black i słusznie z tym wyjazdem. Tuż przed nim pewnie trochę się postresujesz, ale jak już wyjedziesz, poczujesz tę wolność, to zobaczysz, jak bardzo, bardzo będziesz zadowolona. Twoje mama na pewno sobie poradzi - może zrobi parę rzeczy inaczej, niż Ty byś zrobiła, ale w końcu wakacje to wakacje - dzieciom też (nie tylko nam) wolno więcej, niż zwykle.
Ja na początku też dziwnie się czułam, kiedy wiedziałam, że Adaś chodzi u babć na wsi późno spać i że je więcej słodyczy, niż w domu. Trochę mnie to drażniło, ale wytłumaczyłam to sobie, że to przecież nie będzie trwało wiecznie, a drobne odstępstwa od normy każdemu w sumie się przydadzą.
I czuję tak samo, jak Ty - brakuje mi czasu dla siebie i męża.
Już po cichu kombinuję, żeby zaproponować mu jeszcze jeden wakacyjny wyjazd - tylko we dwoje. 2 noclegi, szum morza, kino, a może teatr.
tasta a mój mąż juz na żniwach. Pogoda rzeczywiście trudna w tym roku, ale jak jest w firmie własna suszarnia, to też inaczej. Pogoda wiosną była dobra, ale jak na lato - to te deszcze już niekoniecznie takie potrzebne...
tasta121 pisze:
mnie tez jakos wszystko denerwuje..............mam dosc czasem........
Może też chroniczny brak czasu dla samej siebie?..
tasta121 pisze:
nie lekcewaz tego............
black_cherry pisze:
łobuz Ty i depresja? skad? dlaczego?
tasta, nie lekceważę. Mieliśmy w rodzinie jeden przypadek. Śmiertelny. Wiem, czym jest depresja. Może tyle w tym wszystkim dobrego, że zawsze dużo nad sobą pracowałam, czytałam, ćwiczyłam osobowość, uczyłam się rozpoznawać i nazywać swoje emocje, może o tyle będzie mi łatwiej rozumieć to wszystko, mieć pełną świadomość tego, co się we mnie dzieje, może łatwiej mi będzie szukać sposobów na samą siebie.
black nie chcę za bardzo pisać, skąd to u mnie, bo po pierwsze duuuuuużo by pisać (początki miały miejsce już parę lat temu, choć tamte wydarzenia nie wywoływały u mnie jeszcze takich stanów, jak dziś) a po drugie nie chcę nikogo obwiniać o to, co dziś mam w głowie, a gdybym zaczęła opisywać, wiem, że zaczęłabym szukać winy w kimś innym, niż w sobie...
U nas teraz są i upały i burze...
Od kilku dni zabieram chłopców nad jezioro - nigdy nie wiadomo, ile tych okazji jeszcze będzie tego lata. Adaś odkrył nurkowanie - i rzuca się w wodę, jak oszalały. Jaś pokonuje swoją początkową niechęć do wody, wchodzi coraz dalej, uwielbia chlapać matkę, łobuz przebrzydły...
Ja zrobiłam już pierwsze porcje dżemu, mrożę musy owocowe na zimę. Poza tym zajmowanie się dwójeczką rozbrykanych chłopaczków, a czasem nawet trójeczką, bo kolega Adasia do nas przychodzi od czasu do czasu, kiedy jego mama nie ma go z kim zostawić, gdy idzie do pracy, 180 m kw. do utrzymania w czystości, do tego koszenie trawnika, wczoraj cała chata gości zza granicy, kuzynka zapowiedziała się też ze swoim maleństwem już niedługo - normalnie to mój żywioł, ale tego lata czuję, że mnie to męczy... Z drugiej strony dobrze, że muszę ciągle coś robić. W międzyczasie wykorzystuję wszystkich, kogo tylko się da, do opieki nad chłopcami, bym mogła co 2-3-4 dni wybiegać złe emocje. Postanowiłam też od września zapisać się na zumbę.