Dzisiaj jest śr wrz 10, 2025 8:55 am


Forum ciąża

» Zdrowie Kobiety » Poród

Strefa czasowa UTC [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 49 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
Post: pn kwie 27, 2009 10:35 am 

Rejestracja: wt cze 17, 2008 1:15 pm
Posty: 991
Zapraszam do opisywania swoich porodów.


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: pn kwie 27, 2009 7:22 pm 

Rejestracja: wt cze 17, 2008 1:15 pm
Posty: 991
To ja zacznę pierwsza i opowiem o swoim porodzie.
Jeśli ktoś ma obawy to proszę nie czytać!!! Będzie ciężko!!!

Wody płodowe sączyły mi się od 5 dni i leżałam w szpitalu. To był 34 tc. Dawali mi początkowo kroplówkę z fenoterolem a później przeszli na tabletki. Wieczorem dostałam skurczy i były co pół godziny. Zmienili tabletki na kroplówkę i kazali czekać. W nocy skurcze były już co 10 minut, nie chcieli podłączyć mnie do KTG ani zbadać. Zjadłam przez noc 4 kroplówki z fenoterolem i jak rano przyszła nowa zmiana lekarzy to poprosili mnie na badanie. Skurcze co 5 minut i rozwarcie na 4 cm.
Szybko na porodówkę. Zdążyłam jedynie zadzwonić po męża i trochę spakować rzeczy. Mówiłam pigule, że chce mi sie kupę i siku ale ona odrzekła, że nie ma czasu. Kroplówkę z fenoterolem zamienili na kroplówkę przyszpieszającą poród.
Na porodówce podłączyli mnie do KTG i odliczałam minuty, żeby mąż zdążył na poród. Godzina drogi do szpitala i akurat padał jeszcze śnieg.
Mąż zdążył na szczęście a ja leżałam ze skurczami coraz mocniejszymi, gdy lekarze orzekli, że jest rozwarcie na 9 cm i zaczynamy.
Na sali było dwóch lekarzy, 2 piguły, 2 lekarzy dochodzących, później pediatra z pigułą.
Zaczęłam przeć, co skurcz 3 parcia. Parłam i parłam, dla mnie trwało to wieki. Co jakiś czas oprócz skurczy dostawałam wielkiego bólu z lewej strony, który wyginał mnie i wiłam się na stole. Lekarzom się to nie podobało, ale nie mogłam nad tym zapanować. Te bóle były najgorsze.
Oczywiście, że względu na to że nie było lewatywy, mocz i kał wylatywały. Podłączyli mi cewnik i spuścili mocz a kał leciał co jakiś czas. To obrzydliwe ale sami tak zdecydowali, bo przecież mówiłam, że mi się chce!!!
Najgorsze w tym wszystkim było to, że skurcze były bardzo często. Przy jednym skurczu 3 parcia i nie zdążyłam dosłownie wziąć jednego oddechu i przychodził następny i znów musiałam przeć. I tak parcie za parciem.
Byłam upocona, blada, wykończona /chwilami myślałam że zemdleję i raz byłam tak zdesperowana, że powiedziałam: wyciągnijcie go ze mnie!!!/.
W końcu orzekli, że to już ostatnie parcia i będzie po wszystkim. 2 parcia do końca i lekarz wziął nożyczki i ciął mnie jak wycinankę /tak mąż powiedział/.
Skurcz, wdech, parcie i wyszła główka, wdech, parcie i reszta ciała. ULLLLGGGAA!!!!!!! Zamknęłam oczy i czekałam na płacz dziecka!!!!!
Jest!! Płacze!! :D Byłam szczęśliwa!!! :D
Zabrali Wiktorka do zbadania, 2410 gram, 50 cm, 8,8,9 pkt. Dali mi go na chwilkę na ręce i uciekli.
Męża wyprosili a ja myślałam, że urodzę łożysko i koniec. Ależ się myliłam.
Łożysko się przykleiło!! :shock: /rodzinna dolegliwość/ i nie mogłam urodzić, parcia nie pomagały, więc zawołali jakiegoś lekarza, który pogmerał w środku i wyciągnął łożysko. Z racji tego, że się przykleiło zrobili mi skrobankę. Okropne uczucie!
Potem znieczulenie i szycie. Lekarz szył mnie chyba z pół godziny. Najgorsze było rozszerzanie wziernikami macicy, żeby mógł dobrze zszyć. Ból straszny, choć dostałam znieczulenie w wargi sromowe.

