Witajcie.
Widzę, że są tu również mamy po stracie i z problemami. Dziewczyny w końcu nam się uda. Musi.
Fabienko tak bardzo mi przykro.
Jeżeli można to również chciałabym się dołączyć
Jestem mamą prawie 19 miesięcznej dziewczynki i 2 aniołków.
O pierwsze dziecko staraliśmy się (może za dużo powiedziane, po prostu nie zabezpieczaliśmy się) prawie 7 lat.
Pod koniec listopada 2007 roku w końcu ujrzałam upragnione II kreseczki, niestety nasze szczęście nie trwało długo, pod koniec stycznia 2008 roku poroniłam w 12 tc w szpitalnej łazience.
Po odczekaniu 3 miesięcy dostaliśmy zielone światełko i przy pierwszym podejściu udało nam się ponownie.
Niestety nie obyło się bez stresu i szpitala, od 11 tc pojawiły się plamienia, w 32 tc trafiłam do szpitala ze skręceniem woreczka żółciowego i kolką nerkową, spędziłam tam tydzień, podłączona pod kroplówki, nic nie mogłam jeść, ani pić, bo momentalnie pojawiały się wymioty, w 36 tygodniu trafiłam na porodówkę z podejrzeniem sączenia wód. Mała nie chciała ruszać się na KTG. Pomimo sprzeciwu innych lekarzy ordynator wypisał mnie do domu, bo jak stwierdził i tak nic nie będą robić w weekend, a po co szpital narażać na koszty. We wtorek w nocy odeszły mi wody i pojawiły się skurcze. Malutka przyszła na świat po 3,5 godzinie w 37 tc.
To nasz 3 cykl staranek. Ostatecznie @ powinna przyjść 21 sierpnia. Wg gina cykl ma być stracony, bo mimo ładnego endometrium i pęcherzyka dominującego, przy braku śluzu, nasze szanse są marne. To też może być przyczyna naszych dotychczasowych niepowodzeń.
Podobnie jak Wy mam masę obaw, ale jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. Na pewno damy sobie radę.
Za wszystkie dziewczyny trzymam kciuki.