Zakładam nowy temat, ponieważ jestem świeżo po wizycie u ginekologa, który bardzo poważnie zainteresował się moimi guzami, a właściwie największym, prawie czterocentymetrowym guzem na lewym płacie tarczycy. Wcześniej nic złego z tarczycą się nie działo, guz pojawił się dopiero wtedy, gdy zaczęłam starania o ciążę. A kolejne ciąże wbiły tylko mocniej gwóźdź w trumnę, czy raczej w guza
Gin ten leczy mnie już ponad trzy lata i wcześniej nie przykładał szczególnego znaczenia do mojego schorzenia twierdząc, że wszystkie wyniki hormonów tarczycy mam prawidłowe (bo tak rzeczywiście jest- mam na myśli ft3 i ft4) i że przyczyna moich niepowodzeń rozrodu, jak to się ładnie nazywa, leży gdzieś indziej. Gdzie- tego jak dotąd nie udało się ustalić, ale przechodzimy wraz z mężem drobiazgowe badania immunologiczne i być może one rzucą choćby cień światła na sprawę.
Na początku tego roku zrobiłam badania na przeciwciała ATPO (w normie) i- ze względu na guz- na tyreoglobulinę (również w normie). Badania ATG jeszcze nie mialam. TSH zawsze wychodziło u mnie wręcz modelowe, jeśli chodzi o starania, bo w granicach 1-1,5.
Nie wiem, czy wycięcie tarczycy cokolwiek u mnie zmieni, ale wiem już na pewno, że chcę, czy raczej muszę ją usunąć

Wcześniej łudziłam się, że uda się urodzić dziecko jeszcze z tarczycą i dopiero potem ją wyciachać, no ale ewidentnie nie ma sensu tego odkładać.
Zapraszam do dyskusji wszystkie "guzkowiczki", jak również te dziewczyny, które borykają się z rozmaitymi stanami zapalnymi tarczycy. Piszcie o Waszych doświadczeniach/ obawach/ nadziejach- w grupie raźniej

Jak sobie radzicie z tym problemem, czy przechodzicie leczenie? I przede wszystkim- czy rozważacie resekcję tarczycy, bo np. doszło u Was do poronienia/ poronień, a płat tarczycy nie wygląda tak, jak powinien (guzy), pomimo dobrych wyników badań "okołotarczycowych"?
_________________


--------------------
IMPOSSIBLE IS NOTHING
--------------------
['] ['] ['] ['] ['] (2007- 2011)