Dzisiaj jest śr wrz 10, 2025 8:58 am


Forum ciąża

» Zdrowie Kobiety » Poród

Strefa czasowa UTC [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 280 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna
Autor Wiadomość
 Tytuł:
Post: wt lut 24, 2009 3:24 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: pt cze 20, 2008 1:50 pm
Posty: 2942
Lokalizacja: Malton UK
To był żart. A na poważnie, to przecież i w Polsce są dobre szpitale. Może rozejrzyj się po okolicy, popytaj na forum ludzi z Twojego regionu. Może warto wybrać szpital, który nie jest najbliżej Twojego miejsca zamieszkania, ale za to można tam rodzić po ludzku.

_________________
Obrazek Obrazek
ObrazekObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: wt lut 24, 2009 4:35 pm 

Rejestracja: czw sty 24, 2008 7:30 pm
Posty: 254
chyba poza mną to nikomu nie przeszkadza... moje koleżanki rodziły w różnych szpitalach i w każdym jest tak samo, bo to podobno takie "fajne" i normalne, ja poważnie zaczynam rozważać cesarkę "na życzenie" juz wolę żeby mnie pokroili niż ponizyli...

_________________
Obrazek
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr lut 25, 2009 2:48 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt cze 24, 2008 12:14 pm
Posty: 345
miranda - no ja też nie wyobrażam sobie rodzenia inaczej niż "po ludzku". wybrałam sobie w tym celu odpowiedni szpital.
w tej chwili żałuję, że nie zdecydowałam się na poród domowy, teraz to już za późno. ale w przyszłości...
a skąd jesteś? może pomogę, bo trochę się interesowałam normalnym rodzeniem.
na stronie fundacji rodzić po ludzku, jest taki wykaz szpitali i opisy co do spełniania norm rodzenia po ludzku. poszukaj w swojej okolicy...
albo poród domowy? nie wiem jak wcześniej trzeba sie zdecydowac. może jeszcze sie załapiesz?

trzymam kciuki :D :D :D

ps. przerażenie porodem w 8 miesiącu ciązy jest fizjologiczne - tez to mialam. potem to sie wycisza, odpowiednie hormony sie wydzielają i pomagaja w tym. tak więc już nieługo się poprawi. :D swoja drogą , to juz nieługo możesz poczuc się tak zmęczona ciążą, że będziesz gotowa na wszystko :D

pozdrawiam


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr lut 25, 2009 4:22 pm 
#

Rejestracja: pt cze 01, 2007 7:12 am
Posty: 7321
Lokalizacja: Kiel - DE
miranda pisze:
Ja się nie boje bólu, niech mi nawet rozetną brzuch na żywca ale boje się tej całej otoczki polskich szpitali, tego, że porodówka to gorzej niż krowie boksy, ze każdy tam łazi i patrzy... ktoś pisze "dziewczyna co koło mnie rodziła to bla bla bla" jak koło mnie pomyślałam... tzn, że nie będę tam sama z położną i lekarzem.... gromki śmiech moich trzech koleżanek.... Jak mi opowiedziały jak to wygląda w szpitalu to nie spałam całą noc i tak mi skoczyło ciśnienie, że prawie urodziłam we własnym łóżku (i poważnie zaczynam rozważać taką opcje). Rodziły w różnych szpitalach ale mniej więcej we każdym było podobnie, porodówka koło windy, każdy łazi i patrzy... jak mojej siostry mąż mówił, ze widział wszystkie odbywające się w czasie kiedy jego Ania rodziła porody to myślałam, ze on żartuje... ale okazuje się, że tak nie jest.... potem stado studentów medycyny, ogólnie brzmi to w moich uszach jak jakiś horror albo i gorzej.... czy nikomu poza mną to nie przeszkadza, że rodząca jest traktowana gorzej niż przedmiot z wystawy....

miranda - przesadzasz. Zawsze możesz wykupić sobie sale pojedynczą. Kto Ci broni?
Poza tym ja dwa razy rodziłam w Polsce, właśnie w tych boksach i jakoś nie czułam się ani wystawiona na widok publiczny, ani skrępowana tym, że obok ktoś też jest. Poza tym w pewnym momencie zaczyna sie myślec już tylko i wyłącznie o tym, żeby juz urodzić i nie przeszkadzała by mi nawet cała defilada na 3go maja w nogach mojego łóżka...