Ogólnie w karcie napisali mi, że poród był "na wzierniku", ale mąż przy porodzie wzierników nie widział. Znajoma mówiła, że znieczulenie w wargi sromowe musi być bo nikt by nie przetrwał bólu wziernikowania.Myślę, że te wzierniki wkładali mi właśnie do zszycia i tak jak pisałam - ból okropny!
A były wzierniki na pewno, bo jak mąż przyszedł już po wszystkim do nie to widział na stole zakrwawione wzierniki.

Lekarz zagadywał a ja wciąż pytała: długo jeszcze?
Dwa ostatnie szycia czułam już na żywca jak przeciągał igłę i nitkę.
W czasie porodu wyszły mi hemoroidy od parcia więc lekarz na koniec włożył palucha do odbytu, żeby je schować. Kolejnie okropne uczucie!

Wszyscy znajomi byli w szoku, że rodziłam wcześniaka siłami natury. A metoda "na wzierniku" jest przedpotopowa i dlaczego się na nią zdecydowali? nie wiem! ale takiego bólu przy porodzie i zszywaniu nie życzę nikomu i nie zdecyduję się już więcej na poród sn. Wiem, że szybko się zapomina ból, ale nie zapomina się porodu i pamięta się każdą sekundę z tego przeżycia. Jestem dumna, że dałam radę, ale nigdy więcej siłami natury. Poród był dodatkowo ciężki, bo rodzinnie mamy ciężkie porody.

Miałam 6 szwów zewnętrznych nierozpuszczalnych i całą masę rozpuszczalnych, które mam do dziś, a jest już 5 tygodni po porodzie.
Pierwszy tydzień po porodzie był koszmarem. Ani usiąść, ani chodzić ani leżeć, z chodzeniem też problem. Po ściągnięciu na 7 dzień szwów było coraz lepiej, a tak naprawdę dopiero po 14 dniach po porodzie mogę powiedzieć, że było już ok.
Do tej pory codziennie boli mnie blizna po zszyciu /nie wiem dlaczego/ i dokuczają hemoroidy /czasami bardzo/.

3 godziny po porodzie wstałam i poszłam do synka na patologię noworodków, choć kazali mi dopiero usiąść. Nie mogłam się doczekać, żeby znów go zobaczyć i to było silniejsze!
Jestem teraz dumną mamą i antykoncepcja do końca życia :D


Ostatnio zmieniony pn kwie 27, 2009 7:45 pm przez ogoorkowa, łącznie zmieniany 1 raz

Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pn kwie 27, 2009 7:43 pm 

Rejestracja: pn paź 27, 2008 8:09 am
Posty: 777
Lokalizacja: Żory
ogoorkowa cudna historia (oczywiście na końcu najlepsze jak maleństwo ma się przy sobie) :wink:
podziwiam Cię - byłaś dzielna :!:

_________________
Obrazek Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pn kwie 27, 2009 7:48 pm 

Rejestracja: śr wrz 03, 2008 2:13 pm
Posty: 2168
Oj kobieto faktycznie wymeczylas nie milosiernie.....:(. Ale jednak dzielnie to znioslas.....nawet nie chce pytac Cie o szczegoly bo nasuwaja mi sie pytania ale to po moim porodzie bo boje sie ulsyszec jeszcze wieksze koszmary...... ja sie boje porodu okropnie ale zadna z nas nie ma wyjscia musi wypchnac jakos tego malucha...nic to zaciskam zęby, blokuje mysli zeby nie myslec co mnie czeka i na porodowke :)

_________________
Obrazek
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pn kwie 27, 2009 8:06 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 06, 2007 6:25 pm
Posty: 3575
ogoorkowa piekna historia... mam nadzieje że szybko zapomnisz o przykrych doświadczeniach :D

_________________
Moje kochane córeczki:
majóweczka 2009
stycznióweczka 2011


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt kwie 28, 2009 2:09 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: pt wrz 12, 2008 12:51 pm
Posty: 268
Lokalizacja: Cieszyn
Współczuję tak ciężkiego porodu, ale GRATULUJĘ, że wytrwałaś i dałaś radę :) :)

Rozumiem dlaczego nie zdecydujesz się już na poród sn.

