pasia251 pisze:
Mnie właśnie to "wsparcie"

w szpitalu załatwiło problemy z karmieniem. Mały miał żółtaczkę i nie chciało się położnym go ubierać i przynosić do karmienia a na oddział noworodków nie było wstępu... Byłam głupia i nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego jakie to będzie miało konsekwencje... przy następnym dziecku będę się upierać żeby przyniosły!
Pierwsze koty za płoty.
Przy następnym dziecku będziesz mogła nadrobić zaległości, nie przejmuj się. Najlepiej mieć kogoś zaufanego w temacie drogi mlecznej, który w razie potrzeby doradzi, wesprze, czy jak zajdzie potrzeba - opierniczy

Cytuj:
problem nie oznacza ze trzeba rezygnowac... jezeli matka chce to napewno uda jej sie karmic piersia...i czesto dokarmiaja maluchy w szpitalu a mamy i tak pozniej karmia bez problemu... mamy czesto rezygnuja w momentach kryzysu laktacyjnego ktory moze sie zdarzyc zawsze

Przy pekniętych brodawkach, przy nawale, przy zapaleniu piersi...... jest masa niespodzianek czyhających zza krzaka

Selly pisze:
LBP no wlasnie, trzeba odroznic kobiety, ktore nie chca karmic i wysmyslaja tysiac powodow "uniemozliwiajacych" karmienie i te ktore chca a nie moga. W Twojej pierwszej wypowiedzi, bardzo to uogolnilas i dlatego byla moim zdaniem krzywdzaca dla osob, ktore naprawde borykaja sie z problemami.
Jeszcze są te co chcą i mogą.
Nie zapominajmy o nich, bo tez mogą poczuć się urażone
Moja wypowiedz była zainspirowana postem, że po cieciu z karmieniem jest ciężej.
Podałam konkretne przykłady, z jakimi miałam styczność, aby była jasna sytuacja: gdzie indziej trzeba szukać przyczyny.
I tak ten post należało odebrać.
_________________
1998 syn, 2002 córka, 2007 córka, 2012 córka