_________________
ObrazekObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: śr lut 25, 2009 9:18 pm 

Rejestracja: pn wrz 04, 2006 10:52 am
Posty: 1485
4krotka pisze:
miranda pisze:
Ja się nie boje bólu, niech mi nawet rozetną brzuch na żywca ale boje się tej całej otoczki polskich szpitali, tego, że porodówka to gorzej niż krowie boksy, ze każdy tam łazi i patrzy... ktoś pisze "dziewczyna co koło mnie rodziła to bla bla bla" jak koło mnie pomyślałam... tzn, że nie będę tam sama z położną i lekarzem.... gromki śmiech moich trzech koleżanek.... Jak mi opowiedziały jak to wygląda w szpitalu to nie spałam całą noc i tak mi skoczyło ciśnienie, że prawie urodziłam we własnym łóżku (i poważnie zaczynam rozważać taką opcje). Rodziły w różnych szpitalach ale mniej więcej we każdym było podobnie, porodówka koło windy, każdy łazi i patrzy... jak mojej siostry mąż mówił, ze widział wszystkie odbywające się w czasie kiedy jego Ania rodziła porody to myślałam, ze on żartuje... ale okazuje się, że tak nie jest.... potem stado studentów medycyny, ogólnie brzmi to w moich uszach jak jakiś horror albo i gorzej.... czy nikomu poza mną to nie przeszkadza, że rodząca jest traktowana gorzej niż przedmiot z wystawy....

miranda - przesadzasz. Zawsze możesz wykupić sobie sale pojedynczą. Kto Ci broni?
Poza tym ja dwa razy rodziłam w Polsce, właśnie w tych boksach i jakoś nie czułam się ani wystawiona na widok publiczny, ani skrępowana tym, że obok ktoś też jest. Poza tym w pewnym momencie zaczyna sie myślec już tylko i wyłącznie o tym, żeby juz urodzić i nie przeszkadzała by mi nawet cała defilada na 3go maja w nogach mojego łóżka...


a ja jeszcze dodam, ze :
1)watpie zeby tymze kolezankom lekarze kazali wystawiac krocze w kierunku windy , watpie zeby ktokolwiek stawal i ogladal takie widoczki ;) watpie w to, ze porodowka nie byla chocby scianka i drzwiami odzdzielona od czesci dla gosci, watpie zeby szpital tak rozpalnowal ulozenie sal ze z windy wchodzi sie bezposrednio do miejsca gdzie kobieta rodzi ;)
2)to szanowny malzonek Ani mogl nie patrzec ;)
3) nie wiem jak jest teraz ze studentami, czy mozesz sie nie zgodzic na ich obecnosc- zorientuj sie , a nawiasem dodam ze jak studenci mili to czemu nie? jest z kim pogadac, pozartowac, poza tym z reguly traktuja swoja "prace" powazniej niz lekarze :)



a na koniec
drugiego dzidziola rodzilam w tych tzw. "boksach" (moje byly bardzo przyjemne, nie przypominaly tych krowich :P) i porod ten- dzieki wspanialym poloznym-wspominam o wiele milej niz porod z oschla, pozbawiona poczucia humoru polozna w sali pojedynczej (pierwszy porod)


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: sob lut 28, 2009 9:25 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 13, 2008 1:32 pm
Posty: 44
Bialaska - uzmysłowiłaś mi jak są traktowane rodzące w pl. Wiedziałam,że częsciej tu rodząca jest przedmiotem niż cierpiącą kobietą, ale nie wyobrażałam sobie nawet że można być aż tak dobrze potraktowanym :shock: czyli tak jak na to zasługujemy!

Miranda-ja rodziłam w katowicach w akademii medycznej,miałam takie obawy jak Ty, ten tłum studentów itd. I o dziwo byłam mile zaskoczona-położna bardzo miła,troskliwa ( a naczytałam się jak to warczą na rodzące etc...),pielęgniarki w większości też super. Żadnych studentów i innych niechcianych gapiów nie było. Może nie rodziłam w osobnej sali,ale nikt mi nie przechodził koło łóżka podczas porodu (oczywiście oprócz męża i położnych). Poza tym, ból jest tak ogromny,że nawet gdyby się zjechał cały rok z medycyny żeby się popatrzeć, to miałabym to w du...Za to jak chciałam znieczulenie to się dowiedziałam,że trzeba się umówić wcześniej z anestazjologiem i zapłacić 300zł za tą przyjemność, która w innch krajach jest standardem :evil:


Nie przeczytałam postów 4krotki i sengi- zgadzam się z wami w 100% Miranda strach ma wielkie oczy, jak zaczniesz rodzić zmienisz zdanie :)

_________________
Obrazek

Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: ndz mar 01, 2009 8:33 pm 

Rejestracja: pt lis 02, 2007 12:18 pm
Posty: 5859
dziewczyny, w tym temacie wstawiamy nasze opowiadania z porodow!
prosze, zalozcie nowy temat, lub przeniescie sie gdzies indziej z powyzsza dyskusja :wink:


