek które trzymała przy głowie...
W końcu o 13.35 Zuzanna wyskoczyła z pomocą pani położnej która musiała niestety mamę naciąć bo inaczej Zuza rozdarłaby mi dupę na kawałki

Po jej wyjściu lekarz stwierdził tylko że mieliśmy wiele szczęścia w nieszczęściu bo mała darła rękami moją szyjkę i całe szczęście że nie skończyło się gorzej...
Pal licho mój tyłek najważniejsze że malutkiej nic nie zrobili bo i pępowina i te rączki były zagrożeniem dla jej zdrowia...
Mimo bólu, mimo poharatanego tyłka i wszelkich innych niedogodności nie cofnęłabym ani jednej minuty bo mam już swój skarb ze sobą

Malutka jest cudowna, zdrowa, kochana, ładnie śpi, zajada i wogóle jest najwspanialsza na świecie
Nie powiem może, że już bym chciała następne ale radość i miłość są tak ogromne, że w przyszłości pewnie postaramy się o jakieś towarzystwo dla Zuzi
Pozdrawiamy i dziękujemy wszystkim ciociom za pamięć i wsparcie

Przesyłamy Zuzankowe uśmiechy i całuski
Za chwilę wrzucimy jakieś zdjęcia ale najpierw panienka musi dostać porcję żarełka bo inaczej będzie mi tu skwierczeć do ucha