_________________
Obrazek


[url]Obrazek[/url]


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr kwie 29, 2009 11:05 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw maja 29, 2008 10:33 am
Posty: 2253
Lokalizacja: lubuskie
Ogoorkowa- koszmar. Ja też miałam jazdę 10 lat, nie było aż tak tragicznie, ale na tyle skutecznie, że czekaliśmy z następnym dzieckiem tyle lat. A teraz ( przezorny już zabezpieczony ) CHODZIŁAM PRYWATNIE DO DWÓCH GINÓW, ŻEBY ZNOWU JAZDY NIE BYŁO.. Drugi raz się tak nie dam.
\
Podziwiam Cię i wcale się nie dziwię. Może za parę lat ochłoniesz, ale wtedy przykład weź ze mnie. Zapłać nawet za cc- byle by drugi raz nikt tak Ciebie nie ćwiczył. !!!!! :!: :!: :!:

I ktoś mi powie, że się rodzi po ludzku :evil: Parodia. Trzeba mieć chyba szczęście. Myśmy nie miały. Ale najważniejsze, że z Wiktorkeim jest Ok.

_________________
ObrazekObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr kwie 29, 2009 7:20 pm 

Rejestracja: sob sty 12, 2008 3:09 pm
Posty: 1496
Lokalizacja: mazowieckie
No to i ja cosik napiszę...
W 32 tygodniu odeszły mi wody,pojechalismy do szpitala tam na patologii przetrzymali mnie tydzień na fenoterolu,8 kwietnia ok 2 w nocy dostałam skurcze-ból jak na okres poszłam do położnej-kazała wziac no-spe i się połozyć,o 4 dostalam drgawek,znowu poszłam i mówię ,że się źle czuję,zmierzyli mi temperature,mialam chyba 39,2 podłączyli pod KTG mały miał tętno 190-200.Pobrali mikrew żeby zrobić szybko badania,wyszło CRP duże(nie wiem ile) i leukocytoza-decyzja była szybka-mam sie rozebrac i iśc na operacyjną szybko na cc-było już po 5 rano,zdązyłąm zadzwonić do M ze idę na cesarkę i żeby przyjechał.
Na stole dostalam znieczulenie wkręgosłup-anestezjolog i lekarze extra cąły czas sobie gadalismy i żartowalismy o 6.15 wyjęli Wiktorka-darł się w niebogłosy-dostal 10 pkt,a potem zaczęła się moja poporodowa jazda-najpierw ból żołądka bo byłam najedzona(o 24 sie dopychałam łodyczami) myślałam ze umre z bólu,znieczulenie zeszło to mi dawali rózne środki-najlepszy był Dolargan ten głupi jaś jego dostawałam chyba z 3razy;))
W drugiej dobie zaczęłam goraczkowac wiec w nagrode poszłam do izolatki bo stwierdzili infekcji-do 6 doby leczyli mnie róznymi antybiotykami izbijali gorączke powyzej 39 miałam,ale wlekłam się do małego żeby go pogłaskać chociaz i pompowałam mleko-ktore kazali wylewac.Potem dali mi lek na zahamowanie laktacji-Bromergon-nie wziełam wiec nastepnego dnia przyszły 2 piguły i lekarz i kazali brac bo niby miałam guzy w piersiach i to od tego goraczka....guzik jednak z tego bo w 6 dobie wyszło że mam zakazenie pooperacyjne-ledwo chodziłam z bólu-a oni n cóz zafundowali mi na zywca robienie dziur w ranie i wkładanie sączków-ból okropny wyłam jak jakieś zwierze...i tak przez 3 dni. Oczywiscie pomogło mi to wszystko choć wycierpiałam się na maxa,wypisali do domu z sącząca sie rana.zabronili małego przystawiać do piersi zeby sie nie zakazil od rany-teraz mam okropnie czerowne i napuchniete miejsce ciecia ,ale nie boli-nie wiem czy isc na kontrolę do gina.Mały kocha jesc z butelki moje mleko...
Szpital miał priorytet go podpasc ja karmic nie mogłam według nich wiec guzik z tego-czasem powisi na cycku powscieka sie a na koniec butla.
Nikomu nie życze takich przezyc.
Dodam że cc było moim marzeniem,wielkorotnie wypowiadałam się w temacie jaka to super operacja i jak lekko i łatwo sie dochodzi do siebie.No to mnie pokarało za to wszystko,ale powili zapominam.
Reasumując-sama operacja była spoko-gorzej było po-szkoda ze skoro miałam infekcje w macicy i mały urodził sie poważnie zakażony bakterią E.Coli to mnie jakoś olali i nawet USG rany robili i nic nie stwierdzili.Jednej nocy się modliłam w gorączce zebym tylko nie umarła jak te konowały na mnie wszystkie leki testowali.Być moze teraz slabiej dochodze do siebie....Noo tyle ode mnie heh...
Acha pielęgniarki w szpitalu jak przychodziłam do małego darły sie ciągle na mnie ze przychodze z tą rana i im oddział zakaże i czemu tak mało mleka mam-na nic tłumaczenia ze mi dali leki na zahamowanie z tego stresu wypłakałam sie za 100 lat;((