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: pt mar 06, 2009 4:13 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr lut 25, 2009 7:42 pm
Posty: 146
Witajcie opowiem wam moją historie....
Mój poród zaczął się w 39 tyg ciąży, zupełnie z zaskoczenia...
Wstałam w nocy zrobić siusiu, wróciłam do łózka a gdy już prawie zasypiałam poczułam jakby pękniecie.
Pomyślałam pewnie mała kopie, a tu nagle chlusnęły wody płodowe! Było ich bardzo dużo!
Wykapałam się i ruszyliśmy z mężem do szpitala, tam spisywanie mierzenie itp.
Potem na porodówkę... nie miałam żadnych bóli, podłączono kroplówkę, ktg.
Dwie godz i rozwarcie na 4 palce. Potem z upływem czasu, zaczęły się bóle, mocniejsze i mocniejsze... Przyszły bóle parte, rozwarcie na 8cm.
Kazano położyć mi się na boku z jedną noga zgięta w kolanie ( która maż miał podtrzymywać) i przeć.... Bardzo bolało i tak minęła kolejna godzina. Gdy pojawiła sie główka i rozwarcie doszło do 10 mogłam położyć się na wznak i rodzić.
Cztery parcia i córka na świecie... nawet nie płakała... przespała własne narodziny.... :lol:
Nie było łatwo, bolało jak diabli (bóle z krzyża i brzucha) ale pocieszam się tym, że poród trwał 6 godzin i jest to dosyć szybko jak na pierwszy :lol:
Mała 3140g, 52cm

_________________
Marika 16.02.2009 (11tc)Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: sob mar 07, 2009 10:17 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: pn gru 29, 2008 11:46 am
Posty: 139
JOANNA 2705 - gratuluję Tobie Córeczki! Mam takie trochę nietypowe pytanie: piszesz,że wody płodowe wylały Ci się w łóżku,powiedz czy zabezpieczyłaś łóżko na taką ewentualność? Jeśli tak,to czym? Ja mam termin na 13 marca i właściwie czekam na pierwsze objawy,na pierwsze skurcze,ale od początku ciąży obawiam się odejścia tych wód do łóżka. Kupiłam w tym celu nawet folię malarską :D do rozłożenia pod prześcieradło...U mojej koleżanki,która rodziła 3 m-ce temu,wody tylko się lekko sączyły,a mojej siostrze przebijano pęcherz 2 razy (ma dwójkę dzieci).Ja nie chciałabym,aby mi chlusnęły te wody,ani w łóżku,ani w żadnym miejscu publicznym, :oops: a dodam,że funkcjonuję normalnie,jeżdżę na zakupy,do lekarza,po prostu część dnia spędzam poza domem.Ile tych wód jest? Litr czy dwa? Czy wraz z kończącą się ciążą tych wód może być coraz mniej? Pytam,bo byłam u mojego ginekologa 4 marca i powiedział on,że objętościowo płynu owodniowego "jeszcze trochę mam"- cytuję.Co powoduje (poza wypłynięciem),że ta ilość się zmniejsza? :shock: Mam jeszcze jedną wizytę 11 marca,dowiem się wtedy,czy mam się udać do szpitala na cc,bo mój Konradek jest w położeniu miednicowym.Jeśli się zechce jeszcze obrócić to fajnie,ale zobaczymy.Pozdrawiam!


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: ndz mar 08, 2009 11:02 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr lut 25, 2009 7:42 pm
Posty: 146
Witaj... :D
Niestety nie zabezpieczyłam łózka ponieważ nie spodziewałam sie że to może nastąpić tak szybko.... Urodziłam Gabrysie dwa tygodnie przed terminem :lol:
Wód płodowych( u mnie ) było bardzo dużo.... na pewno ze dwa litry. Nic mnie nie bolało przed pęknięciem pęcherza, prawdę mówiąc, już prawie spałam...
Dowiedziałam się od wielu kobiet,że żeby odeszły wody najpierw musi odejść czop śluzowy.
Ja u siebie takiego nie zauważyłam, możliwe że został w wc... :oops: Łózko mąż musiał oddać do prania... :oops:
Jeżeli czujesz się niepewnie lepiej zabezpiecz posłanie... :mis:
Mogę pocieszyć Cię tym, że nie każdej kobiecie odchodzą wody samoistnie i nie u każdej tak gwałtownie...
Co do ilości wód pod koniec ciąży to nie iem jak to jest dokładnie...

Wszystko będzie dobrze, urodzisz śliczne dzieciątko, a nawet jeśli wody odejdą w najmniej spodziewanym momencie będziesz to wspominać ze śmiechem.

_________________
Marika 16.02.2009 (11tc)Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: ndz mar 08, 2009 11:29 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob sie 25, 2007 5:43 pm
Posty: 3488
Beatka mi tez odeszly wody ( rano w lozku ) ale nie bylo ich bardzo duzo, tymbardziej jak sie stoi to glowka dziecka tamuje wyplyw :)

u kazdej kobiety moze to byc inaczej, ale to ze peknie pecherz nie znaczy ze zaraz wszystkie wody wyplyna, wiec nie martw sie na zapas!


joanna ja lezalam rano w lozku i tez uslyszalam jak mi cos strzelilo, bylam pewna ze to maly mnie gdzies tak mocno kopnal :lol:


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt mar 10, 2009 11:35 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw wrz 07, 2006 2:07 pm
Posty: 2365
Lokalizacja: Warszawa
i ja opowiem swój poród..

