kasienia nie obwiniaj się kobieto! i nie zakładaj że twój mąż będzie cię postrzegał jako gorszą kobietę
To jacy jesteśmy - w tym czy możemy mieć dzieci i jakie mamy ku temu przeszkody - nie zależy w naszej sytuacji od nas. Trzeba sobie powiedzieć że mamy określone problemy które trzeba leczyć i próbować. U mnie potrzebne są rozmowy z mężem i przegadanie tego co jest, co możemy zrobić, na co nas stać. Nigdy nie usłyszałam od męża żadnego wyrzutu że trwa to tak długo, że czegoś nie chce zrobić - oczywiście każdy ma obawy przed kolejnymi badaniami czy procedurami.
Myślę że szczera rozmowa i wspólne ustalenie 'taktyki' to dobre rozwiązanie -nie będziesz się stresować co powie jak wspomnisz mu o kolejnej inseminacji -my ustaliliśmy że staramy się X razy a później wracamy do tematu in vitro, natomiast adopcja to ostateczność, będziemy myśleć dopiero za kilka lat. Ponieważ w międzyczasie pojawiła się refundacja leczenia mąż sam zaproponował alby nie wydawać więcej na inseminację (1 podejście łącznie kosztowało nas 1tyś.) tylko zainwestować w in vitro.
Rozumiem twój niepokój - ja też mam trudne momenty - ale popadanie w skrajne emocje nie działa na naszą korzyść i trzeba sobie to powtarzać
A na koleżanki nie patrz - ja mam dokładnie tak samo - przez te 3 lata
wszystkie mają dzieci - te co nie planowały, te co miały problemy które miały być większe od moich (poronienia, problemy z hormonami etc.) - a u mnie nic. Nauczyłam się jednak że porównywanie to najgorsze co można zrobić - to kolejna forma zadręczania się która nie przynosi nic dobrego.
Głowa do góry