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw kwie 30, 2009 9:52 am 

Rejestracja: wt cze 17, 2008 1:15 pm
Posty: 991
Lady faktycznie po cc przeżyłaś okropne męczarnie! współczuję i jestem godna podziwu dla Ciebie, że nie poddawałaś się i wytrwałaś.
Wiem, że czas goi rany, ale nikt nie wymaże tych okropnych przeżyć z naszej pamięci.


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw kwie 30, 2009 6:51 pm 

Rejestracja: sob sty 12, 2008 3:09 pm
Posty: 1496
Lokalizacja: mazowieckie
masz rację ogoorkowa,czas leczy rany,nawet moja rana w koncu chyba się goi uffffff;))

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw kwie 30, 2009 7:36 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: ndz lip 13, 2008 6:33 pm
Posty: 200
Oj dziewczyny wspołczuje! Straszne meczarnie przezyłyscie!
Podziwiam i gratuluje wytrwalosci!

... pierdziele nie rodze!

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt maja 01, 2009 5:13 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw maja 29, 2008 10:33 am
Posty: 2253
Lokalizacja: lubuskie
Salineczka...no teraz już nie mamy wyjścia :) :) :) :) :)

_________________
ObrazekObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt maja 01, 2009 7:26 am 

Rejestracja: czw sty 29, 2009 11:29 am
Posty: 793
Babki ja nie czytam nawet nie chce sie stresowac :-) poczytam jak juz bede rozpakowana a i wtedy napisze jak było u mnie :-)


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt maja 01, 2009 3:30 pm 

Rejestracja: pn paź 27, 2008 8:09 am
Posty: 777
Lokalizacja: Żory
LadyMysz biedactwo :( ale miałaś przeżycia :!: ale dałaś radę - Twarda jesteś :wink: Gratuluję wytrwałości i podziwiam, że takie męczarnie przeżyłaś :wink:

_________________
Obrazek Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pn maja 04, 2009 4:35 pm 

Rejestracja: wt cze 06, 2006 10:37 am
Posty: 567
No to jak wszystkie to wszystkie :) Ja też :)

