mlody spi to skorzystam i tez opisze swoj...
obudzilam sie jakos o 5:50 bo poczulam ze mam mokro... wstaje i patrze a tam morka plama, majtki mokre, powachalam i zapachu to to nie mialo... poszlam go kibelka, wrocilam i budze Marcina, ze chyba wody mi ciekna... on w szoku, bo poszlismy spac jakos o 3... pyta mi sie co teraz

a ja, no chyba jedziemy do szpitala... wiec sie ubralam, on poszedl po samochod i pojechalismy... na izbie mowie lasce, zeby sprawdzila bo ja pewna nie jestem a ona ze to na pewno wody i mnie przyjela... podloczyla pod ktg ale skurcze takie jak zawsze... poszlismy na gore, zbadali, rozwarcie na 3cm, zrobili lewatywke, kazali sie polozyc na lozko i podlaczyli znow ktg... babki byly w szoku ze sobie leze spokojnie, bo skurcze sie pisaly a ja juz przyzwyczajona do takich... mnie nic nie bolalo wiec Marcin po 7 pojechal sie troszke kimnac... ok. 8:30 przyszedl lekarz, spytal sie czy chce zeby mi troszke przyspieszyl, ja ze tak wiec pogmeral troszke i mowi ze mam o 2h szybciej... ja zadowolona, pozniej zbadala mnie moja polozna, tez pogmerala (bolalo

) i ze rozwarcie na 5cm... dostalam oxy, weszlam troszke na pilke, poskakalam ale nadal nie czulam mocnych skurczy... o 10 przyszla lekarka, zbadala i mowi, ze czuje nadal pecherz, rozwarcie na 5cm, przebila pecherz i sie zaczela jazda... dostalam takich boli krzyzowych ze latalam na tym fotelu... nie czulam w ogole brzucha... Marcin przyjechal ok. 10:30... w skurczu polozna badala rozwarcie, robila masaz szyjki, a to strasznie bolalo, plus bole krzyzowe... kazala mi usiasc na pilke to o malo co nie zemdlalam, wiec z powrotem na lozko... o 11 rozwarcie bylo na 8cm-a ja tylko krzyczalam dopiero na 8... a bole mialam co chwile, nawet nie zdazylm odpoczac po jednym, ktory sie nie zdazyl dobrze skonczyc a zaczynal sie drugi... ryczalam i krzyczalam na tej porodwoce, mowilam, ze juz nie chce miec dzieci... w koncu uslyszalam, ze rozwarcie na 10cm i zaczely sie parte... ale przez te bole krzyzowe nie mialam sily przec, prawie 2 razy zemdlalam, Marcin wyszedl na sam koniec, powiedzial pozniej ze nie mogl patrzec jak mnie boli... moja polozna obserwowala glowke, lekarka trzymala mi jedna noge a druga polozna druga, w pewnym momecie mowie, kiedy on wyjdzie, ze chce cesarke... to sie smialy ze co teraz by lekarka z glowka zrobila... ale w koncu jakos sie udalo, o 11:30 maly sie urodzil, widzialam jak glowka wychodzi i reszta cialka (przypadkiem bo akurat sie kovnczyl skurcz i otwotzyoam oczy)

od razu mi go dali

z lozyskiem poszlo szybko, potem lekarka mnie zszywala, czylam ciagniecie tylko, a na koniec powiedziala, ze ostatni szew dla meza

jak mnie zszyla to zawolali Marcina i tak sobie lezelismy 2h razem a potem mnie wzieli do poporodowej
musiala mnie naciac bo bym pekla, ogolnie gdyby nie byly takie stanowcze to pewnie bym sie meczyla dluzej...
Nives, agamika wspolczuje... wiem co to znaczy chociaz u mnie to szybko poszlo... ale bol jest okropny...
zguba super, ze szybko poszlo
