Moja córeczka zaczęła chodzić do przedszkola późno, bo jak skończyła 5 lat - pierwszy rok masakra. ale zatrzymywałam w domu, jak tylko zaczynała się infekcja. Obyło się więc bez stanów zapalnych (uszu, oskrzeli, płuc itd. oraz jelitówek, czy gryp żołądkowych które panują w naszej placówce przedszkolno-szkolnej regularnie, co roku od końca października do Bożego Narodzenia). Młoda jednak przechodziła łącznie może 2-2,5 miesiąca. W zerówce było już o niebo lepiej - tym razem opuściła może 2-2,5 miesiąca, z czego część z powodu wizyt u logopedy, więc nie choroby. W bieżącym roku szkolnym we wrześniu złapała jakiś katar, ale chodziła normalnie do szkoły; w pierwszym semestrze opsuzczała pojedyncze dni np. z powodu logopedy. Inne dzieci chwytały infekcje, problemy z brzuchem, (jelitówki, rotawirusy), a młoda nic, ale ja zawsze pilnowałam mycia rąk po powrocie ze szkoły i przypominałam, że w szkole (jak ma brudne ręce i nie ma jak umyć) kanapki je się przez papier lub woreczek, w które je pakowałam. Zachorowała dopiero w lutym - jakiś gardłowy wirus - ale nie było wtedy 70% szkoły z tego powodu.
Przez przedszkole i zerówkę nie stosowałyśmy żadnych preparatów wspomagających odporność, żadnych probiotyków itd. Dopiero po=od maja 2019 (koniec zerówki) bierzemy preparat z kwasami Omega-3 i Omega-6, ale pod kątem opóźnionej mowy - może też dzięki niemu w tym roku szkolnym - jak oczywiście trwały zajęcia - było tak dobrze.
|