A co do opisu porodu to u mnie nie ma za dużo do opisania Wink
W piątek 17.04 byłam na wizycie u lekarza, stwierdził że rozwarcie mam na palec i szyjka skróciła się do 1,5 cm, na KTG zapisał się jeden skurcz...No i teoretycznie lekarz powiedział że powinnam dotrwać do 27.04 do terminu planowanej cesarki ;)
W sobotę miałam skurcze co 15-20 minut...w sumie większość dnia przeleżałam bo te skurcze nie były zbyt bolesne ale jednak dokuczały...
W niedzielę (19.04) rano wstałam do WC bo zachciało mi się q...., i zobaczyłam na wkładce dwie brązowe plamki...Położyłam się do łóżka i patrze na zegarek a tu skurcze co 7 minut...Wstałam po No-Spę ale pomogła tylko tyle, że czas między skurczami wydłużył się do 15 minut :)
Jak wstaliśmy to znowu się okazało że mam plamienie tylko już troszkę większe, trochę się wystraszyłam i zadzwoniłam do swojego lekarza a on mówi że to plamienie to pewnie skracająca i rozwierająca się szyjka i że lepiej żebym pojechała na Izbę żeby mnie zbadali. No to ja pod prysznic, później powoli się spakowałam, wydałam mężowi instrukcje odnośnie synka, no i pojechaliśmy do szpitala do Łodzi. Na Izbie jakiś "miły" lekarz mnie zbadał aż mi oczy prawie z orbit wyszły... :shock: Okazało się że szyjka zgładzona i skrócona do końca, rozwarcie na półtora palca.
Przyjęli mnie na porodówkę...Tam masa papierków, pobieranie krwi, zapis KTG (na którym wychodziły skurcze takie na 100% co 10 minut)...No i czekanie na decyzję co dalej czy cesarka czy czekamy do poniedziałku, dostałam zastrzyk z nospy i papaweryny (który miał niby wyciszyć mi skurcze bo jeszcze się łudzili że wytrzymam do poniedziałku)..ale po tym zastrzyku tylko przez pół godziny była poprawa a później skurcze nie dosyć że stały się częstsze to jeszcze przybrały na sile...Ok. 17 lekarka znowu mnie zbadała ale rozwarcia dużo większego niż wcześniej nie było, ale powiedziałam że skurcze mam coraz częstsze i coraz bardziej bolesne więc powiedziała żebym nic nie jadła i nie piła bo oni jeszcze dzisiaj zrobią mi cesarkę, kwestią było tylko o której godzinie...W końcu okazało się że lekarze którzy mieli mnie ciąć są zajęci i że potną mnie jakoś po 19:00...Ja już z tymi bólami ledwo dawałam radę bo były co 5 minut...myślałam że tam szybciej urodzę niż mnie pokroją ;)
W końcu ok. 19 przyszła położna, założyła mi cewnik i podgoliła mi troszkę włosy łonowe na wysokości poprzedniej blizny, no i podłączyła kroplówkę nawadniającą...Za chwilę przyjechali i zabrali mnie na salę operacyjną, tam miałam już skurcze co 3 minuty i tak się wiłam z bólu że co chwila się mnie ktoś pytał co mi jest, a ja tylko jęczałam że mam już skurcz za skurczem....Później dostałam znieczulenie w kręgosłup, nawet za bardzo nie poczułam, za to jak zaczęło działać znieczulenie to zrobiło mi się błogo bo już przestałam czuć skurcze i było mi już wszystko jedno co ze mną zrobią bo po całym dniu tych męczarni miałam po prostu ochotę spać :)
O 19:45 wyjęli mi Zosię z brzucha, pokazali, dali do ucałowania i zabrali na mierzenie, warzenie i później na oddział, mnie wyczyścili i pozszywali i przewieźli na pooperacyjną...O 23:40 przewieźli mnie już na oddział położniczy, mąż (czekał na mnie prawie 4 godziny), wszedł do mnie na chwilkę, zostawił torbę z rzeczami, dał buzi na dobranoc i pojechał do domu :)
Powiem Wam że bałam się tej drugiej cesarki ale po tych wszystkich bólach i skurczach, cały ten lęk minął i to cięcie było dla mnie wybawieniem :)

Pozdrawiam :)


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt maja 05, 2009 11:41 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr mar 18, 2009 7:50 pm
Posty: 29
Czesc jestem juz prawie w 38 tygodniu, juz bym chciala miec to za soba, moja sasiadka która miala termin rozniacy sie od mojego o 1 dzien juz jest w domku z synkiem;/ a ja siedze i czekam.
W sumie od wczoraj źle się czuję, kopniaki małej są strasznie bolące, nie mogę wysiedzieć, czuję silne parcie na pęcherz i odbyt, czuję bardzo nisko główkę, i jak się poruszy to aż mnie skręca z bólu, codziennie rano jak tylko wstanę z łóżka śluz mi wycieka prawie do kolan;/ ale jest taki średnio gęsty też się martwie czy to nie te wody, ból podbrzusza też jest cały czas, i brzuch odrobinkę jakby się obniżył ale już ze trzy tygodnie temu;/ martwię się czy to wszystko jest normalne...

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt maja 05, 2009 4:42 pm 

Rejestracja: pn sie 06, 2007 6:52 am
Posty: 3728
mamaamelii zapraszamy na majowy watek tam ci dziewczyny cos doradza :D http://www.forum.e-mama.pl/viewtopic.ph ... highlight=


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: sob maja 09, 2009 7:50 pm 

Rejestracja: sob sty 12, 2008 3:09 pm
Posty: 1496
Lokalizacja: mazowieckie
mika29wspołczuje akcji skurczoej,ale dlaczego oni cie tak trzymali długo,odbiło im czy co.Dobrze ze wkoncu cię ciachnęli;))

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: ndz maja 10, 2009 2:47 pm 

Rejestracja: czw lis 22, 2007 10:19 am
Posty: 7640
To teraz ja napiszę jak było u mnie :)

