serojad pisze:
ja rodziłam sn, ale mieli mi robić cesarkę, bo w trakcie skurczów tętno Małego zanikało, a ja nie miałam rozwarcia.
Jednak zmobilizowałam się, zaczęłam zmieniać pozycje, usiadłam na piłce i już po 5minutach zaczęłam mieć bóle parte.
Rany (byłam nacinana) szybko się zagoiły, plecy nie bolały, bo mąż je ciągle masował. Leżałam z dziewczyną po cesarce. Miała problem z położeniem się do łóżka, ze wstaniem, z karmieniem. Po prostu koszmar. Bardzo się cieszę, że nie robili mi cc:)
Myslę, że to jest kwestia całkowicie indywidualna. Ja jako koszmar odbieram poród sn. Lezac na patologii ciazy z porodowki dochodzily mnie takie dzikie wrzaski bolu, ze bylam przerazona - z bloku operacyjnego blogi spokoj

Ja po obu cc w drugiej dobie smigalam jakbym nie rodzila- szwy leciuchno ciagnely, ale nawet mniej niz sam brzuch na koncowce ciazy. To samo inne laski po cc- pierwsza doba zgodze sie ze trudna, najgorzej pionizowanie pierwszy raz, ale po tej pierwszej dobie juz calkowity luz, ciagniecie szwow to pikus, rzadko slyszalam o problemach po tym pierwszym dniu. A dziewczyny po sn ? Ani usiasc, ani chodzic, drobily jak Gejsze, ani sie wysikac, jedna szyli drugi raz (byla b. mocno poszarpana, nacieli ja i coreczka raczka ja rozerwala; a oddajac pierwszy raz po porodzie stolec nie wziela czopka i miala mega zatwardzenie

) i jej szwy puscily.
Pierwszy porod zaczal mi sie normalnie, ale bol pierwszych skurczy byl tak przepotworny ze ryczalam i nie wiedzialam co zrobic ze soba. Do tego przerazenie- rosnace tetno dzidziusia, nie mogl sie wsunac w kanal, panika.
Mialam taki czas ze koniecznie chcialam sn- tylko i wylacznie dlatego zeby od razu dostac dzidziusia, ale z drugiej strony balam sie o jego bezpieczenstwo. Na szczescie moja pani doktor tak wszystko ustawila ze dostalam malucha zaraz po porodzie do przytulenia i potem po badaniach (tatus go ubral jak mnie szyli i wrocil po mnie pod sale) po niespelna 30 min juz go karmilam
Mysle ze jest to kwestia tak indywidualna ile nas kobiet jest

Jedna za nic nie da sobie zrobic cc, a inna za nic nie chce siebie i dziecka meczyc przy sn.
Sa kobiety, ktore rodza w kwadrans, bez nacinania i ledwo zauwaza ze rodzily- oj wtedy i ja bym rodzila sn, chociazby i 8 razy

Ale ja do nich nie naleze, dzieci rodze duze ( 4050 g i 4600 g ) a bol jest dla mnie nie do zniesienia wiec cc to dla mnie zbawienie, majac rodzic sn w zyciu juz bym sie na dziecko nie zdecydowala. Zwlaszcza, ze mam kosmiczne obawy typu a czy dziecko wpasuje sie w kanal, a czy nie spadnie/podskoczy tetno, a czy sie nie owinie pepowina, czy sie nie zaklinuje, czy sie nie poddusi i ta nieprzewidywalnosc i niepewnosc - kiedy sie zacznie, ile bedzie trwalo, a jak dlugo jeszcfze- i wszyscy swiruja ; a co robic czy przec czy nie, jak oddychac, skakac nie skakac, pod prysznic, na worek, na drabinke itd to stanowczo nie dla mnie
Sliweczko- mysle ze jesli lekarz stwierdzi, ze sn nie bedzie bardzo szkodliwe dla twojego kregoslupa to warto sprobowac sn - a noz widelec pojdzie szybko i gladko