w sobote czułam sie juz bardzo słabo, prawie cały dzien przelezałam..wieczorem postanowiłam zrobic kotlety schabowe na "wszelki wypadek" jakby cos zeby mezo miał co jesc..oczywiscie pojawiały sie skurcze, ja krzyczłama ze "juz" a mezo zapisywał na kartce, no ale takich akcji było juz kilka wiec nie przywiazywałam do tego wagi...
o północy wszystko sie uciszyło, poszlismy spac...co jakis czas miałam skurcz ale nie tak regularny za to coraz bardziej bolesny. O 3 w nocy stwierdziłam ze chyba jednak sie przejedziemy do szpitala "na wszelki wypadek" bo juz straszliwie mnie bolało. Na Izbie była 1 zaspana połozna, zbadała mnie i mowi ze szyjki juz nie ma. Decyzja na gore na oddział. O 7 rano przyszla nowa zmiana lekarzy i pooznych zbadali mnie rozwarcie "dopiero na 2 palce"!!! Masakra sobie pomyslałam- ile to jeszcze bedzie trwało???, a maz powiedział na głos ze w takim razie to on idzie cos zjesć :lol: no i poszedł... O 10 rozwarcie na 4 palce i przyszła anastazjolog z wiadomoscia ze kwalifikuje sie do ZZo i czy sie decyduje...
Nie chcialam znieczulenia przed porodem, ale gdy to wszystko sie zaczeło stwierdziłam ze chyba jednak wykupimy ta opcje bo tak dalej nie dam rady na sam moment porodu...
No i znieczulenie poszło..ale tylko na 1 strone ciała, mam jakies zrosty czy cos..2 razy mnie lekarka kłola ale niestety z takim samym efektem...dobre i to! pomyslalam i kuliłam sie juz na ten 1 bok co mnie bolał....a poród jak sie posuwał powoli tak zwolnił... nie miałam juz naprawde sił. W kocnu połozna stwierdziła ze załozy cewnik, bo sikac wogole nie dawałam rady i co sie okazało? Miałam tak duzo moczu ze pecherz blokował droge głowce...
O 16 przeszła połozna i powiedziała :rodzimy! No nie było to takie hop - siup. Malenka pojawiła sie dopiero po 1,5 h bo ja juz nie miałam siły na pchanie...gdyby nie maz to bym chyba nie urodziła. Cały czas był przy mnie trzymał za reke, pocieszal mowił ze juz juz ze juz widac głowke... O
17.42 Basia zdecydowała sie wyskoczyc na druga strone brzuszka..wreszcie...jak ja połozyli na brzuszku to łzy same ciekły mi po twarzy..moj mały brzdac..mały żółwik był juz z nami...
ech wspomnienia
tego sie nie zapomnia... :lol:

sorry rozpisałam sie :oops:

_________________
Obrazek
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw mar 12, 2009 9:57 am 

Rejestracja: sob cze 28, 2008 9:58 pm
Posty: 1302
Dziewczyny napiszę wam jak wyglądał mój poród,tak na pocieszenie dla tych obawiających się tej cudownej chwili...
11 lutego wieczorem zauważyłam w wc że chyba sączą mi się wody płodowe ,miałam po prostu wrażenie że wciąż sikam i nie mogę przestać,jak się okazało póżniej było to niewielkie pęknięcie pęcherza płodowego gdzieś u góry brzuszka ,które o dziwo samo się zasklepiło ,żadnych skurczów bolesnych ,ale mimo to pojechaliśmy do szpitala żeby to sprawdzić ,poleżałam na porodówce ,pośmialiśmy się z położną ,rozwarcie na 2 cm ,brak postępu ,więc przenieśli mnie na ginekologię ...Nad ranem pojawiło się kilka skurczy ,ale na wizycie lekarz stwierdził że jest raptem o 1 cm większe rozwarcie ,więc ja podziękowałam za pobyt i powiedziałam że na poród równie dobrze mogę czekać w domu...
W domciu posprzątałam ,ugotowałam obiad ,poszłam do teściowej na pogaduchy...Zaczeły się skurcze ,krzyżowe ,co 4 minuty ,a ja twardo usiadłam przed kompem i powiedziałam że czekamy...około 16 mąż pyta czy jedziemy ,a ja że nie ...
i jak będę chciała jechać to powiem ...
To pytanie zadawał mi chyba co 15 minut ,więc go opierniczyłam i kazałam mu wyjść ...Około 17 skurcze nadal regularne ale już co 3 minuty...Pomyślałam że jeszcze trochę poczekam ...
Przed osiemnastą ze łzami w oczach idę po męża ubrana w płaszczu z torbą pod pachą i mówię że już czas...a ta cholera mi odpowiada że mogłabym jeszcze z pół godzinki poczekać ,bo on musi skończyć coś w garażu :shock: Jak się na niego wydarłam to w ciągu kilku sekund był przebrany i gotowy do drogi...
W szpitalu na izbie przyjęć tona papierów do wypisania i podpisania ,a ja ledwo stałam...
Wreszcie na porodówce...godzina 18.30
Rozwarcie prawie 7 cm...Zdążyłam się tylko przebrać i położyć na łóżku ,podpieli mi ktg godzina 18.45,lekarz wdał się w dyskusje o motocyklach z mężem a do mnie rzucił -jak poczuje pani parte prosze wołać.
A ja krzycze już!!! :evil: Trzy razy poparłam i godzina 18.50 Oleńka leżała na moim brzuchu :D
Czas porodu wpisany w kartę 5 minut ...Żadnego nacięcia ani pęknięcia nie miałąm...
Teraz myślę że jak poczekałabym te pół godzinki o które prosił M. ,to chyba urodziłabym w samochodzie...

