pasiu ja doskonale wiem, że po cc boli... po sn też boli. Ja sama miałam nacięcie jedno, ale chyba dość duże, które mi długo dawało w kość... ok 8 tygodni, bo tyle trwało rozpuszczanie się szwów. Tak czy siak ja bym się nie zdecydowała na CC jakbym miała wybór. Po prostu dla mnie większy ryzyko niesie cięcie niż naturalny fizjologiczny poród.
koleżanka co jest położną jak zaszła w ciążę to od razu wpadła w panikę. Później wszystkim naokoło gadała, ze jej się dziecko nie obróciło i będzie miała cc, a później się dowiadujemy, że dziecko było obrócone, ale ona nie chciała rodzić naturalnie i sobie załatwiła cc w szpitalu w którym pracuje, bo i tak tam miała rodzić naturalnie ale stwierdziła, że nie będzie koleżankom z pracy pokazywać swojego krocza. No tez mi wymówka

jej się po prostu nie chciało rodzić i tyle, bo to paniusia nad paniusiami.
Nie wiem czy przy SN są takie komplikacje w postaci przeciętego jelita (bo niby jakby do tego miało dojść ?). Nie twierdzę, że SN nie niesie za sobą ryzyka, bo jeżeli poród się przedłuża to jest dość duże ryzyko dla życia dziecka.
a Twojej koleżance najwyraźniej źle ranę odkazili skoro jej się źle goiło. Ja po 8 dniach miałam zdjęte szwy zewnętrzne a wewnętrzne się rozpuszczały. Ale jeden miałam tak śmiesznie założony, ze przez 2 tygodnie z zaparciem chodziłam, nie potrafiłam siedzieć, a jak już siadłam to nie umiałam wstać

też się nacierpiałam po porodzie, ale mimo wszystko dalej będę wybierać naturalny

no chyba, ze jak będe w 2 ciąży kiedyś i dziecko się nie obróci to będę skazana na CC i jakoś to przeżyję

U mnie jeszcze jest taka blokada psychiczna, ze jak urodzę przez cięcie to będę "wybrakowaną" matką, że później się dzieckiem zająć nie będę umiała, ale to już takie głupie wymyślanie...
Mimo, ze CC nie miałam, to dużo czytałam na ten temat i rozmawiałam z lekarzem o tym. Ale nawet jakbym srała pieniędzmi to nie wzięłabym ani znieczulenia do SN ani cesarki na życzenie. Taka już jestem i już
