Czesc kobietki...
Definitywnie dolaczam do waszego grona... Podjelam chyba najtrudniejsza decyzje w zyciu.. Przeprowadzilam sie na dobre do rodzicow.. Tate malucha zostawilam 250km stad... Jest mi cholernie ciezko, tym bardziej ze sprawy miedzy nami nie sa do konca wyjasnione... Chcemy byc razem, a nie mozemy... Jemu niby zalezy ale nie potrafi wziasc sie pozadnie w garsc... Przez to wszystko jest cholernie ciezko (przynajmniej mi) bo nadal sie o niego zamartwiam, tesknie itd.. a jednoczesnie wiem ze powinnam zajac sie soba i dzidzia zamiast sie zamartwiac i czekac az on "bedzie gotowy" i zyc praktycznie patrzac w okno czy aby przyjechal po mnie czy jeszcze nie...a przeciez nie mam zadnej pewnosci czy to wogole kiedys nastapi.
Staram sie sobie jakos to wszystko poukladac w lebku... Ze napewno zostane z rodzicami do momentu narodzin dzieciaczka..ze bede z Maluchem u rodzicow dopoki nie bedzie 100% pewnosci co do jego gotowosci bycia ojcem... Ale to wcale nie takie proste. Czasami mysle ze latwiej byloby miec pewnosc... jakakolwiek: za 3 miesiace wracam do niego, lub ze zostaje tak jak jest,on znika z mojego zycia... Ale oczywiscie sie tak nie da...z reszta jak kazda kobieta chcialabym miec normalna rodzinke..tym bardziej sie ludze..bo jemu zekomo bardzo zalezy... Ale taka niepewnosc jest dobijajaca, balagan w glowie, czekanie na telefon, i wogole.. nie latwo....
W kazdym razie nastawiam sie na bycie samej... przynajmniej w najblizszej przyszlosci nie widze opcji na to azeby byc we trojke..
Ech... Dzis ide podejrzec maluszka

cieszy mnie to niezmiernie... potrzebuje tego zeby w koncu zajac sie soba i dzidzia a nie kminic w lebku co tam z "tatusiem"
Pozdrawiam goraco!