Życzę wszystkim tak szybkiego plum :D

_________________
Obrazek
Obrazek
Kuba 17.04.2001


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: czw mar 12, 2009 1:45 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw wrz 07, 2006 2:07 pm
Posty: 2365
Lokalizacja: Warszawa
Aska twarda jestes!!! Ja tez tak chciałam do ostatniej minuty w domu....moze tym razem sie na to połasze, bo lezenie bezproduktywne 14 mnie znów przeraza...

_________________
Obrazek
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt mar 17, 2009 10:47 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr paź 29, 2008 12:00 pm
Posty: 35
Lokalizacja: UK
witajcie dziewczyny,mieszkam w Anglii,wiec na ten temat naczytalam sie wiele przerazajacych historii.nie traktowalam tego zbyt powarznie,tlumaczylam sobie ze w Polsce tez mozna trafic do beznadziejnego szpitala i jeszcze gorszych poloznych,czekalam (prawda-w stresie) co sie bedzie dzialo.i tak :
nasza coreczka siedziala sobie w brzuszku juz o 4 dni za dlugo,mycie na kolanach podlog,szorowanie,mycie okien ani sprzatanie ogrodka nie wypedzilo dzidzi z brzuszka., podskoczylo mi cisnienie,wiec wyslali mnie do szpitala na ktg,i pomiary-lezalam sobie i odpoczywalam pare godz.a maz umilal mi czas,pielegniarka mowila ze moga mi zrobic masaz szyjki jesli chce,wiec sie zgodzilam. wyszlismy ze szpitala ok.17:00,i maz zabral mnie na spacer,zeby jeszcze wspomoc masaz :wink: ,wrocilismy do domu ok 19:00,maz zrobil kolacje,ale nic nie zjadlam-bylam taka zmeczona i mdlilo mnie na mysl o jedzeniu,w szpitalu pytali czy chce obiad,ale tez odmowilam.poszlam spac.krecilam sie w lozku,meczac ze zgaga do ok 23:00 i zasnelam.o 1:00 w nocy obudzil mnie bol w biodrach :shock: ,w zadnych oznakach porodu nie pisali o bolu bioder,a one bolaly mnie od kilku tyg.wiec sie nie przejelam,polozylam sie na plecach i zasnelam.o 3:00 obudzilam sie znowu,ale dlatego ze bylo mi strasznie niewygodnie.zmeczona i senna poszlam cos zjesc i poczulam lekkie skurcze.zaczelam je liczyc (dla zabicia czasu,bo spac mi sie juz odechcialo) eh,byly co 5,10,czasem co 3 albo 2 min.bardzo nieregularne.polozylam sie do wanny,ale nie przeszlo.o 5:00 zadzwonilam do szpitala ze mam skurcze nieregularne ale juz bardzo bolesne.pytali czy dzidzia kopie,wiec mowie ze chyba spi,bo od 1:00 tylko 2 razy kopala.i kazali przyjechac na ktg,tak na wszelki wypadek sprawdzic jak sie czuje malenstwo.obudzilam meza,i mowie ze chyba sie mala zdecydowala wyjsc.skurcze byly coraz mocniejsze,dojechalismy do szpitala o 6:10,torba zostala w samochodzie,bo przeciez tylko na ktg przyjechalismy.jak juz bylismy w szpitalu to ledwo szlam,a skurcze przeczekiwalam pod sciana i meza reka.dotarlismy na porodowke (wlasnie mieli remont,jakies rusztowania i kartony na korytarzu,przerazilam sie,.z naprzeciwka podchodzi polozna i mowi "panstwo mowicie po polsku?" jejku,ale sie ucieszylam-polka,mysle sobie- super,wiec maz do niej "dzien dobry,tak po polsku mowimy" ja mam kolejny skurcz,opieram sie o sciane,zeby przeczekac,a ona spuscila na nos okulary i mowi do mnie "czy pani do porodu?" :shock: ,gdyby nie ten skurcz to by uslyszala,maz pyta jak jej sie wydaje?,ze zwiedzac przyjechalismy :twisted: :?: wiec z kwasna mina mowi "prosze za mna" pelzne za nia do sali,zbadala mnie i nic,zdjela rekawiczki i pisze notatki,wiec pytam : kiedy podlacza ktg? i jak wylada sytuacja,bo torba w samochodzie,ja w ubraniach,i bylam troszke zdezorientowana.a ona do mnie "pani,jakie ktg?,pani jest w polowie akcji porodowej-5 cm.rozwarcia" :shock: ,ucieszylismy sie bardzo. po chwili polozna mowi z ironia w glosie do mnie "i co? pani tez zyczy sobie znieczulenie zo???" pytam o co jej chodzi? o nic jeszcze nie prosilam,i nie mam zamiaru,i dlaczego mowi do mnie tym tonem? a ona odpowiada "bo wy polki wiecie ze to jest za darmo i wykorzystujecie to nawet gdy nie ma takiej potrzeby" :twisted: :twisted: :twisted: mialam ochote sie na nia rzucic,ale mialam kolejny skurcz,i maz wrocil.po jakims czasie podczas kolejnego skurczu,ona wypelniajac papiery pyta "czy zyczy sobie pani podac dziecku po porodzie wit.K w zastrzyku?" oczywiscie
nie moge odpowiedziec bo walcze ze skurczem,a ona "slyszy mnie pani? podac czy nie podac? " maz nie wytrzymal,i powiedzialjej pare slow,i zeby dala mi spokoj,bo on sie tym moze zajac.no,kobieta niezadowolona skonczyla papiery z M.a ja moglam sie skoncentrowac na rodzeniu.ale bylam zla,prosilam meza zeby jej nie wpuszczal na sale :) ,o 7:00 przyszla z inna polozna,i mowi "to jest Camilla,bedzie sie pania opiekowac,bo ja koncze moja zmiane,mowicie tez dobrze po angielsku wiec sie dogadacie" myslalam ze zaczne skakac z radosci,nawet skurcze przestaly byc tak strasznie bolesne,Camilla (angielka) przyniosla mi pilke,i wode i herbatke,potem za moja zgoda towarzyszyl jej chirurg ktory robil specjalizacje poloznika.i tak w czworke sobie rodzilismy,atmosfera byla wspaniala,moglam robic co chcialam i jak chcialam a oni mi pomagali,wiekszosc czasu spedzilam na kolanach,maz pilnowal zebym nie stracila rownowagi,i zebym ladnie oddychala,i zeby mi bylo dobrze.wody odeszly przy skurczach partych,obrocilam sie na plecy pare pchniec i o 12:31 Lilianka byla na swiecie.miala 4035gr,i 50 cm.troszke popekalam,ale chirurg ladnie bezbolesnie mnie zszyl.zostalismy na tej sali jakies 2 godz.po kapieli zeby sie nacieszyc i odpoczac,a potem przeszlismy na sale poporodowa.