Teraz może napiszę jak się zaczęło….
W nocy 05.05 jakoś nie mogłam usnąć, brzuszek bolał jakoś nieregularnie jak na okres, ale stwierdziłam że to na pewno nie są skurcze bo przecież co to za ból, praktycznie żaden! Byłam niespokojna, nie mogłam usnąć…. ok. 1 stwierdziłam że muszę obciąć paznokcie bo są zbyt długie :lol: od 4:00 rano postanowiłam, że będę pisać co ile boli mnie brzuszek i bolał różnie co 8,7,11,15 min… o 6 pomyślałam że wejdę do wanny i poczytam gazetę, że jeśli to skurcze to w wannie powinny się wyciszyć, a powrócą jak wyjdę ale w wannie też mnie zabolał 2x brzuszek, tylko wiecie co te bóle były naprawdę do wytrzymania :) umyłam jeszcze głowę i wysuszyłam włosy lokówką :lol: o 7:30 budzę Danka i mówię że jestem gotowa do szpitala, mąż był zdziwiony i pyta mnie czy mam skurcze:? a ja na to: skąd mam wiedzieć czy to skurcze…przecież nigdy nie rodziłam, brzuszek mnie boli ale taki ból to nie ból Laughing no ale dobrze o 8 rano wyjechaliśmy z domku i co oczywiście trafiliśmy na największe korki w Warszawie :/ do szpitala jechaliśmy 1,5h, oczywiście na miejscu zobaczyłam to czego bałam się najbardziej, czyli zapchaną izbę przyjęć i już myślałam że nas odeślą do innego szpitala a ja marzyłam aby rodzić tam i tylko tam. Po wypełnieniu wszystkich formalności o 10:00 będąc w toalecie zobaczyłam lekkie brązowe plamienie, o 10:30 zbadał mnie lekarz – rozwarcie 2 cm z Marysią na USG wszystko ok., waga 3200 g. Powiedział, że w tym momencie nie ma miejsc na bloku porodowym i zapytał czy chcę czekać na miejsce ale on nie wie ile, czy ma mi szukać miejsca w innym szpitalu? Powiedziałam, że nigdzie się nie ruszam! Podłączyli mnie pod KTG, skurcze regularne co 7-8 min. Była godzina 11:30 boleć bolało, ale radziłam sobie z tymi bólami… nie siadałam w ogóle, chodziłam cały czas po izbie przyjęć a jak przychodził ból to stawałam w miejscu i wykonywałam okrężne ruchy biodrami, dawałam radę :D O 12:30 kolejny raz zbadał mnie lekarz, rozwarcie było już na 6 cm. Podłączyli KTG na którym te bóle w pozycji leżącej mogę powiedzieć, że bolały bardzo! O 13:00 przyszła po nas położna z bloku porodowego, chwile pogadałyśmy, powiedziała jak ma na imię i takie tam pierdoły dla rozluźnienia :) I poszliśmy na salę porodową, idąc po korytarzu trzymała mnie za rękę mówię do niej, że chce znieczulenie bo już mnie tak boli, że nie wytrzymam, wtedy usłyszałam od Magdy (hihihi położna moja imienniczka), że zaraz mnie zbada i zobaczymy bo chyba jest już za późno :/ weszliśmy na salę porodową ja zadowolona od ucha do ucha bo okazało się, że dostaliśmy jednoosobową z podwyższonym standardem która normalnie kosztuje (1000zł) hihi to się nazywa mieć szczęście :) Magda kazała mi się położyć na łóżku aby mnie zbadała, mówi, że rozwarcie jest prawie na 8 cm i już nie może mi podać znieczulenia bo zaraz urodzę! Ból był ale naprawdę do wytrzymania!!! M był cały czas przy mnie bardzo dzielny, tak mnie chwalił i wspierał… ciągle powtarzał, dasz radę już niedługo i Marysia będzie z nami, robił to co położna mu mówiła. M dawał mi jeszcze pić i landrynki do zajadania :) Magda na skurczu kazała mi przeć 3x, podczas jednego parcia na łóżku mała obniżała się na dół i za chwilę cofała do góry…Magda kazała zejść z łóżka i podejść do drabinek i przeć na kucąco, ale jakoś nie szło… Potem wróciłam na łóżko, kolejny skurcz, kolejne parcia nagle Magda mówi, że Marysi spada tętno :( słyszę jak bije coraz wolniej :) na salę wchodzi 3 lekarzy i 2 kolejne położne, wkuwają mi się w żyłę pękła, kolejne wkucie udane, podłączają kroplówkę z oksytocyną… każą szybko przeć na skurczu bo tętno nadal spada… mówią, że mamy 10 min :( Magda mówi dotknij się poczujesz już pęcherz płodowy i faktycznie czułam go :lol: Były jeszcze dwa parcia, przy kolejnym wypchnęłam pęcherz który pękł i jest główka „Magda mówi mamy Marysię w czepku urodzoną” :D przyj teraz z całych sił i kolejne parcie jest Marysia :D płacze i w chwilkę jest u mnie na brzuszku :lol: uczucie nie do opisania, płakałam ze szczęścia m również wycałował nas obie powiedział, że jest dumny bardzo że tak ładnie sobie poradziłam :D Marysia leży u mnie na brzuszku, taka malusia w pieluszkach które wcześniej m grzał na swoim brzuchu :lol: chwilkę poleżała i musieli ją zabrać do badania rzez ten spadek tętna, m z nią poszedł :D Magda mimo że stwierdziła, ze krocze miałam super przygotowane musiała mnie naciąć 0,5 cm na skurczu jak główka wychodziła, mam dwa szwy, nie czuję dyskomfortu i jest naprawdę ok. Tętno spadało bo Marysia miała pępowinę owiniętą wkoło nóżki.

