hej tak czytam i czytam Wasze historie i u mnie w sumie było i jest podobnie

Miałam 2 cc z powodu braku postępującego porodu, czeka mnie 3. O ile skurcze mam od dawna(ponad miesiąc) to rozwarcia nic i tak samo jak w poprzednich ciążach..Od początku straszono mnie, ze blizna sie rozejdzie, że na końcówce będzie masakra..nic takiego się nie stało, co śmieszniejsze nawet nie mam daty cc wyznaczonej - mam pojechać jak coś się zacznie dziać

czyli czysto teoretycznie mogę nie zdążyć i urodzić po drodze albo na IP

I tyle jeżeli chodzi o "profesjonalizm" lekarzy..
O podejściu do wiezi z dzieckiem wszystko juz napisałyście - ja dodam tytlko od siebie że rozumiem wymęczone matki po sn które nie chcą patrzeć na maluszka - my po cc(mimo ze w obu porodach ponad 12 h miałam bóle) nie jesteśmy aż tak zmęczone - do nas ból dochodzi później, po zejściu znieczulenia. One chcą odpocząć i nie mogą i jeszcze widzą ze nam dzieci zabierają. Przy mnie po cc nie było nikogo - mąż pojechał po do domu za pierwszym razem bo rano szedł do pracy a to już prawie 1 w nocy była a za drugim był w pracy i przyjechał dopiero po południu.Brakowało mi maleństwa - ja dodatkowo pierwszą miałam w narkozie a po drugiej mnie uśpili bo Mała się zakrztusiła i ją ratowali.Nie dostałam dziecka po porodzie na pierś, nie widziałam go nawet - oboje zobaczyłam dopiero po kilku godzinach. Teraz będę nalegać żeby zostawili go ze mną, dobry pomysł z tym żeby mąż dopóki nie wstanę był obok - chyba go wykorzystam w miare możliwości..