SPRAWDZONY PRZEPIS NA PĄCZKI Z ZESZYCIKU MOJEJ BABCI (mój debiut, wyszły znakomite - ilość 22 sztuki)
SKŁADNIKI
4 pełne szklanki mąki (+ 1 szkl. na ewentualne dosypanie - ja musiałam dołożyć 3/4 szkl. mąki bo się lepiło)
pół łyżeczki sody oczyszonej
8 żółtek
2 op. cukru waniliowego (ja użyłam 1 waniliowy i 1 migdałowy)
pół kostki stopionego i ostudzonego prawdziwego masła
8 dag drożdzy
1,5 szkl. ciepłego mleka
25 ml spirytusu (1 kieliszek)
marmolada
olej lub smalec do smażenia
cukier puder do posypania lub do lukru
WYKONANIE
Na początek robimy rozczyn z drożdzy.
Kruszymy drożdze do głębokiego naczynia, dodajemy łyżkę mąki i łyżeczkę cukru, zalewamy połową szklanki ciepłego mleka i dokładnie rozpuszczamy drożdze. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia (jeśli drożdze są bardzo świeże to wyrosną w 5 minut, moje po kilku minutach już wypływały z pół litrowego kubka i musiałam przełożyć je do większej miski, więc od razu zróbcie rozczyn w co najmniej litrowym naczyniu

)
Mąkę przesiać z sodą do dużej miski nawet 2 razy można przesiać, im bardziej napowietrzona tym lepsze pączki.
Żółtka utrzeć do białości z cukrem waniliowym i/lub migdałowym.
Do mąki dodać rozczyn z drożdzy, utarte żółtka, spirytus i pozostałe mleko, wymieszać. Na końcu dodać roztopione masło i zagnieść. Dosypać mąkę gdy za bardzo się lepi (tak jak pisałam, ja dosypałam niepełną szklankę). W razie gdyby było za suche trzeba dodać odrobinę mleka.
Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce w przykrytej misce. U mnie po 30 min już podwoiło swoją objętość.
Formujemy pączki - odrywać po kawałku ciasta (wielkości jaja), pognieść trochę w ręce żeby było jednolite, uformować cienki placek, położyć na środek pół łyżeczki marmolady i zlepić dobrze brzegi zagniatając wszystkie do środka (w miejscu zlepienia nie może być ani trochę marmolady, bo wtedy w smażeniu pączki się rozkleją, trzeba uważnie zlepiać). Potem uformować kształtną kuleczkę, trochę rozpłaszczyć i odłożyć na blat posypany mąką. Tak robimy z każdym pączkiem. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 10-15 minut do ponownego wyrośnięcia.
Smażymy na rozgrzanym oleju (niektórzy twierdzą, że na smalcu najlepsze). Olej sprawdzamy wrzucając odrobinę ciasta, jeśli od razu wypływa i skwierczy to olej ma właściwą temp. Ogień na palniku nie może być jednak za duży, bo pączki się szybko spalą a w środku będą surowe. Pączki powinny być dość ciemne, smażenie jednej partii zajmowało mi ok. 5-6 min (3 min z każdej strony).
Wyjmować na naczynie wyłożone ręcznikiem kuchennym.
Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem lub polukrować.
Lukier to cukier puder wymieszany z sokiem z cytryny i odrobiną gorącej wody, powinien być dość gęsty - maczamy w nim jedną stronę pączka i odkładamy na jakieś naczynie aby zastygł.
Smacznego!!!!!!!
A oto efekt, wersja z pudrem i z lukrem

Nieskromnie mówiąc wyszły zaje.... i nawet niektóre mają obwódkę
