Moja oba porody było ok ale całkiem różne przede wszystkim czasowo, ale oba łączyło jedno te cholerne skurcze, wolałabym 10 razy urodzić niż 1 raz skurcze.
Pierwszą córkę w sumie rodziłam 12 h a drugą 2,5 h oba porody wspominam miło i chętnie bym przeżyła jeszcze raz, no może ten drugi chętniej
Skurcze to najgorszy ból jakiego doznałam, kryzys 7 cm dał mi nieźle popalić zwłaszcza przy 1 porodzie bo długo trwało. Wtedy to właśnie dziecko wchodzi w kanał i ból jest taki że człowiekowi wydaje się że umiera

ja wtedy prosiłam m żeby "coś" zrobił (na szczęście przed porodem o tym poczytałam i ostrzegłam go że jeżeli tak będzie tzn. że już niedługo i żeby się nie dał mi przekonać

chciałam żeby mi zabrał choć troszkę tego bólu, baa jak dostałam Dolargan to nawet myślałam że jak usnę to zaśpię ból i nie będę go czuła, ale skurcze były już tak częste i długie że praktycznie jeden się kończył drugi zaczynał, ale przyszedł moment 10 cm, dokładnie to czułam kiedy

od razu dostałam sił, z agonii totalnej jak bym się obudziła, dostałam power-a, adrenalina się podniosła 4 skurcze parte w sumie 20 min i już miałam na sobie córę
drugim razem sobie myślałam że już taki prawidłowy poród nie może mi się zdarzyć drugi raz

a było jeszcze lepiej, poza tym że leżałam na patologii bo przenosiłam 10 dni

ale trafiłam na porodówkę z 3 cm, spłaszczoną szyjką i praktycznie bez wód, skurcze nasilały się w tempie ekspresowym, i tak samo przybierały na częstotliwości, co 15-20 min następowało skrócenie o 2 min. przerwy pomiedzy skurczami a i 1 cm rozwarcia, także po lewatywie i prysznicu idąc (tak miałam siłę iść sama z 9 cm rozwarcia) nastąpiło 10 cm i od razu parte, położna i m zanieśli mnie na fotel porodowy, a ja ze zdziwieniem na położną "jak to?? to już??" hehe pytanie takie jak bym chciała conajmniej jeszcze z 5 h pochodzić ze skurczami

no i 2 parte 10 min i jest druga córa, bez oxy, bez nacinania, bez wspomagaczy
Fabienka ale skurcze parte to właśnie wypychanie dziecka, chyba chodziło Ci o skurcze rozwierające szyjkę