przepraszam ze tak duzo,chcialam przekazac zestresowanym,ze wedlug mnie,nie ma znaczenia jaki szpital i warunki.najwarzniejsze zeby byl zaopatrzony w sprzet potrzebny przy porodzie,i zeby osoby towarzyszace byly odpowiednie.w mojej historii szpital ten sam,podczas remontu,a jak zmienily sie polozne to az sie milo rodzilo.i pomyslec ze spodkalam sie tam z polka :evil:
pozdrawiam wszystkie dzielne i szczesliwe mamusie i ich dzieciaczki :kit:

_________________
Obrazek

Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt mar 17, 2009 11:19 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob sie 25, 2007 5:43 pm
Posty: 3488
m-lili nie mow ze polka powiedziala do ciebie.."bo wy polki..." :shock: :twisted: i to polozna! moze jej sie wydawalo ze jest jeszcze w jakims polskim szpitalu ? :wink: bo tu polozne sa najczesciej bardzo mile i sympatyczne i nie mozna zlego slowa powiedziec na opieke przy porodzie ( choc wiadomo wszedzie sa wyjatki :wink: )


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt mar 17, 2009 1:28 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: śr paź 29, 2008 12:00 pm
Posty: 35
Lokalizacja: UK
*IZA* witaj,tez mam na ime Iza :D ,jak uslyszalam ze to polka to sie ucieszylam,bo zawsze to "swoja" ale szybko mi przeszlo,i bylam szczesliwa jak sobie poszla.to nie ma znaczenia czy polka czy inna narodowosc,poprostu taki czlowiek (a moze odbierala ciezki porod w nocy? nie wiem i nie interesowalo mnie to). ale po kilku tyg.rodzila tam moja kolezanka i tez na nia trafila.o malo nie urodzila do toalety,bo nie mogla zejsc a polozna nie spieszyla sie za bardzo.dobrze ze przy moim porodzie konczyla zmiane :D ,dzieki temu porod wspominam bardzo milo.ale przyznam ze zawiodlam sie troche na tej kobiecie.