Powiem Wam jedno jestem pewna, że gdyby nie mój m i taka położna i te ich słowa które dodawały mi sił nie poszłoby tak szybko :) Kolejna sprawa to wiem, że mój próg bólu jest bardzo wysoki
:D :D :D Dla mnie poród to nic strasznego :) chcę mieć dużo dzieci i wszystkie rodzić naturalnie :D napatrzyłam się trochę w szpitalu na dziewczyny po cięciach cesarskich i nie chcę go mieć nigdy w życiu!
Pewnie o czymś zapomniałam, ale dopiszę jak mi się przypomni :wink:


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: ndz maja 10, 2009 3:02 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw maja 29, 2008 10:33 am
Posty: 2253
Lokalizacja: lubuskie
A ja zacznę od momentu gdy zostałam na oddziale w poniedziałek z uwagi na różowe plamienia.

Na wieczornej wizycie o 20.00 było wszystko OK. Lekarz tylko kazał przygotować mnie położnej z nocnej zmiany do cesarki, która miała być we wtorek o 8.00 rano.

O 22.00 dyżurująca położna poprosiła mnie na sale porodową, aby wygolić trochę , tyle ile trzeba i założyć welfron. Na koniec dała mi do ręki czopek i mówi, że to zamiast lewatywy.
Ja na to, że w sumie to nie trzeba bo ja prawie nic nie jadłam już tego dnia, lecz ona się uparła, że tak lepiej. W sumie nie podejrzewałam że ten czopek może mi zaszkodzić no i poszłam do łazienki i zaaplikowałam.

O 23.00 poszłam do łazienki, bo czopek zaczął działać. Gdy z niej wróciłam poczułam mocny ból w podbrzuszu, taki, że się zwinęłam. Myślałam, że to jednorazowe od parcie w łazience na stolec , ale po około 5- 6 minutach ten ból się powtórzył.

I tak po godzinie zaliczyłam już z 10 takich skurczy. Szły od krzyża i kończyły się na podbrzuszu. Ale w zasadzie najbardziej bolał mnie kręgosłup. Poszłam więc do położnej i jej pytam, co to był za czopek bo ja chyba dostałam bóle. Ona oczywiście takie oczy zrobiła i mówi, ze to tylko czopek glicerynowy zamiast lewatywy i nie powinno mnie nic boleć.
No ale podłączyła mnie do ktg. Tam oczywiście regularna akcja porodowa.
Zdziwiła się, że to tak szybko się rozkręciło, ale założyła , że to przepowiadacze i mówi , że pewno przejdzie i na pewno do rana wytrzymam.

Na początku pomyślałam to samo i zgodziłam się, że w sumie zostało 8 godzin do cesarki to czemu mam nie wytrzymać. Ale o 3.00 w nocy po 4 godzinach wiedziałam już że to nie przepowiadacze. Akcja przyśpieszała, bóle krzyżowe powtarzały się regularnie co 4 minuty i trwały około 40-50 sekund. Nie mogłam leżeć bo ból był nie do zniesienia, więc chodziłam po pokoju a siadałam na łózko tylko gdy mi przechodziło.

O 4.00 poszłam do niej na porodówkę. Poprosiłam o ktg. Nie muszę mówić jakie wyszło, ona jednak powiedziała, że teraz wołać lekarza do cesarki na 4.00 godziny przed planowym cc to tak trochę do dupy, więc dała mi jakieś tam tabletki przeciwbólowe i stwierdziła, że powinnam wytrzymać.