_________________
Obrazek

Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: wt kwie 21, 2009 8:24 am 
Awatar użytkownika

Rejestracja: pt cze 13, 2008 12:09 pm
Posty: 1286
Lokalizacja: uk
ja rodziłam w uk i:
mój pierwszy poród w porównaniu do drugiego był cudem :) hehe
co prawda skurcze męczyly mnie od 23 i dopiero o 4 rano zdecydowałam sie obudzic męża o 5 byliśmy w szpitalu tam wszystkie położne z uśmiechem pomagały jak mogły, dostałam gaz do wdychania znieczulający, byłam w wannie a gdy juz ból był tak silny ze gaz nie pomagał to o 8 zaprowadzili mnie na porodówke tam przyszła młoda położna, spytała sie czy zgodziłabym sie na obecnośc studentki przy moim porodzie wiec powiedziałam ze jeżeli nauczy sie czegos z mojego przypadku to zapraszam :P hehe no i sie zaczeło przeszłam przez piłkę, klęczenie na kolanach przodem do łóżka, kibelek bez przedniej ścianki aż w końcu o 12:02 klęcząc na kolanach przodem do łóżka urodziłam córcie :)
drugi poród: skurcze obudzily mnie o 3:30... o 5:30 były juz co 5 minut wiec obudziłam męża i mówie ze juz czas zadzwonic do szpitala ze przyjedziemy bo skurcze mam co 5 minut, poszłam obudzic moja mame a ta jak to usłyszała to była bardziej zdenerwowana niz ja haha no i tak jakos zleciało w tym domu że o 7 pojechaliśmy do szpitala dopiero tam sie zaczął mój dramat... oczywiscie na wstepie badanie i dali mi gaz do wdychania... o jakie było moje zdziwienie gdy go wdychałam i ból mi mijał :) oczywiscie to był początek wiec sie nie dziwie ze mijał... po badaniach kazali mi chodzic bo głowka dzidzi była za wysoko... wiec biłam kilometry po szpitalu... bo po pewnym czasie odział na którym byłam mi sie znudził wiec poszłam połazic po całym szpitalu... jakiez było zdziwienie ludzi gdy miałam skurcze :P no i tak łaziłam i łaziłam w końcu mi sie znudziło i mówie zeby dali mi cos znieczulajacego bo z tego bólu to wytrzymac nie idzie... wiec o 14 zaprowadzili mnie na porodówke i przylazła inna położna... z wygladu miła i sympatyczna... i moze tez taka była ale położna to chyba zacząla byc w dzien mojego porodu :-/ oczywiście nie zapomniała mi dac tabletki co bym sie jej tam czasem nie zżygała za przeproszeniem. generalnie z tego co pamietam (bo na porodówce dostałam zastrzyk znieczulający pethydyne po której ma sie zaniki pamieci) i to co opowiadał mi mój mąż bo był cały czas przy mnie to jak miałam skurcz to był płacz i wrzask co oni mi tu robią i że on ma mnie z tąd zabrac i mnie ratować jak skurcz mijał to ponoc zasypiałam i jak skurcz wracał to zas był płacz i wrzaski... ok. godziny 18 podpieli mi kroplówke rozluźniającą i gdy mój mąż spytał co to jest i na co to powiedziała że to mi pomoze urodzic wiec sie jej spytał czy nie dało sie tego wcześniej podpiąć i czy ona nie widzi co sie ze mna dzieje :-/ ale po tej kroplówce o 19:22 urodziłam synka! a po tym jak tylko mój synek ze mnie wyskoczył ponoć straciłam przytomność...
tak że mit o drugim porodzie szybszym i łatwiejszym u mnie sie całkowicie nie sprawdził...