Ale o 6.00 rano bóle były już co 3 minuty a skurcz trwał 60 sekund. Byłam tak wyczerpana i obolała, że przeliczałam ostatnie 2 godziny na ilość skurczów, które muszę jeszcze przeżyć do 8.00. ) siódmej przyszła położna założyć mi cewnik. Od tego momentu to była droga przez mękę. Musiała go zakładać na raty w przerwie między bólami.

przed 8.00 okazało się, że nie ma anestozjologa po pojechał do domu na"śniadanko " i wróci za 20 minut. To mnie dobiło. Przyjechał mój Piotrek i wpuścili go do mnie. Miałam takie skurcze, że wbiłam mu poznokcie w skórę do krwi. To było takie pogranicze, że myślałam, że zacznę się drzeć, jak te inne kobiety co rodzą. O 8.15 zawieźli mnie na salę operacyjną. Anestezjolog kuł mi kręgosłup 4 razy w przerwach miedzy bólami bo nie mógł tam czegoś znaleźć.

Było mi wszystko jedno ile razy mnie kuje, byleby tylko przestało mnie boleć. Ale znieczulenie kiepsko rozchodziło się po organiźmie. w sumie dopiero 5 minut od ostatniego wkłucia zaczęłam czuć ciepło. ) 8.50 zaczęli. Było 3 lekarzy, chociaż norma nu nas jest dwóch. Mój lekarz- ordynator ,który nadzorował i dwóch dyżurujących ginów, bo akurat nie bylo porodów.

O 9.10 wyjęli małego. zapłakał, wiec mi ulżyło, że chociaż jedno dziecko , które rodzę, płacze jak trzeba i byłam już spokojna jak neantolog powiedziała, że zdrowy fajny chłopak. Ale koszmar zaczął się później. Po jakiś 10 minut od wyjęcia małego zaczęłam czuć ból, czułam jak mną szarpią. Więc im mówię, anestezjolog stwierdził , że to niemożliwe, bo dostałam końska dawkę. Ale po kolejnych 5 minutach chyba uwierzył do mi dodał jakieś tam leki. Trochę po nich wpadłam w letarg. A oni tam grzebali i szarpali mną. Coś mówili , że łożysko brzydkie , na pograniczu i pewnie już dziecka nie odżywiało.

Po jakimś czasie usłyszałam znów głos lekarza : dajcie jej coś jeszcze bo ją boli. ja nie miałam siły się odezwać, ale on chyba zauważył. Od tego momentu nic nie pamiętam. Tylko moment, jak mnie ktoś lekko klepną po twarzy i powiedział. Już skończone.Była 10.00

Odwieźli mnie na pokój. Był mój Piotrek, potem przynieśli małego do karmienia i od tego momentu było dobrze. Aż do 12.00 gdy zaczęłam czuć okropny ból. Położna dołożyła mi środków do kroplówki ale nie pomogły. Więc wezwała ordynatora, ten kazał dać inne leki. Po nich było już w miarę. Znieczulenie zaczęło mnie już puszczać o 14.00. a o 16.00 czułam już się tak, ze mogłabym z łózka wstać. Lekarz stwierdził, że ja jakaś odporna na znieczulenie i leki przeciwbólowe jestem a to rzadko się zdarza.

Wstałam dopiero po 24 godzinach czyli w środę rano bo miałam kiepskie wyniki krwi i mi wcześniej nie pozwolili. Ale w środę było już w miarę, nawet dość dobrze szło mi ruszanie się, więc lekarz na nocnej zmianie powiedział, że jeśli jutro będę się też dobrze czuć to będę mogła wyjść w południe w czwartek. sama byłam zdziwiona , że tak szybko mnie puszczają, w sumie tak u nas wypuszczają laski po sn. Ale byłam zadowolona do czwartek wieczór, gdy dostałam takich bóli głowy, że myślałam , że wykorkuje. gdy w piątek zadzwoniłam na oddział do lekarza, powiedział, że to zapewne zespół popunkcyjny. Resztę już znacie.

_________________
ObrazekObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 49 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna

Forum ciąża

» Zdrowie Kobiety » Poród

Strefa czasowa UTC [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
Antykoncepcja - Bezpłodność - Planowanie ciąży - Objawy ciąży - Test ciążowy - Ciąża - Ciąża bliźniacza - Termin porodu - Objawy porodu - Poród - Laktacja - Niemowlę - Karmienie niemowląt - Macierzyństwo - Psychologia - Przepisy kulinarne - Uroda
Friends Pliki cookies forra