_________________
OLIVIAObrazek
OLIVIERObrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
 Tytuł:
Post: sob maja 16, 2009 9:20 pm 
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob mar 01, 2008 3:31 pm
Posty: 343
Lokalizacja: Łódź
I ja się dołączę do opisania porodu.Co prawda było to prawie osiem miesięcy temu,ale postaram się niczego nie pominąć.
W dniu terminu 14.09.2008 zgłosiłam się do szpitala,mimo iż nic nie wskazywało na zbliżający się poród.Musiałam,aby mieć kontynuację zwolnienia.
I tak bezproduktywnie leżałam w szpitalu przez kolejne dziewięć dni,codziennie ktg,badania,sprawdzanie wód płodowych,a moje dziecko nie spieszyło się na świat.W tym czasie zrobiono mi test OCT,który nic nie wykazał,nawet najmniejszego skurczu.Na 23-go wyznaczono mi termin indukcji(wywołanie porodu przez podanie oxytocyny)
Od rana lewatywa,welfron i na porodówkę.Podłaczono mnie pod kroplówkę z oxy i ktg.Po woli zaczęło się coś rozkręcać.Wreszcie czułam jakieś skurcze,ale jeszcze mało bolesne.Zadzwoniłam po męża.Odłączyli mnie od kroplówki i kazali trochę pospacerować.Przyjechał mąż,powitałam go radośnie,ale po około pół godzinie już uśmiech zniknął z mojej buzieńki,bo zaczęło na serio boleć.Kilka wizyt pod prysznicem,ale jakoś nie przynosiło mi to ulgi.I znów pod kroplówkę z oxy.Co trochę badanie,ale postępów porodu brak.Ból był już taki,że miałam odruchy wymiotne,ale na szczęście byłam na czczo.Pomiędzy skurczami jakbym odpływała.Nagle lekarz stwierdził,że tętno dziecku zanika i będzie cięcie.W tym momencie bardzo już chciałam,żeby było po wszystkim nawet się ucieszyłam,że CC.Po chwili tętno wróciło do normy i decyzja ,ze jednak rodzimy sn.Błagałam lekarzy,żeby zrobili mi cesarkę,że już nie dam rady,ale jakoś nikt mnie nie słuchał.Kolejne badanie i :shock: pełne rozwarcie i rodzimy :) Położna kazała mi przy skurczu kucać przy łóżku,opierać się plecami o męża i przeć,tak ze trzy razy i chop na łóżko,kilka parć,które już wcale nie bolały(ale i tak krzyczałam,bo dodawało mi to siły)Poczułam przyjemne ciepło między nogami i moja kochana córeczka leżała na moim brzuchu.Mąż się rozpłakał ze szczęścia.Rodzenia łożyska nie pamiętam.Później szycie,też już mało istotne,bo Lenka była przy mnie i nic innego nie było ważne.Nie wiem nawet kiedy mnie nacięli,ale ponoć tylko trochę.Po dwóch godzinach zwieźli mnie na oddział poporodowy,poszłam się wykąpać i wcale nie czułam,że dopiero co urodziłam.Zero bólu,czy innych dolegliwosci.Normalnie mogłam siadać,tylko pielęgniarki powiedziały,że nie wolno,bo mogą szwy puścić.
Poród,mimo bólu wspominam,jako najwspanialsze przeżycie i cieszę się,że jednak obyło się bez CC.Acha zapomniałam dodać,że na szczęście ominęły mnie bóle krzyżowe i nawet nie chcę wiedzieć,jak one bolą.

Poród trwał niecałe 6 godzin.Pierwsza faza 5 godzin,a druga,czyli parcie 40 minut.

_________________
Obrazek


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 

 Tytuł:
Post: wt cze 30, 2009 4:28 pm 

Rejestracja: wt cze 30, 2009 3:43 pm
Posty: 5
Lokalizacja: warszawa
mój poród zaczął się odejsciem wód o 23.30, potem szpital, lewatywa, oxy, ktg i leżenie, rozwarcie na 0,5 cm

po kilku godzinach znowu oxy, ktg, rozwarcie na 1 cm

i tak leżałam podłączona do ktg kilka następnych godzin do momentu aż rozwarcie sięgnęło 3 cm, wtedy podali mi znieczulenie zewnątrzoponowe i była to godzina 14.00 następnego dnia

znieczulenie niestety działało tylko 45 minut, więc do godz. 19.30 leżałam podłączona do ktg i wiłam się z bólu,

w międzyczasie lekarze dwukrotnie chcieli zrobić mi cc, ale do dziś nie wiem dlaczego się nie zdecydowali,

potem skurcze parte, a ponieważ byłam bardzo osłabiona i praktycznie nieprzytomna po tylu godzinach bólu parłam przez 1,5 godziny, w miedzyczasie tętno dziecka osłabło, więc tlen i decyzja lekarzy, że albo w ciągu 3 skurczy urodzę dziecko, albo użyją kleszczy. Te kleszcze tak mnie przeraziły, że znalazłam w sobie tyle energii i siły, że o 21.00 urodziłam 4 kg chłopca!!

dziewczyny, mój poród trwał 21 godzin, ale następne dzieci też chcę rodzić naturalnie, tego bólu się nie pamięta, jeżeli boicie się porodu, to uwierzcie mi, że natura do tego nas stworzyła i ból ten jest do przeżycia, bardziej upierdliwy jest ból zęba

jeszcze napiszę, że bardzo pomocna była obecność męża, to on mi kierował brodę do piersi i przypominał o zamykaniu oczy i otwieraniu ust podczas parcia, i obecność życzliwych położnych, które wybierały dla mnie jak najwygodniejsze pozycja do parcia

_________________
k-arolina


Na górę
Offline Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 280 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następna

Forum ciąża

» Zdrowie Kobiety » Poród

Strefa czasowa UTC [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Przejdź do:  
cron
Antykoncepcja - Bezpłodność - Planowanie ciąży - Objawy ciąży - Test ciążowy - Ciąża - Ciąża bliźniacza - Termin porodu - Objawy porodu - Poród - Laktacja - Niemowlę - Karmienie niemowląt - Macierzyństwo - Psychologia - Przepisy kulinarne - Uroda
Friends Pliki cookies forra